sobota, 12 września 2015

Rozdział 2





  -Kati! Za dziesięć minut wyjeżdżamy! –z dołu usłyszałam jak mama krzyczała.
  -Zaraz schodzę! –odkrzyknęłam jej.
            Gdy już chciałam wychodzić z mojego pokoju coś we mnie pękło. Tak strasznie jest opuszczać to miasto w którym spędziłam sporo lat. A ten pokój… Coś czuje, że trudno będzie mi zaklimatyzować się w nowym miejscu.
            Zeszłam na dół i kierowałam się w stronę wyjścia aby wpakować bagaże do auta. Wróciłam jeszcze na chwile do domu, żeby zabrać moją torebkę w której miałam najważniejszą rzecz, czyli komórkę. Chociaż sama nie wiem po co mi ona jeśli jej w ogóle nie używam.
  -Kat, wsiadaj. Nie ma co opłakiwać. W Cany-Barville też będzie nam dobrze.
  -Może, nie wiem.
            Kiedy już wsiadałam do samochodu usłyszałam stłumiony krzyk mniej więcej 100 metrów ode mnie.
  -Katina! Poczekaj! –wiedziałam dokładnie do kogo należy ten głos.
  -Babi? Co ty.. wy tu robicie? –ujrzałam jeszcze Iana i Polla.
  -Myślałaś, że bez pożegnania damy Ci odjechać? –powiedziała.
  -Nie lubię pożegnań, przecież wiecie.
  -No cóż, mówi się trudno i żyje się dalej. Z nami nie wygrasz. –zaśmiał się Pollo.
  -No wiem. –również się zaśmiałam.
  -A więc to ten dzień kiedy nas opuszczasz? –spytał Ian.
  -Nom, niestety. Mama stwierdziła, że będzie lepiej jak dwa dni wcześniej przed rozpoczęciem roku znajdziemy się w Cany-Barville. –uśmiechnęłam się do nich.
  -Ale super! Będziesz miała niedaleko morze. –Zaklasnęła Babi.
  -I to mnie jedynie motywuje. Lecz jak siebie znam to pierwszego dnia w szkole zrobię z siebie idiotkę, hahaha.
            Jeszcze chwile pogadaliśmy, a potem się pożegnaliśmy. Ależ będzie mi ich brakowało. Zawsze trudno mi jest znaleźć nowe przyjaźnie. Bo może nie wyglądam, ale jestem osobą dość nieśmiałą. Wsiadłam do samochodu, mama odpaliła silnik i ruszyłyśmy.
  -Więc. Ile się tam jedzie z Paryża? –spytałam
  -Dwie i pół godziny.-pokiwałam głową, i założyłam słuchawki włączając muzykę która sprawiała, że czułam się tak jakby wakacje się dopiero zaczęły. A była nią: Pitbull - Fun ft. Chris Brown.

***

  -Właśnie wjechałyśmy do Cany. –usłyszałam głos rodzicielki, stłumiony przez muzykę.

            Za oknem widziałam dość ładne miasteczko. Gdy  Berta, bo tak miała na imię mama skręciła w boczną uliczkę zauważyłam piękny park. Nawet dużo osób w nim było, pewnie korzystają z ostatnich dni wakacji. Nie mogłam oderwać oczu od tego parku. Kiedy z moich oczu znikał ten piękny widok udało mi się jedynie zobaczyć jeszcze wielkie drzewo na górce. Po budowie rozpoznałam, że na pewno był nim dąb. Obiecałam sobie, że będę częstym gościem tego iż parku.

            Gdy poczułam, że auto się zatrzymało i usłyszałam, że jesteśmy na miejscu, powolnym ruchem wysiadłam. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Przede mną stał piękny domek jednorodzinny. Co prawda był zwykłym domkiem lecz mi się każdy podoba, gdyż mam słabość do domków. Niedaleko zauważyłam las. Mogę się przyznać bez bicia, że podobało mi się tutaj.

            Wyciągnęłam moje bagaże i weszłam do mojego nowego domku. Położyłam bagaże na korytarzu i poszłam pomóc wnosić kolejne. Kiedy wszystko znalazło się w środku mama oprowadziła mnie troszkę. Na dole była kuchnia połączona z salonem oraz toaleta. Następnie zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Znajdował się na piętrze. Po prawej była sypialnia Berty,  po lewej był mój pokój i naprzeciwko łazienka. Otworzyłam drzwi do mojego nowego pokoju i zauważyłam piękne meble z jasnego drewna, na lewej ścianie była szafa, pod oknem biurko, a naprzeciw łóżko, a ściany były koloru jasno żółtego.

  -Naprawdę mi się tu podoba. –powiedziałam szeptem bardziej do siebie, ale Berta to usłyszała.

  -Cieszę się, że jednak spodobało Ci się tutaj. –uśmiechnęła się do mnie.

  -Najbardziej spodobał mi się ten pobliski park. Widziałaś go? Musimy się tam wybrać na spacer. –powiedziałam na jednym tchu.

  -Bardzo chętnie, ale ja nie mogę. Muszę zająć się szukaniem nowej pracy. Ale ty możesz iść jeśli chcesz. –w jej głosie nie słyszałam już takiego entuzjazmu jak przed wyjazdem.

  -Dlaczego nie chcesz? Praca nie ucieknie na pewno jakąś znajdziesz w ciągu jednego dnia.  –zaśmiałam się.

  -Katina, nie zmuszaj. Powiedziałam, że nie chce tam iść. –więcej już nic nie powiedziała. Zastanawiam się czemu nie chce tam iść. No ale cóż jej strata.

Zbiegłam na dół po moje rzeczy aby się jeszcze dziś rozpakować i mieć już to z głowy. Muszę znaleźć czas aby się wyspać przed następnym rokiem szkolnym. Jak ja nie cierpię chodzić do szkoły. Fajnie by było gdybym poznała jakąś koleżankę, bo o chłopaka to się nie martwię, gdyż żaden na mnie nigdy nie patrzy. Może to jeszcze nie ten czas na wspaniałą miłość. Zresztą komu się śpieszy. Mamy całe życie aby spotkać kogoś komu będzie można zaufać. Jedyne co mnie jeszcze przeraża to nazwa mojej nowej szkoły, Liceum Słodki Amoris.


           























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz