sobota, 12 września 2015

Rozdział 4




            Po piętnastu minutach znalazłam się w domu. Od razu skierowałam się do pokoju aby odpocząć, ale nie dane mi było odetchnąć nawet minuty gdyż do pokoju weszłam mama.
   -Jak było w szkole? –spytała.
   -A jak mogło być. Nudy, dziś tylko organizacja. –westchnęłam. Nie lubiłam jak ktoś od razu zaczynał temat szkoły po jej powrocie.
   -Poznałaś kogoś?
   -W zasadzie to tylko głównego gospodarza, Nataniela, bo jemu musiałam zanieść papiery, a w klasie nikogo nie znam.
   -Rozumiem. Słuchaj, dostałam pracę. –oznajmiła mi.
   -To świetnie. Co będziesz robiła? –spytałam, byłam dość ciekawa bo w Paryżu to robiła karierę modelki.
   -Zostałam stewardessą.
   -Czyli to się wiąże z częstymi wyjazdami, czyli mnie zostawiasz.
   -No wiem. Ale poradzisz sobie na pewno. Domu raczej nie rozniesiesz w dym. –zaśmiała się, a ja razem z nią.
   -Więc kiedy zaczynasz?
   -Niestety dziś. I wrócę dopiero na twoją siedemnastkę, czyli nie będzie mnie jakiś…
   -Na prawie półtora miesiąca wyjeżdżasz? –przerwałam jej.
   -Taka praca. Przepraszam. Jedyny plus tego, że będziemy z czego żyły. Będę tobie co miesiąc wysyłać pieniądze, więc nie zostawiam Cię bez niczego.
   -Świetnie. –powiedziałam oschle. –A teraz wybacz ale idę na spacer do parku, tak jak sobie obiecałam. –mama tylko pokiwała głową.
            Założyłam buty i wyszłam. W sumie to było mi trochę przykro. Ledwie co się przeprowadziłyśmy, a już zostaje sama. Nawet nikogo tu nie znam. Założyłam słuchawki i kierowałam się w stronę parku.
            Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam, że jestem już parku. Szłam dalej, i dalej. W pewnym momencie zauważyłam w krzakach sporą grupkę małych, puchowych kociaków. Kucnęłam przy nich, aby się im bliżej przyjrzeć. Sądziłam, że się mnie przestraszą ale o dziwo te na mnie się rzuciły.
   -Ale wy słodkie jesteście. Ktoś musiał być głupim aby was porzucić. –Wszystkie kociaki zaczęły się łasić.
   -Pewnie jesteście głodne. Chętnie bym coś wam dała ale nic nie mam. –nagle usłyszałam czyjś głos, nie mówię, że tan ktoś mnie przestraszył.
   -Prawda, że są słodkie. –po głosie poznałam, że był nim chłopak.
   -Jeja… chcesz abym zawału dostała. Nie nauczono Cię, że się nie skrada.
   -Nauczono, ale nie mogłem się powstrzymać –nagle zaczął się śmiać.
   -Bardzo śmieszne. –gdy się odwróciłam, aby zobaczyć kim był, okazało się, że to ten sam blondyn co w szkole.
   -Nataniel?
   -Tak to ja. Przepraszam ale twoja mina –i znów wybuchnął śmiechem.
   -To ja już lepiej pójdę. –powiedziałam i już miałam iść ale mnie zatrzymał.
   -Nie, poczekaj. Skoro już tu jesteś to może chciałabyś ze mną nakarmić te głodomory.
   -To ty je karmisz?
   -Ta, przychodzę tutaj jak mam dość siedzenia w domu.
   -Rozumiem. –pokiwałam głową i kucnęłam obok niego.
            Trochę porozmawialiśmy, pośmialiśmy się. Trochę on o sobie opowiedział, trochę ja. Dowiedziałam się, że ta lalunia w szkole to jego siostra.
   -A ty? Masz rodzeństwo? –spytał.
   -Ja? Um …
   -A kto? Widzisz kogoś innego tutaj?
   -No nie. –zaśmiałam się.
   -Słuchaj, ja już powinnam chyba wracać. –starałam się zmienić temat. Nie lubiłam mówić o tym co się stało. Szybko wstałam i szłam szybkim krokiem do domu. Zostawiłam tam zdezorientowanego Nataniela. Ale mało mnie to obchodziło. Przy wejściu na kogoś wpadłam, ale nawet nie przepraszając szłam dalej.
   -Jak chodzisz! –tylko tyle usłyszałam

#Nataniel
            Dziwne. Coś nie tak powiedziałem czy co? Zrzuciłem z siebie kota który siedział na mnie i uznałem, że pójdę za nią. Kiedy za nią szedłem, widziałem jak wpada na chłopaka, którym był chyba Kastiel, ale się nawet nie zatrzymała. Usłyszałam tylko Kastiela.
   -Jak chodzisz!
            Kiedy się odwrócił i mnie zauważył, od razu się skierował w moją stronę. W tym momencie wiedziałem, że już jej nie dogonię.
   -Nataniel? Co ty tu robisz?
   -Stoję nie widać? –nie przepadałem zbytni za nim.
   -A może ta dziewczyna to przez ciebie tak wybiegła?
   -Nie twoja sprawa. –gdy tak dłużej przy nim stałem i się sprzeczałem, zauważyłem podobieństwo do Katiny. Nie wiem może już zgłupiałem.
   -Co się tak na mnie gapisz? Mam coś na twarzy? –spytał się mnie.
   -Tak, nie, zresztą nie ważne. –postanowiłem, że w szkole to sprawdzę.
   -Czekaj! Nie skończyłem z tobą! –krzyknął Kastiel.
   -A ja tak. Mam inne sprawy na głowie niż sprzeczanie się z tobą! –odkrzyknąłem, i wyszedłem z parku.

#Katina
            Trzasnęłam drzwiami i nawet nie zważając na mamę weszłam do pokoju mając nadzieję, że nie wejdzie tutaj. Ale czar prysł gdy położyłam się na łóżko.
   -Co się stało?
   -Nic, wyjdź! –krzyknęłam do niej.
   -Przecież widzę, że coś nie tak.
   -Po prostu, nie mogę zapomnieć. –powiedziałam już spokojniej, bawiąc się małą gitarą na rzemyku.
   -Słonko. –domagała się.
   -Nie, nie mów, że będzie dobrze. Wyjdź chcę zostać sama. –powiedziałam.
   -Kiedy wyjeżdżasz? –spytałam zanim wyszła z pokoju.
   -Za godzinę. –i wyszła.
            Leżałam tak dość długo. Nie mogłam zapomnieć o tych latach kiedy byliśmy wszyscy.
Nawet nie pamiętam jak on, oni wyglądali. Po pół godzinach czułam, że zasypiam.
            Wybiegłam naprzeciw, chcąc uciec od mojego brata, który mnie gonił. Krążyliśmy tak wokoło rodziców, śmiejąc się.
   -Katina chcesz aby pomógł Ci Demon w pościgu?
   -Taaakkk!
   -To nie fer! Czemu jej zawsze pomagasz a nie mi?
            Obudziłam się cała spocona. Zerknęłam na zegarek który wskazywał 22:00. Zeszłam do kuchni, aby się napić. Usiadłam na kanapie popijając sok. Zauważyłam, że jakaś kartka leży na stoliku. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.
Droga Kati.
Jeśli to czytasz to pewnie już wstałaś. Nie chciałam Cię budzić, z twojego snu.
Jestem zapewne teraz już w samolocie. Pamiętaj tylko, aby dbać o siebie. Zostawiłam trochę pieniędzy byś mogła zrobić zapas do lodówki. Bądź pilną uczennicą. Mama :)
            Wyrzuciłam list do kosza, poszłam wziąć prysznic, przebrałam się w piżamkę i poszłam znów spać. W końcu muszę być wyspana na jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz