-Kati!
Za dziesięć minut wyjeżdżamy! –z dołu usłyszałam jak mama krzyczała.
-Zaraz schodzę! –odkrzyknęłam jej.
Gdy już chciałam wychodzić z mojego
pokoju coś we mnie pękło. Tak strasznie jest opuszczać to miasto w którym
spędziłam sporo lat. A ten pokój… Coś czuje, że trudno będzie mi zaklimatyzować
się w nowym miejscu.
Zeszłam na dół i kierowałam się w
stronę wyjścia aby wpakować bagaże do auta. Wróciłam jeszcze na chwile do domu,
żeby zabrać moją torebkę w której miałam najważniejszą rzecz, czyli komórkę.
Chociaż sama nie wiem po co mi ona jeśli jej w ogóle nie używam.
-Kat, wsiadaj. Nie ma co opłakiwać. W Cany-Barville
też będzie nam dobrze.
-Może, nie wiem.
Kiedy już wsiadałam do samochodu
usłyszałam stłumiony krzyk mniej więcej 100 metrów ode mnie.
-Katina! Poczekaj! –wiedziałam dokładnie do
kogo należy ten głos.
-Babi? Co ty.. wy tu robicie? –ujrzałam
jeszcze Iana i Polla.
-Myślałaś, że bez pożegnania damy Ci
odjechać? –powiedziała.
-Nie lubię pożegnań, przecież wiecie.
-No cóż, mówi się trudno i żyje się dalej. Z
nami nie wygrasz. –zaśmiał się Pollo.
-No wiem. –również się zaśmiałam.
-A więc to ten dzień kiedy nas opuszczasz? –spytał
Ian.
-Nom, niestety. Mama stwierdziła, że będzie
lepiej jak dwa dni wcześniej przed rozpoczęciem roku znajdziemy się w Cany-Barville.
–uśmiechnęłam się do nich.
-Ale super! Będziesz miała niedaleko morze.
–Zaklasnęła Babi.
-I to mnie jedynie motywuje. Lecz jak siebie
znam to pierwszego dnia w szkole zrobię z siebie idiotkę, hahaha.
Jeszcze chwile pogadaliśmy, a potem się
pożegnaliśmy. Ależ będzie mi ich brakowało. Zawsze trudno mi jest znaleźć nowe
przyjaźnie. Bo może nie wyglądam, ale jestem osobą dość nieśmiałą. Wsiadłam do
samochodu, mama odpaliła silnik i ruszyłyśmy.
-Więc. Ile się tam jedzie z Paryża? –spytałam
-Dwie i pół godziny.-pokiwałam głową, i założyłam słuchawki włączając
muzykę która sprawiała, że czułam się tak jakby wakacje się dopiero zaczęły. A
była nią: Pitbull - Fun ft. Chris Brown.
***
-Właśnie wjechałyśmy do Cany. –usłyszałam głos rodzicielki, stłumiony
przez muzykę.
Za oknem widziałam dość
ładne miasteczko. Gdy Berta, bo tak
miała na imię mama skręciła w boczną uliczkę zauważyłam piękny park. Nawet dużo
osób w nim było, pewnie korzystają z ostatnich dni wakacji. Nie mogłam oderwać
oczu od tego parku. Kiedy z moich oczu znikał ten piękny widok udało mi się
jedynie zobaczyć jeszcze wielkie drzewo na górce. Po budowie rozpoznałam, że na
pewno był nim dąb. Obiecałam sobie, że będę częstym gościem tego iż parku.
Gdy
poczułam, że auto się zatrzymało i usłyszałam, że jesteśmy na miejscu, powolnym
ruchem wysiadłam. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Przede mną stał
piękny domek jednorodzinny. Co prawda był zwykłym domkiem lecz mi się każdy
podoba, gdyż mam słabość do domków. Niedaleko zauważyłam las. Mogę się przyznać
bez bicia, że podobało mi się tutaj.
Wyciągnęłam
moje bagaże i weszłam do mojego nowego domku. Położyłam bagaże na korytarzu i
poszłam pomóc wnosić kolejne. Kiedy wszystko znalazło się w środku mama oprowadziła
mnie troszkę. Na dole była kuchnia połączona z salonem oraz toaleta. Następnie zaprowadziła
mnie do mojego pokoju. Znajdował się na piętrze. Po prawej była sypialnia Berty,
po lewej był mój pokój i naprzeciwko
łazienka. Otworzyłam drzwi do mojego nowego pokoju i zauważyłam piękne meble z
jasnego drewna, na lewej ścianie była szafa, pod oknem biurko, a naprzeciw
łóżko, a ściany były koloru jasno żółtego.
-Naprawdę mi się tu podoba. –powiedziałam szeptem bardziej do siebie,
ale Berta to usłyszała.
-Cieszę się, że jednak spodobało Ci się tutaj. –uśmiechnęła się do mnie.
-Najbardziej spodobał mi się ten pobliski park. Widziałaś go? Musimy się
tam wybrać na spacer. –powiedziałam na jednym tchu.
-Bardzo chętnie, ale ja nie mogę. Muszę zająć się szukaniem nowej pracy.
Ale ty możesz iść jeśli chcesz. –w jej głosie nie słyszałam już takiego
entuzjazmu jak przed wyjazdem.
-Dlaczego nie chcesz? Praca nie ucieknie na pewno jakąś znajdziesz w
ciągu jednego dnia. –zaśmiałam się.
-Katina, nie zmuszaj. Powiedziałam, że nie chce tam iść. –więcej już nic
nie powiedziała. Zastanawiam się czemu nie chce tam iść. No ale cóż jej strata.
Zbiegłam
na dół po moje rzeczy aby się jeszcze dziś rozpakować i mieć już to z głowy.
Muszę znaleźć czas aby się wyspać przed następnym rokiem szkolnym. Jak ja nie
cierpię chodzić do szkoły. Fajnie by było gdybym poznała jakąś koleżankę, bo o
chłopaka to się nie martwię, gdyż żaden na mnie nigdy nie patrzy. Może to
jeszcze nie ten czas na wspaniałą miłość. Zresztą komu się śpieszy. Mamy całe
życie aby spotkać kogoś komu będzie można zaufać. Jedyne co mnie jeszcze
przeraża to nazwa mojej nowej szkoły, Liceum Słodki Amoris.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz