Nareszcie upragnione wakacje. Koniec
udręki z nauką i nauczycielami. Jedyne
co teraz mnie męczy to ostatnia rozmowa z mamą, kiedy powiedziała, że się
przeprowadzamy do innego miasta. Zastanawiam się co teraz będzie. Wiem na
pewno, że będzie mi brakowało moich kochanych przyjaciół i tego miasta. Tylko
jak im o tym wszystkim powiedzieć.
-Haloo, ziemia
do Katiny. –Przyjaciółka pomachała mi ręką przed oczami.
-Hmm, co?
Ach, sorka. –pomachałam głową i wróciłam do żywych.
-Ostatnio
coraz częściej bujasz w obłokach. –powiedział Ian.
-Powinnaś
się cieszyć z nami, że zdaliśmy i już nigdy nie zawitamy w naszym kochanym
gimnazjum. –dodał Pollo.
-Yhmmm… -nie
umiałam dziś nic z siebie wydusić.
-Co się z
tobą dzieje kochana? –spytała Babi.
-Aż tak
widać, że jest coś nie tak? –spytałam.
-Twoja
mimika twarzy sama Cię zdradza. –odparł Ian.
-No cóż, bo
chodzi o to, że moja mama uznała, że powinnyśmy się wyprowadzić.
-Że co
proszę?! –wszyscy krzyknęli.
-Też tak
zareagowałam na tą wiadomość. Mówiłam jej, że tu mam Was, naszą kochaną kapelę…
-Dobrze, że
wspomniałaś. Co będzie z „The Best”? –przerwał mi Pollo.
-Daj jej
dokończyć Pollo. –wtrącił Ian.
-A co ty tak
spokojnie to wszystko odbierasz? Sam mi mówiłeś ostatnio, że do niej czujesz
coś więcej niż tylko przyjaźń. –odpyskował mu Pollo
W tamtej chwili zamarłam. Nie
wiedziałam co się dzieje. Podobam się Ianu? To nie dorzeczne. Co prawda lubiłam
z nim spędzać czas, ale nic więcej. Kocham go ale jako przyjaciela.
-Ej! Chłopaki
przestańcie się kłócić. Nie ma o co. –w końcu coś powiedziałam.
-Kocham Was
wszystkich. Ciebie Babi, Polla i ciebie też Ian, ale po przyjacielsku nic
więcej. Rozumiecie? –pokiwali tylko głową na znak, że zrozumieli, a u Iana było
można znaleźć na twarzy smutek.
-A co do
„The Best”, to Babi może za mnie śpiewać. Oprócz grania na gitarze też świetnie
śpiewa. Więc o kapelę się nie martwię, bardziej się martwię o to czy
zaklimatyzuję się w nowym mieście oraz, że nie będzie Was razem zemną.
–starałam się im wszystko wyjaśnić, ale w tamtej chwili czułam, że zaczynają
pocić mi się oczy, nawet nie wiem czemu.
-Oh… Tylko
mi tu się nie popłacz. –zagroziła mi Babi i mnie mocno przytuliła, a razem z
nią dołączyli się chłopacy.
-Zaraz mnie
udusicie. –przetarłam łzy z policzków i zaczęłam się śmiać.
-Dobra
koniec tej ‘stypy’ przecież daleko nam nie uciekasz i będziemy się odwiedzać.
Nasza przyjaźń przetrwa wszystko, prawda? –Babi zwróciła się do Nas.
-Pewnie, że
tak! A teraz wakacje i zapraszam wszystkich na ciacho i herbatkę do naszej
ulubionej kawiarni. –Ian zarzucił na wszystkich ramiona i mieliśmy już
przekroczyć próg szkoły gdy za sobą usłyszałam mi znajomy głos.
-Katina!
–krzyknął
-Dake…,
tylko nie on-szepnęłam do przyjaciół i sztucznie uśmiechnęłam się do Daka
-Poczekaj
kotku, muszę Ci coś ważnego powiedzieć! –specjalnie krzyczał aby wszyscy co
byli jeszcze na dziedzińcu usłyszeli. Jak ja nie lubię jak on mówi do mnie
kotku. Za kogo on się uważa.
-Po
pierwsze, to nie mów do mnie kotku, a po drugie nie mam czasu, nie widzisz?
–powiedziałam gdy znalazł się koło mnie.
-Co tak od
razu agresywnie, ja tylko chciałem Cię zaprosić na spacer. –yhm..bo już mu
uwierzę.
-Nie możesz
się od niej w końcu odczepić. –odparła Babi zanim coś powiedziałam.
-Otóż to,
odwal się nareszcie gościu bo będzie z tobą źle. –dodał Ian.
-Czy ty mi
grozisz? Kim ty niby jesteś aby mówić mi co mam robić!? –Dake już parował
wściekłością.
-Nie no….
Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam! –krzyknął Ian
-Ian uspokój
się. Ten pan już sobie idzie, prawda? –podeszłam do Iana i go przytuliłam.
Wiedziałam, że jak Dake pomyśli, że ja i Ian jesteśmy parą to odpuści.
-A więc to
tak! Ty i on … -już prawie spokojniej odpowiedział Dake.
-Tak się
składa, że on ma imię, i tak jest moim chłopakiem, więc gdybyś mógł to idź już
sobie. –odpowiedziałam. Dzięki Bogu, że Ian wiedział, że to nic takiego i grał
dalej ze mną, przyciągając mnie do siebie odwzajemniając ucisk i pocałował mnie
w czoło. Ja tylko uśmiechnęłam się do niego.
-Ta pani coś
do ciebie powiedziała. –powiedział Ian
-Dobra,
dobra, już idę. Ale i tak jesteś mi winna spacer. –Zmierzyłam go tylko wzrokiem
i dalej patrzyłam jak odchodzi.
-Dzięki.
–zwróciłam się do mojego ‘chłopaka’, hehe
-Nie ma za
co. Od tego są przecież przyjaciele. –uśmiechnął się do mnie.
-Dobra to
jak mamy Daka z głowy to chodźmy w końcu świętować wakacje. –powiedział Pollo.
Wszyscy uśmiechnięci kierowaliśmy
się do naszej kawiarenki. Razem z Babi zwinnie wyprzedziłyśmy chłopców, za co byłyśmy
od nich szybsze, aby zająć sobie najlepsze miejsce w kawiarni czyli kanapę, a
była tylko jedna. Gdy już wszyscy znaleźliśmy się na miejscu, każdy z nas
zamówił sobie po kawałku serniczka i po herbacie. Spędziliśmy tam calutki
dzień. Byłam im wdzięczna za tyle lat przyjaźni, i dlatego z tej okazji kupiłam
im coś na pamiątkę.
-Słuchajcie
mnie. –odchrząknęłam –Ponieważ nie wiem kiedy się teraz spotkamy…
-Ale ja wiem
–przerwała mi Babi –Najbliższe wspólne spotkanie to twoje 17-te urodzinki.
–klasnęła w ręce.
-No tak
zapewne. Ale chciałam wam coś dać na znak naszej przyjaźni. –wręczyłam każdemu
po rzemyku.
-Nie było
trzeba –odparli razem.
-Trzeba,
trzeba, to jest prezent. Ja też mam. Mój drugi ważny dla mnie do kolekcji.
–odpowiedziałam przy tym uśmiechając się smutno przy tym, gdyż dugi rzemyk
który nosiłam od kiedy pamiętam dostałam od taty… ale nie był to jakiś
zwyczajny rzemyk. Był na nim zawieszona połówka złotej gitary, zawsze chciałam
się dowiedzieć kto ma drugą połówkę…
-Nie smutaj,
co się stało to się nie odstanie. –pocieszali mnie.
-Kocham Was.
–chciałam już ich przytulić ale wyprzedzili mnie o pół sekundy, rzucając się na
mnie.
Zapowiada się ciekawie. :)
OdpowiedzUsuń