Obudziły mnie promienie, które
wpadały przez okno. Powoli otworzyłam oczy, po czym zauważyłam, że nie jestem w
swoim pokoju. No tak wczoraj ojciec Kastiela jak i on sam nie pozwolili mi
pójść do domu ze względu na godzinę. Postanowiłam, że po cichu ulotnie się z
tego domu, nie wiadomo co Kastielowi odwali, choć jest jakiś inny niż kiedy go
poznałam. Szybko wstałam z łóżka, ubrałam swoją bluzę i po cichutku zeszłam na
dół. Na szczęście nie napotkałam się na nikogo. Ubrałam buty i wyszłam. Jak na
październik to zapowiada się ładna pogoda.
Zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic
i ubrałam nowe ciuchy. W poniedziałek ma być sprawdzian z angielskiego, więc
wypada się trochę pouczyć.
#Kastiel
Obudziłem się o 12 jak zawsze.
Wziąłem prysznic i poszedłem zrobić sobie śniadanie. Po drodze zapukałem do
pokoju gdzie nocowała Katina, ale nikt nie odpowiadał więc wszedłem do środka i
co zobaczyłem pustkę. Szybko zbiegłem na dół zobaczyć czy może jednak jest w
kuchni ale myliłem się.
#Kastina
Jest już 16:30 a ja nie mogę
zapamiętać tych głupich słówek. Nagle usłyszałam na dole trzask. Zeszłam na dół
zobaczyć co to, ale na szczęście to tylko mama, cóż coś długo balowały.
-Cześć Katina.
-Mówiłaś, że będziesz późno ale, że aż tak.
A gdyby się tu coś stało?
-A stało?
-Nie.
-Mam dla ciebie wiadomość. Dzwoniła ciocia Titi
i zaprosiła nas w poniedziałek, a że do niej jedzie się prawie dwie godziny,
więc nie będzie cię w ten dzień w szkole.
-Naprawdę! Super! –ominie mnie sprawdzian.
-Co się tak cieszysz, czyżbyś miała jakąś
klasówkę?
-Ależ skąd po prostu długo jej nie
widziałam.
-Na pewno. –ależ nie lubię jak tak się
patrzy na mnie.
-Tak, tak. –powiedziałam i wróciłam do
pokoju, a mama poszła do kuchni. Zamknęłam książkę i rzuciłam ją gdzieś w kąt.
***
-Ciocia! –pobiegłam do cioci i rzuciłam się
jej w ramiona.
-A kogo my tu mamy?! Przecież to moja mała
chrześnica. –zaśmiała się i potargała mi włosy.
-Ciociu, nie mam 5 lat.
-Chodźcie przygotowałam pyszny obiad. –co
do obiadków to robi najlepsze.
Spędziłyśmy miło dzień, ciocia
wypytywała mnie o jakieś nie dorzeczne rzeczy. Czy mam chłopaka i takie inne.
Potem mówiła, że gdy ona była mała to miała już niejednego chłopaka, cała
ciocia.
-Muszę jutro iść do szkoły? –marudziłam
mamie, gdy byłyśmy już w domu.
-Jeden dzień Ci odpuścić, a ty byś już
chciała cały tydzień. –zaśmiała się.
-Ale mi się tak nie chce.
-Dobra , dobra. Idziesz i koniec. –wtedy
rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Ciekawe kto to był.
-Idę sprawdzić kto to. –powiedziała mama.
-Dobra. –poszłam zrobić sobie herbatę.
-Katina! Jakiś chłopak do ciebie!
–wychyliłam się za drzwi kuchni, aby zobaczyć kto to taki.
-Cześć Katina.
-N-nataniel? Co ty tu robisz?
-Nie było Cię w szkole, a przyznam, że pan
Farazowski nie był z tego zadowolony.
-Słucham?! Co ty naskrobałaś? –spytała mnie
mama.
-J-ja. Nic. Wejdź. –powiedziałam do
Nataniela.
-No dobra, to ja was zostawię samych. –puściła
do mnie oko, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Chodź do mnie do pokoju. –pociągnęłam go
za rękaw.
-Więc, czego chciał ode mnie?
-Coś mówił, że masz przygotować jakiś
plakat czy coś. –odpowiedział.
-Plakat! Ja nie wierze w to co słyszę.
–opadłam z sił na łóżko.
-Spokojnie. Z tego co wiem to Violetta ma w
końcu zrobić go.
-Aha. I dlatego tu przyszedłeś aby mi to
powiedzieć. –odwróciłam się do Nataniela.
-W sumie to tak i nie. –spojrzałam pytająco
na niego.
-Wiesz… od początku roku byłaś na każdej
lekcji i myślałem, że coś się stało. –powiedział zmieszany.
-Słucham? Czyżbyś się martwił? Nie masz o
co. Po prostu pojechałam do cioci. –chciał coś powiedzieć ale przerwał mu
dzwonek z telefonu. Sięgnęłam po niego zobaczyć kto wysłał mi wiadomość.
Cześć
kochana. Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale dużo miałam na głowie.
Chętnie byśmy się z tobą spotkali w ten weekend. Chcemy przyjechać do Cany-Barville. Babi.
Ja: Naprawdę! Tak się cieszę. Myślałam, że
zapomnieliście o mnie. haha. Do zobaczenia.
Babi:
My? Nigdy
-Kto
to? –spytał mnie chłopak.
-Moja przyjaciółka z Paryża. Mają w weekend
przyjechać.
-No widzisz. A tak się martwiłaś.
-Wiem. Nie chcesz może coś zjeść?
–spytałam.
-Nie, dziękuję. I tak się zasiedziałem.
Pójdę już.
-Oh, no dobrze.
-Ale może innym razem skorzystam.
–uśmiechnął się do mnie.
-Zapraszam. –odwzajemniłam uśmiech.
–Odprowadzę Cię. –jak powiedziałam tak zrobiłam.
-To do jutra. –powiedział blond włosy.
-Do jutra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz