sobota, 12 września 2015

Przepraszam za utrudnienia

Pewnie wszyscy się teraz zastanawiają jak to możliwe, że tyle rozdziałów dodałam w jeden dzień.
Tłumaczenie będzie krótkie ale zwięzłe.
Tą historię miałam na innym blogu, ale go usunęłam. 
Historię Katiny będę prowadziła tutaj. :)

Mam nadzieję, że stałe czytelniczki mnie odnalazły. Jeśli tak to dajcie znać w komentarzu, chociaż buźką.

Jeszcze tylko dodam, że czas dodawania postów jest zgodny z czasem polskim :)

Jeszcze raz przepraszam za kłopot. 

Rozdział 11



Poniżej jest link z muzyką. W pewnym momencie czytania znajdziecie napis, że możecie go wtedy włączyć. Jeżeli chcecie się wczuć w nastrój :) 
https://www.youtube.com/watch?v=pJjjzarKotI 


            Została nam jeszcze godzina do wyjścia. Sterczę jak głupia nad szafą i myślę w co mogłabym się ubrać. Uduszę Babi za to, że postawiła mnie w takiej sytuacji. No ale cóż jak się powiedziało A to trzeba zrobić B. To może być nasz faktycznie ostatni występ, z udziałem w roli głównej mnie w „ The Best”. Teraz też wiem, że muszę się wybrać na zakupy bo już od jakiś 10 minut stoję nad szafą. Nagle jak strzała wleciała Babi, przy czym o mało co nie dostałam zawału, bo nie dodałam ale stoję tu jeszcze tylko w bieliźnie a gdyby wparował tu Ian lub Pollo.
    -I jak tam? Gotowa? –spytała się mnie. Ale gdy mnie zobaczyła w samej bieliźnie to myślałam, że zabije mnie wzrokiem.
    -Ty jeszcze nie gotowa!? Pokazuj co ty tam masz w tej szafie. –wydarła się i zaczęła przeglądać moje ubrania.
    -Nie moja wina, że nie mam co ubrać. I tak na zaś to się puka, a gdyby tu weszli chłopcy zamiast Ciebie?
    -Oj tam, oj tam. Masz ładne ciałko. –na co się zarumieniłam i rzuciłam w nią poduszką.
    -Ał, no co. Dobra przymierz to. –wzięła pierwsze lepsze rzeczy i mi podała. Poszłam do łazienki się przebrać no i powiem, że gdyby nie Babi to nie wiem ile mi by jeszcze zajęło szukanie czegoś odpowiedniego. Miałam na sobie szare rurki, a do tego jasny top. Idealnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wyszłam.
    -Super wyglądasz! –krzyknęła –Teraz tylko makijaż. –na samo słowo makijaż się skrzywiłam. Nie lubiłam się malować. Od czasu do czasu mi się zdarzyło, ale tylko rzęsy, nic więcej.
    -Czy to konieczne.
    -Nie marudź. Oczęta Ci chociaż podkreślę. –powiedziała i kazała mi usiąść. Szybko jej poszło. Miałam tylko lekką kreskę eyelinerem i wytuszowane rzęsy. Spojrzałam się na przyjaciółkę i jej podziękowałam. Teraz też zauważyłam, że miała na sobie te same rzeczy.
    -Wyglądamy jak bliźniaczki. –zaśmiałam się. Poczym Babi jak zauważyła to samo co ja też wybuchła śmiechem.
    -Dziewczyny chodźcie bo się spóźnimy! –usłyszeliśmy jak bodajże Pollo wrzeszczał.
    -Już, już. Nie pali się! –odkrzyknęła Babi. -Dobra to idziemy? –spytała.
    -Tak, tylko jeszcze moją bransoletkę ubiorę i będę gotowa. A właśnie gdzie Twój rzemyk? –spytałam widząc, że ręka Babi była pusta.
    -Umm… Zerwał mi się. –odpowiedziała. Nie drążyłam tematu, bo każdemu może się to zdarzyć. Zeszliśmy na dół, a tam chłopaki jak nas zobaczyli to zagwizdali. Oni za to też bosko wyglądali. Mieli na sobie także białe topy a spodnie czarne. Teraz widziałam jak się bardzo zmienili, wydorośleli. U Iana było można zobaczyć idealne ciało. Boże o czym ja myślę przecież to tylko przyjaciel.
            Byliśmy już na miejscu. Można było usłyszeć głośną muzykę oraz jakiegoś faceta który zapowiadał kolejny zespół. Ale zaraz, my przecież dawno nie ćwiczyliśmy i jeszcze nawet nie wiem co mamy grać.
    -Umm… A co my będziemy śpiewać? –Spytałam zespół.
    -Z tego co słyszałem to przed wejściem lider zespołu, czyli w tym wypadku ty losuje jakąś piosenkę. –powiedział Ian. Kiwnęłam tylko głową. Strasznie się bałam. Dawno nie śpiewałam.
    -Ale chyba nie boisz się? –spytał.
    -Ja? Skądże. Jak Ci to mogło przyjść do głowy. –zaprzeczałam, ale zauważył, że ściemniam.
    -Katina, wszystko będzie w porządku. Damy radę. –uspokajał mnie Ian, po czym wziął mnie w swoje silne ramiona.
    -Ej! Gołąbeczki! Chodźcie niedługo my wchodzimy! –krzyczała Babi. Na co my się oderwaliśmy od siebie. Nie powiem ale lepiej mi się zrobiło po słowach Iana.
  ***
            A więc to teraz. Ostatni wspólny występ. Przed chwilą zespół który grał zszedł ze sceny. Teraz nasza kolej. Strasznie się stresowałam, jak nigdy. Nagle poczułam czyjąś rękę na swojej. Odwróciłam się i zobaczyłam Iana. Obok niego stała Babi która była przytulona do Polla. Zaraz, zaraz… Czy ja czegoś nie wiem?
    -A teraz wystąpi przed wami zespół „The Best” w utworze „We Wanna ft.Daddy Yankeeusłyszeliśmy jak zapowiada nas ten facet. Usłyszeliśmy jak wszyscy zaczęli klaskać. Z Babi umówiłam się, że większość ‘refrenów’ śpiewamy razem. No i się zaczęło. Weszliśmy na scenę i jakby wszystko ze mnie wyleciało.
    -Witajcie kochani! –krzyknęłam. –Jesteście gotowi?! –odwróciłam się do reszty i spojrzałam na Iana i kiwnęłam głową ‘tak’, że możemy zaczynać, bo on grał na perkusji i wiecie on jakby rozpoczynał, rozumiecie pałki perkusyjne i tak dalej.
[Teraz włącz link]

We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low,
From Argentina to Morocco
We wanna dance,
It's about to go!
It's about to go!!
'Bout to go! Hey!

Down in the rough part of town
There's an epidemic going around
I get the fever when I hear that song,
I can't help it, I gotta move right now!
When I hit the drums start to play
I let my body run away, eh eh
I wanna party like everyday, eh eh
If you're with me let me hear you say!

Do we wanna stop it? No way!!
Do we let the cops in? No way!!
We about to rock this whole place
What do we want?

[Babi/Katina]
We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low,
From Argentina to Morocco
We wanna dance,
It's about to go!
It's about to go!!
'Bout to go! Hey!
'Bout to go! Hey!
It's about to go!!
'Bout to go! Hey!
'Bout to go! Hey!

I'm in the rough part of town
There's an epidemic going around
I get the fever when I hear that song
I can't help it, I gotta move right now!!
When I hit the drums start to play
I let my body run away, eh eh
I wanna party like everyday, eh eh
If you're with me let me hear you say
Do we wanna stop it? No way!!
Do we let the cops in? No way!!
We about to rock this whole place
What do we want?

[Babi/Katina]
We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low,
From Argentina to Morocco
We wanna dance,
It's about to go!
It's about to go!!
'Bout to go! Hey!
'Bout to go! Hey!
It's about to go!!
'Bout to go! Hey!
It's about to go!!
'Bout to go! Hey!

[Pollo]
They call me Afro baby
I see you be looking, daddy come get it
I'm with it, I'm ready
You better get busy
So city to city the girls so spinnin' down down down down
Say 1, 2, 3 to the 4
Mami, relax, like you're tryina make it on the toll,
But you're the one that got meon the trippin'
The girls on my hands, when really like it on the hips
El maximo lider del party mondial
High up on your like we're end it
Stop like you know I'm abandoned

Hey !
'Bout to go! Hey!
We wanna,
Hey !
'Bout to go! Hey!

We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low,

From Argentina to Morocco
We wanna dance,
It's about to go!

We wanna dance till we can't no more
We wanna love with the lights down low,
From Argentina to Morocco
We wanna dance,
It's about to go!

            Kiedy śpiewałam widziałam, że wszyscy się dobrze bawią. Gdy skończyłam śpiewać. Rozległy się głośne krzyki i oklaski.
    -Dziękujemy bardzo! Byliście świetni! –wykrzyknęłam do widowni. A potem wybiegliśmy za kulisy.
    -To było świetne! –krzyknęła Babi.
    -Zgadzam się. –odpowiedziałam. Potem wszystkich wyściskałam. Szczęśliwi wyszliśmy i kierowaliśmy się do barku aby napić się czegoś zimnego. Na moje nie szczęście musiałam na kogoś wpaść.
    -Katina.
    -Armin? Co ty tu robisz? –spodziewałabym się tu każdego, ale Armina.
    -No cóż, zazwyczaj spotkać mnie można tam. –wskazał na scenę.
    -Ty i scena? Od kiedy? –spytałam, ale po tem zauważyłam, że przecież tu dalej stoją moi przyjaciele.
    -Oh, przepraszam Was. To jest mój kolega z klasy. Armin. –przedstawiłam im go.
    -Miło mi. –odpowiedział Armin.
    -Nam też. –po wyrazie twarzy Iana widziałam jakiś grymas.
    -Mógłbym Cię na kilka chwil porwać? –spytał się mnie Armin.
    -Pewnie, czemu nie. Dojdę do Was. –powiedziałam i zostałam z Arminem. Dowiedziałam się od niego, że zawsze tu co roku występował ze swoim zespołem ale, że w tym roku wyszło iż Lysander ich wokalista pojechał na jakąś wymianę czy coś takiego to nie mają jak zbytnio występować. Robią sobie próby ale to nie to samo bez wokalisty. Co od słowa do słowa i można powiedzieć, że to tak jakby szkolny zespół ale nie do końca. Bo dyrektorka nie ma pieniędzy aby zrobić scenę i inne takie. I, że za swoje pieniądze zrobili scenę w szkolnej piwnicy i tam po kryjomu robią próby. Ciekawa jestem kto jeszcze jest w zespole. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, i się pożegnaliśmy. Pomachałam mu na pożegnanie i skierowałam się do miejsca gdzie powinien być mój zespół. Ale, że dziś mam ten dzień gdzie na kogoś wpadam to o mały włos i wylądowałabym na chodniku, ale poczułam czyjeś ramiona które mnie łapią.
    -Co do… -chciałam się już wydrzeć na tego kogoś ale zobaczyłam przed sobą Iana. Nie dość, że dzień wpadania na ludzi to jeszcze dzień ‘Iana’. Nie żebym miała coś do niego, ale dziś strasznie dużo o nim myślę i… Z transu wy budził mnie znów Ian.
    -Nic Ci nie jest? –zaczął przepraszać
    -Nie, przyzwyczaiłam się. A ty nie powinieneś być razem z Pollem i Babi?
    -Powinienem, ale gdzieś ich wcięło więc pomyślałem, że Cię poszukam. No i znalazłem. –uśmiechnął się do mnie.
    -To prawda znalazłeś mnie tak, że prawie wylądowałam na chodniku. –wybuchnęliśmy śmiechem. Postanowiliśmy się przejść. Po czym wylądowaliśmy pod tym wielkim dębem.
    -A co do Babi i Polla…
    -Tak, są razem. –wyprzedził mnie.
    -O to zołza, i nic mi nie powiedziała, ale zaraz, zaraz… Przecież my wszyscy byliśmy dla siebie jak rodzeństwo i nie mieliśmy się w sobie zakochać. –to nie tak miało wyglądać.
    -No tak, ale co zrobisz jak oni się w sobie zakochali. Zresztą Pollo mi mówił…, a zresztą nie ważne. –nagle przerwał, o nie teraz dokończysz.
    -Jak zacząłeś to teraz dokończ.
    -Bo jak wyjechałaś, to dużo się zmieniło. I z tego co się dowiedziałem to oni ciągle byli razem tylko się nie ujawniali. Bo wiedzieli, że się zdenerwujesz.
    -CO! Jak oni mogli. Przecież bym jakoś to zrozumiało, no i na pewno, na początku  pewnie trudno by się do tego przyzwyczaić. Jak ja ją dorwę to już mnie popamięta. –zaśmiałam się na ostatnie słowa.
    -Oj z tej strony Cię nie znałem. Wiedziałem, że zawsze podczas koncertu byłaś inną dziewczyną. –Zgromiłam go wzrokiem i uderzyłam w ramię. Na co on udał, że go bolało. To prawda, na koncertach zawsze stawałam się bardziej otwarta. Oparłam się o pień i wpatrywałam się w gwiazdy. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno.
    -Katina?
    -Hmm… -słyszałam w jego głosie jakieś takie jakby zakłopotanie, jakby nie wiedział jak się ma mnie o coś zapytać.
    -Bo może my ten… Skoro wiesz o Babi o Pollo to może my… -odwróciłam się do niego, już wiedziałam o co mu chodzi.
    -Ian ja… już kiedyś rozmawialiśmy na ten temat. My to tylko przyjaciele, i … -nagle poczułam jego usta na moich. Spojrzałam się nie pewnie na niego, poczym zaczęłam biec przed siebie. Czy ja się zakochałam, czy może zawsze do niego coś czułam.
    -Katina! –słyszałam jak mnie wołał. Po czym poczułam jak szarpnął mnie za rękę przy czym się odwróciłam przodem do niego.
    -Ja… -zaczęłam.
    -Cii… Jestem tu i Cię nie zostawię.
    -Co ty mówisz. Jutro wyjeżdżacie. To się nie uda. –nie zbyt wierzyłam w miłość na odległość.
    -Będziemy do siebie częściej przyjeżdżać. Damy radę. –widziałam jak w jego oczach było widać, że mu naprawdę zależy.
    -Nie wiem jak ty, ale związki na odległość nigdy się nie sprawdzają.
    -Oj przestań tyle mówić. –Po czym dał mi buziaka. Następnie ruszyliśmy w stronę powrotną, bo w między czasie Pollo dzwonił do Iana pytając się gdzie jesteśmy.
    -Ian?
    -Tak?
    -Zgoda. Możemy spróbować, ale… -Pomyślałam sobie raz się żyję. Ian na mnie spojrzał i przytulił do siebie i tak przytuleni szliśmy do reszty.
   
   
   
   
   

   

Rozdział 10





            Budzik dzwonił już o 6:30. Czas wrócić do rzeczywistości. Zwlekłam się z łóżka i jak na co dzień zrobiłam poranną toaletę. Dziś ubrałam ciemne rurki, a do nich jasną bluzę. Włosy dziś zostawiłam rozpuszczone. O 7:00 byłam już na dole. Jak zawsze kanapki, dziś akurat z dżemem oraz herbatka malinowa. Nagle  spojrzałam na zegarek, miałam już tylko 15 minut na dojście. Natychmiast zerwałam się z miejsca, zabrałam jeszcze po drodze plecak i kurtkę.
            Do szkoły wparowałam jak nigdy. Szybko weszłam jeszcze do szatni odwiesić kurtkę i biegłam pod salę. Na szczęście zdążyłam. Byłam minutę przed przyjściem nauczyciela. Usiadłam w ławce i słuchałam jak babka z biologii nam coś tłumaczyła. Naglę poczułam wibracje w kieszeni, wyjęłam komórkę i zobaczyłam kto to – 1 wiadomość od Roza. Dopiero teraz zauważyłam, że jej nie było.
   Cześć Katina. Będę dopiero na trzeciej lekcji. Pierwszy raz zaspałam J
Faktycznie Roza była zawsze przede mną w szkole. Po 45 minutach udręki na biologii wyszłam na przerwę. Nie chciało mi się zbytnio szlajać więc od razu poszłam pod kolejną salę gdzie miałam mieć angielski. Na językach byliśmy podzieleni na grupy. Jedna zaawansowana, a druga mniej. Ja byłam w tej mniej zaawansowanej. Było nas razem sześć osób – Ja, Melania, Armin, Alexy, Charlotta i Kim.
   -Katina? –wyrwał mnie głos Armina. Pierwszy raz chyba się do mnie odezwał. Zawsze jest zajęty graniem w swoje gierki.
   -Tak?
   -Czy mógłbym usiąść z tobą na angielskim? O ile to nie jest problemem. –było widać u niego zmieszanie, ale to nic. Przecież on zawsze siedzi na każdej lekcji ze swoim bratem.
   -Pewnie, czemu nie. A od kiedy to bliźniacy nie siedzą razem? –musiałam się spytać, ciekawość wzięła górę.
   -Pomyślałem, że jak raz usiądziemy osobno to nic się nie stanie. Zresztą mam go dwadzieścia cztery na h. –zaśmiał się. O nic więcej nie pytałam, a on nic już nie mówił. Z dzwonkiem weszliśmy do sali. Wszyscy zajęli swoje miejsca.
            Po 30 minutach lekcji Armin się do mnie odezwał.
   -Ale nudy, co nie?
   -W sumie to coś w tym jest. –przyznaję, było nudno. Pani zadała nam na całą lekcję zdania do tłumaczenia, a sama popijała kawkę i coś sprawdzała w swoich notatkach, i czasami zerkając na nas. Podparłam ręką się o głowę i dumałam nad zdaniami.
   -Na serio piszesz te zdania? Przecież ona nawet ich nie sprawdzi, zresztą nawet ma nas dzisiaj gdzieś –spojrzał się na mnie, a później na nią.
   -Co mam innego do roboty? –potem spojrzałam na kartkę ze zdaniami i w tedy zrozumiałam, że nie ma co czegoś robić jeśli się nie wie. Dała nam takie zdania gdzie są w nich słówka jakich jeszcze nie poznałyśmy. Po chwili zdrętwiała mi ręka którą się podpierałam więc musiałam ją jakość ‘orzywić’. Potrząsnęłam ją kilka razy, aby wróciło mi krążenie. Nie chcący walnęłam Armina.
    -Sorka. Nie chciałam. –przeprosiłam go od razu.
    -Spoko. Nic się nie stało. –poprawiłam jeszcze moją gitarkę gdyż trochę mi się wrzynała.
    -Fajna bransoletka. –szepnął Armin.
    -Dzięki. Też mi się podoba. –odpowiedziałam, a po chwili zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy razem na korytarz. W oddali zauważyłam jak szła Rozalia. Więc pożegnałam się z Arminem
i poszłam do Rozy.
    -Hejka! Byłabym troszkę szybciej, ale zaniosłam Natanielowi usprawiedliwienie. –tłumaczyła się.
    -A właśnie co robisz w weekend? –spytała.
    -Dopiero co zaczął się nowy tydzień, a ty już masz plany na weekend?
    -No tak. Ale pomyślałam sobie, że wybrałybyśmy się na zakupy, a później do parku. Ma być tam jakiś koncert, w którym będą brały udział różne, młode zespoły… -nie dane było jej skończyć, bo zadzwonił dzwonek, zresztą sama musiałam jej przerwać bo nie mogę z nią nigdzie iść.
    -Chętnie bym z tobą poszła ale przyjaciele z Paryża przyjeżdżają mnie odwiedzić na weekend.
    -Ah, rozumiem. No trudno, będę musiała poszukać kogoś innego na shopping.
            Lekcje mijały i mijały. Jeszcze na przedostatniej przerwie Nataniel mnie zaczepił i dostałam też zaproszenie na ten koncert, ale także musiałam odmówić. Co oni mają z tym koncertem? To jakaś coroczna tradycja, żeby tam chodzić, czy jak. Zjadłam pyszny obiadek, odrobiłam lekcje. Nie mogę się już doczekać kiedy Babi z chłopakami przyjedzie.

***

            Minął już calutki tydzień, co łączy się z weekendem. Czekam właśnie na peronie aby odebrać moje zguby. Pociąg trochę się spóźnia i nie dość, że robi mi się zimno to nudno.
            W końcu nadjechał teraz tylko trzeba wypatrzeć w tym tłumie moje słoneczka. Wytężam wzrok i nic. Pusto jak na pustyni. Nagle ktoś skoczył mi na plecy. Wydałam z siebie głośny pisk.
     -Chcesz, żebym ogłuchła. –zaśmiała się znajoma mi postać.
     -Babi! –krzyknęłam przytulając ją do siebie.
     -A gdzie chłopaki?
     -Ktoś coś o nas mówił? –podskoczyłam z przerażenia, bo znów ktoś podszedł do mnie od tyłu.
     -Ian, Pollo! Chcecie abym doznała zawału po raz drugi w tym dniu? –zaśmiałam się i przytuliłam po kolei.
     -Ty i zawał, kiedy? –zaśmiał się Pollo. A ja go zgromiłam wzrokiem.
     -Chodźcie. Mama na nas czeka w aucie. –wskazałam samochód stojący niedaleko.
     -Tak jest. –zasalutowali. Oni nigdy się nie zmienią.
***
    -A tu właśnie mieszkam. –pokazałam im calutki domek. Zaprowadziłam chłopaków do pokoju w którym będą spędzać czas  u mnie, a Babi będzie u mnie spała. Zapowiada się ciekawy weekend.
            Kiedy przyjaciele rozpakowali bagaże, siedzieliśmy razem w salonie oglądając jakieś durne seriale i śmiejąc się z kawałów Polla.
    -I jak poznałaś już jakiś nowych przyjaciół? –Spytała jak zawsze ciekawska Babi.
    -Przyjaciół może nie, ale kolegów i koleżanki. Choć poczułam bratnią duszę u Rozali. –odpowiedziałam grzecznie na pytanie.
    -Aha, a żadnej miłości jeszcze nie poznałaś? –spojrzała się na mnie i poruszała brwiami.
    -Ja? Coś ty nie ma tu żadnych ciekawych, zresztą dopiero miesiąc czy dwa minęły od kiedy tu jestem. A poza tym ja nigdy nie miałam powodzenia u przeciwnej płci. A u Was? Coś się zadziało? –zapytałam ciekawa.
    -No cóż… Staramy się utrzymać naszą kapelę chodź Cię w niej nie ma. –powiedział Pollo.
    -A pro po kapeli. Bo słyszeliśmy, że jutro jest u Ciebie koncert i…
    -Co wy z tym koncertem? W szkole jak nie Rozalia to ktoś inny się pytał czy na niego pójdę, ale odpowiadałam…- nie dokończyłam gdyż, usłyszałam coś co zwaliło mnie z nóg.
    -Bo na tym koncercie, młode kapele co zaczynają swoją przygodę mogą się zaprezentować i Babi Nas zapisała.
    -Co zrobiła?! Żartujecie, prawda? Będę mogła Was zobaczyć jak sobie radzicie be zemnie. –uśmiechnęłam się.
    -Tylko, że nie tylko my będziemy występować. –wtrącił się Ian do rozmowy.
    -Bo, ja pomyślałam, że to może być ostatni Nas wspólny taki występ, i… -dukała Babi.
    -Chwila… Czy Wy właśnie próbujecie powiedzieć mi, że…

Rozdział 9





            Obudziły mnie promienie, które wpadały przez okno. Powoli otworzyłam oczy, po czym zauważyłam, że nie jestem w swoim pokoju. No tak wczoraj ojciec Kastiela jak i on sam nie pozwolili mi pójść do domu ze względu na godzinę. Postanowiłam, że po cichu ulotnie się z tego domu, nie wiadomo co Kastielowi odwali, choć jest jakiś inny niż kiedy go poznałam. Szybko wstałam z łóżka, ubrałam swoją bluzę i po cichutku zeszłam na dół. Na szczęście nie napotkałam się na nikogo. Ubrałam buty i wyszłam. Jak na październik to zapowiada się ładna pogoda.
            Zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic i ubrałam nowe ciuchy. W poniedziałek ma być sprawdzian z angielskiego, więc wypada się trochę pouczyć.

#Kastiel
            Obudziłem się o 12 jak zawsze. Wziąłem prysznic i poszedłem zrobić sobie śniadanie. Po drodze zapukałem do pokoju gdzie nocowała Katina, ale nikt nie odpowiadał więc wszedłem do środka i co zobaczyłem pustkę. Szybko zbiegłem na dół zobaczyć czy może jednak jest w kuchni ale myliłem się.

#Kastina
            Jest już 16:30 a ja nie mogę zapamiętać tych głupich słówek. Nagle usłyszałam na dole trzask. Zeszłam na dół zobaczyć co to, ale na szczęście to tylko mama, cóż coś długo balowały.
    -Cześć Katina.
    -Mówiłaś, że będziesz późno ale, że aż tak. A gdyby się tu coś stało?
    -A stało?
    -Nie.
    -Mam dla ciebie wiadomość. Dzwoniła ciocia Titi i zaprosiła nas w poniedziałek, a że do niej jedzie się prawie dwie godziny, więc nie będzie cię w ten dzień w szkole.
    -Naprawdę! Super! –ominie mnie sprawdzian.
    -Co się tak cieszysz, czyżbyś miała jakąś klasówkę?
    -Ależ skąd po prostu długo jej nie widziałam.
    -Na pewno. –ależ nie lubię jak tak się patrzy na mnie.
    -Tak, tak. –powiedziałam i wróciłam do pokoju, a mama poszła do kuchni. Zamknęłam książkę i rzuciłam ją gdzieś w kąt.

***

   -Ciocia! –pobiegłam do cioci i rzuciłam się jej w ramiona.
    -A kogo my tu mamy?! Przecież to moja mała chrześnica. –zaśmiała się i potargała mi włosy.
    -Ciociu, nie mam 5 lat.
    -Chodźcie przygotowałam pyszny obiad. –co do obiadków to robi najlepsze.
            Spędziłyśmy miło dzień, ciocia wypytywała mnie o jakieś nie dorzeczne rzeczy. Czy mam chłopaka i takie inne. Potem mówiła, że gdy ona była mała to miała już niejednego chłopaka, cała ciocia.
    -Muszę jutro iść do szkoły? –marudziłam mamie, gdy byłyśmy już w domu.
    -Jeden dzień Ci odpuścić, a ty byś już chciała cały tydzień. –zaśmiała się.
    -Ale mi się tak nie chce.
    -Dobra , dobra. Idziesz i koniec. –wtedy rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Ciekawe kto to był.
    -Idę sprawdzić kto to. –powiedziała mama.
    -Dobra. –poszłam zrobić sobie herbatę.
    -Katina! Jakiś chłopak do ciebie! –wychyliłam się za drzwi kuchni, aby zobaczyć kto to taki.
    -Cześć Katina.
    -N-nataniel? Co ty tu robisz?
    -Nie było Cię w szkole, a przyznam, że pan Farazowski nie był z tego zadowolony.
    -Słucham?! Co ty naskrobałaś? –spytała mnie mama.
    -J-ja. Nic. Wejdź. –powiedziałam do Nataniela.
    -No dobra, to ja was zostawię samych. –puściła do mnie oko, a ja tylko przewróciłam oczami.
    -Chodź do mnie do pokoju. –pociągnęłam go za rękaw.
    -Więc, czego chciał ode mnie?
    -Coś mówił, że masz przygotować jakiś plakat czy coś. –odpowiedział.
    -Plakat! Ja nie wierze w to co słyszę. –opadłam z sił na łóżko.
    -Spokojnie. Z tego co wiem to Violetta ma w końcu zrobić go.
    -Aha. I dlatego tu przyszedłeś aby mi to powiedzieć. –odwróciłam się do Nataniela.
    -W sumie to tak i nie. –spojrzałam pytająco na niego.
    -Wiesz… od początku roku byłaś na każdej lekcji i myślałem, że coś się stało. –powiedział zmieszany.
    -Słucham? Czyżbyś się martwił? Nie masz o co. Po prostu pojechałam do cioci. –chciał coś powiedzieć ale przerwał mu dzwonek z telefonu. Sięgnęłam po niego zobaczyć kto wysłał mi wiadomość.
            Cześć kochana. Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale dużo miałam na głowie. Chętnie byśmy się z tobą spotkali w ten weekend. Chcemy przyjechać do Cany-Barville. Babi.
Ja: Naprawdę! Tak się cieszę. Myślałam, że zapomnieliście o mnie. haha. Do zobaczenia.
Babi: My? Nigdy
    -Kto to? –spytał mnie chłopak.
    -Moja przyjaciółka z Paryża. Mają w weekend przyjechać.
    -No widzisz. A tak się martwiłaś.
    -Wiem. Nie chcesz może coś zjeść? –spytałam.
    -Nie, dziękuję. I tak się zasiedziałem. Pójdę już.
    -Oh, no dobrze.
    -Ale może innym razem skorzystam. –uśmiechnął się do mnie.
    -Zapraszam. –odwzajemniłam uśmiech. –Odprowadzę Cię. –jak powiedziałam tak zrobiłam.
    -To do jutra. –powiedział blond włosy.
    -Do jutra.