sobota, 12 września 2015

Rozdział 10





            Budzik dzwonił już o 6:30. Czas wrócić do rzeczywistości. Zwlekłam się z łóżka i jak na co dzień zrobiłam poranną toaletę. Dziś ubrałam ciemne rurki, a do nich jasną bluzę. Włosy dziś zostawiłam rozpuszczone. O 7:00 byłam już na dole. Jak zawsze kanapki, dziś akurat z dżemem oraz herbatka malinowa. Nagle  spojrzałam na zegarek, miałam już tylko 15 minut na dojście. Natychmiast zerwałam się z miejsca, zabrałam jeszcze po drodze plecak i kurtkę.
            Do szkoły wparowałam jak nigdy. Szybko weszłam jeszcze do szatni odwiesić kurtkę i biegłam pod salę. Na szczęście zdążyłam. Byłam minutę przed przyjściem nauczyciela. Usiadłam w ławce i słuchałam jak babka z biologii nam coś tłumaczyła. Naglę poczułam wibracje w kieszeni, wyjęłam komórkę i zobaczyłam kto to – 1 wiadomość od Roza. Dopiero teraz zauważyłam, że jej nie było.
   Cześć Katina. Będę dopiero na trzeciej lekcji. Pierwszy raz zaspałam J
Faktycznie Roza była zawsze przede mną w szkole. Po 45 minutach udręki na biologii wyszłam na przerwę. Nie chciało mi się zbytnio szlajać więc od razu poszłam pod kolejną salę gdzie miałam mieć angielski. Na językach byliśmy podzieleni na grupy. Jedna zaawansowana, a druga mniej. Ja byłam w tej mniej zaawansowanej. Było nas razem sześć osób – Ja, Melania, Armin, Alexy, Charlotta i Kim.
   -Katina? –wyrwał mnie głos Armina. Pierwszy raz chyba się do mnie odezwał. Zawsze jest zajęty graniem w swoje gierki.
   -Tak?
   -Czy mógłbym usiąść z tobą na angielskim? O ile to nie jest problemem. –było widać u niego zmieszanie, ale to nic. Przecież on zawsze siedzi na każdej lekcji ze swoim bratem.
   -Pewnie, czemu nie. A od kiedy to bliźniacy nie siedzą razem? –musiałam się spytać, ciekawość wzięła górę.
   -Pomyślałem, że jak raz usiądziemy osobno to nic się nie stanie. Zresztą mam go dwadzieścia cztery na h. –zaśmiał się. O nic więcej nie pytałam, a on nic już nie mówił. Z dzwonkiem weszliśmy do sali. Wszyscy zajęli swoje miejsca.
            Po 30 minutach lekcji Armin się do mnie odezwał.
   -Ale nudy, co nie?
   -W sumie to coś w tym jest. –przyznaję, było nudno. Pani zadała nam na całą lekcję zdania do tłumaczenia, a sama popijała kawkę i coś sprawdzała w swoich notatkach, i czasami zerkając na nas. Podparłam ręką się o głowę i dumałam nad zdaniami.
   -Na serio piszesz te zdania? Przecież ona nawet ich nie sprawdzi, zresztą nawet ma nas dzisiaj gdzieś –spojrzał się na mnie, a później na nią.
   -Co mam innego do roboty? –potem spojrzałam na kartkę ze zdaniami i w tedy zrozumiałam, że nie ma co czegoś robić jeśli się nie wie. Dała nam takie zdania gdzie są w nich słówka jakich jeszcze nie poznałyśmy. Po chwili zdrętwiała mi ręka którą się podpierałam więc musiałam ją jakość ‘orzywić’. Potrząsnęłam ją kilka razy, aby wróciło mi krążenie. Nie chcący walnęłam Armina.
    -Sorka. Nie chciałam. –przeprosiłam go od razu.
    -Spoko. Nic się nie stało. –poprawiłam jeszcze moją gitarkę gdyż trochę mi się wrzynała.
    -Fajna bransoletka. –szepnął Armin.
    -Dzięki. Też mi się podoba. –odpowiedziałam, a po chwili zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy razem na korytarz. W oddali zauważyłam jak szła Rozalia. Więc pożegnałam się z Arminem
i poszłam do Rozy.
    -Hejka! Byłabym troszkę szybciej, ale zaniosłam Natanielowi usprawiedliwienie. –tłumaczyła się.
    -A właśnie co robisz w weekend? –spytała.
    -Dopiero co zaczął się nowy tydzień, a ty już masz plany na weekend?
    -No tak. Ale pomyślałam sobie, że wybrałybyśmy się na zakupy, a później do parku. Ma być tam jakiś koncert, w którym będą brały udział różne, młode zespoły… -nie dane było jej skończyć, bo zadzwonił dzwonek, zresztą sama musiałam jej przerwać bo nie mogę z nią nigdzie iść.
    -Chętnie bym z tobą poszła ale przyjaciele z Paryża przyjeżdżają mnie odwiedzić na weekend.
    -Ah, rozumiem. No trudno, będę musiała poszukać kogoś innego na shopping.
            Lekcje mijały i mijały. Jeszcze na przedostatniej przerwie Nataniel mnie zaczepił i dostałam też zaproszenie na ten koncert, ale także musiałam odmówić. Co oni mają z tym koncertem? To jakaś coroczna tradycja, żeby tam chodzić, czy jak. Zjadłam pyszny obiadek, odrobiłam lekcje. Nie mogę się już doczekać kiedy Babi z chłopakami przyjedzie.

***

            Minął już calutki tydzień, co łączy się z weekendem. Czekam właśnie na peronie aby odebrać moje zguby. Pociąg trochę się spóźnia i nie dość, że robi mi się zimno to nudno.
            W końcu nadjechał teraz tylko trzeba wypatrzeć w tym tłumie moje słoneczka. Wytężam wzrok i nic. Pusto jak na pustyni. Nagle ktoś skoczył mi na plecy. Wydałam z siebie głośny pisk.
     -Chcesz, żebym ogłuchła. –zaśmiała się znajoma mi postać.
     -Babi! –krzyknęłam przytulając ją do siebie.
     -A gdzie chłopaki?
     -Ktoś coś o nas mówił? –podskoczyłam z przerażenia, bo znów ktoś podszedł do mnie od tyłu.
     -Ian, Pollo! Chcecie abym doznała zawału po raz drugi w tym dniu? –zaśmiałam się i przytuliłam po kolei.
     -Ty i zawał, kiedy? –zaśmiał się Pollo. A ja go zgromiłam wzrokiem.
     -Chodźcie. Mama na nas czeka w aucie. –wskazałam samochód stojący niedaleko.
     -Tak jest. –zasalutowali. Oni nigdy się nie zmienią.
***
    -A tu właśnie mieszkam. –pokazałam im calutki domek. Zaprowadziłam chłopaków do pokoju w którym będą spędzać czas  u mnie, a Babi będzie u mnie spała. Zapowiada się ciekawy weekend.
            Kiedy przyjaciele rozpakowali bagaże, siedzieliśmy razem w salonie oglądając jakieś durne seriale i śmiejąc się z kawałów Polla.
    -I jak poznałaś już jakiś nowych przyjaciół? –Spytała jak zawsze ciekawska Babi.
    -Przyjaciół może nie, ale kolegów i koleżanki. Choć poczułam bratnią duszę u Rozali. –odpowiedziałam grzecznie na pytanie.
    -Aha, a żadnej miłości jeszcze nie poznałaś? –spojrzała się na mnie i poruszała brwiami.
    -Ja? Coś ty nie ma tu żadnych ciekawych, zresztą dopiero miesiąc czy dwa minęły od kiedy tu jestem. A poza tym ja nigdy nie miałam powodzenia u przeciwnej płci. A u Was? Coś się zadziało? –zapytałam ciekawa.
    -No cóż… Staramy się utrzymać naszą kapelę chodź Cię w niej nie ma. –powiedział Pollo.
    -A pro po kapeli. Bo słyszeliśmy, że jutro jest u Ciebie koncert i…
    -Co wy z tym koncertem? W szkole jak nie Rozalia to ktoś inny się pytał czy na niego pójdę, ale odpowiadałam…- nie dokończyłam gdyż, usłyszałam coś co zwaliło mnie z nóg.
    -Bo na tym koncercie, młode kapele co zaczynają swoją przygodę mogą się zaprezentować i Babi Nas zapisała.
    -Co zrobiła?! Żartujecie, prawda? Będę mogła Was zobaczyć jak sobie radzicie be zemnie. –uśmiechnęłam się.
    -Tylko, że nie tylko my będziemy występować. –wtrącił się Ian do rozmowy.
    -Bo, ja pomyślałam, że to może być ostatni Nas wspólny taki występ, i… -dukała Babi.
    -Chwila… Czy Wy właśnie próbujecie powiedzieć mi, że…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz