Właśnie
wchodziłam na dziedziniec szkoły, kiedy ktoś mnie zaczepił.
-Hej ty! –usłyszałam czyjś krzyk. Odwróciłam
się w stronę osoby, którą okazał się czerwono włosy chłopak. Ciekawe czego chce
ode mnie.
-Nie powinnaś mi czegoś powiedzieć?
–patrzyłam się na niego jak głupia. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie rozumiem? Co miałabym powiedzieć i to
jeszcze tobie?
-Na przykład przepraszam.
-Że co?! Za co miałabym Cię przepraszać, hm?
-Nie udawaj głupią. Wczoraj, jak wychodziłaś
z parku, wpadłaś na mnie i nawet nie raczyłaś przeprosić.
-Ach, to. Śpieszyłam się. Sorka. –to powinno
mu raczej wystarczyć.
-Tylko
tyle?
-A czego byś chciał więcej. Nie widziałam
Cię. Zostaw mnie już w spokoju i idź innych zaczepiać. Śpieszę się.
-Co tak agresywnie, mała? –wyszczerzył swoje
białe zęby. Miałam już go, i tej rozmowy dość, wyminęłam go i weszłam do
szkoły. Coś czułam, że dzisiejszy dzień nie będzie należał do udanych.
Ruszyłam w stronę klasy gdzie miałam
mieć właśnie polski. Usiadłam w mojej ławce czekając na resztę. Chwile po tym
usłyszałam dźwięk dzwonka. Do sali weszła klasa, a za nią nasza pani.
-Cześć. Mam nadzieje, że mogę się dosiąść?
–odwróciłam się do tej osoby kiwając głową, że może usiąść.
-Jestem Rozalia, a ty?
-Katina. –podałam jej rękę.
-Czy to nie ty na którą wpadłam ostatnio?
–spytałam.
-Zgadza się. Ale to też była moja wina.
Poznałaś już kogoś tutaj? –spytała i wskazała na klasę.
-Nie. Znam tylko ciebie, Nataniela, no i
troszkę tego tutaj. –wskazałam palcem na czerwonowłosego.
-Nataniela to każdy chyba w tej szkole zna.
A tego za nami też znam.
-Naprawdę? Skąd?
-No cóż. Mój chłopak Leo ma młodszego brata,
który jest jego przyjacielem, i dość często bywa u nich.
-Acha. Rozumiem. –Rozmawiałyśmy tak dłuższą
chwile, i pewnie byśmy rozmawiały dalej, ale pani musiała zakłócić tą rozmowę
sprawdzeniem obecności.
-Army Kentin? –Jestem. –za każdym razem
patrzyłam jak ktoś wygląda, może mi się to przydać.
-Blue Charlotta? –Jestem.
-Cake Li? –Jestem.
-Casual Alexy? –Jestem.
-Casual Armin? –Jestem.
-Panowie jesteście rodzeństwem? –spytała nauczycielka.
-Tak. Niestety. –powiedział jeden z nich.
-Rozumiem. Krazel Kim?
-Jestem.
-Mini Melania? –Jestem.
-Pink Iris? –Jestem.
-Salas Katina? –Jestem.
-Salas Kastiel? –Jestem.
-A wy też rodzeństwo? Kastiel nigdy nie
chwaliłeś się, że masz siostrę.
-Bo
nie mam czym się chwalić. –odparł.
-Po prostu taki zbieg okoliczności. To, że
mamy takie same nazwiska nie musi od razu oznaczać, że jesteśmy rodziną,
prawda? –wtrąciłam się do rozmowy.
-To prawda, no dobrze to lecimy dalej. Slow
Rozalia?
-Jestem.
-Smile Amber? –Jestem.
-Spring Violetta? –Jestem.
-No dobrze, to wszyscy. Widzę, że góruje u
Was żeńska część. Dziś nie będzie normalnej lekcji. Możecie ze sobą
porozmawiać, zapoznać. Na pewno nie mieliście na to jeszcze okazji.
Jak powiedziała
tak też zrobił się szum w klasie. Nagle Rozalia chwyciła mnie za nadgarstek i
kazała iść w stronę grupki naszej klasy aby się zapoznać.
-Hejka wszystkim. Jestem Rozalia, a to
Katina. –odezwała się.
-Siemka. –nie za bardzo lubiłam takie lekcje
integracyjne, no ale co zrobić. Wszyscy fajnie ze sobą rozmawialiśmy. Nagle
zauważyłam, że w naszej grupce nie ma Kastiela. Odwróciłam się w stronę gdzie
powinien siedzieć, i tam był. Słuchał muzyki i kołysał się na krześle. Coś mnie
podkusiło, aby do niego podejść.
-Hej. Nie chcesz się dołączyć? –spytałam i
wskazałam na grupkę osób.
-Nie dzięki. Nie lubię takiej szopki.
-Serio?! To tak jak ja. Ale można
powiedzieć, że Rozalia mnie do tego zmusiła. A, czego słuchasz?
-Teraz to radia, tak jakoś. Znudziły mnie
ostatnio moje piosenki. Zresztą co Cię to? Rano nie chciałaś gadać.
-A ty to chciałeś? Nie udawaj teraz greka.
Gdyby nie to, że na ciebie wpadłam to pewnie byś się dziś do mnie nie odzywał. -wstałam
i poszłam.
-Co za gbur. –jeszcze powiedziałam na
odchodne.
-Słyszałem!
-No i trudno! –ja tu chce być miła, a ten
gbur na to nie pozwala.
Reszta lekcji minęła dość szybko.
Przez cały dzień rozmawiałam z Rozalią, wszędzie razem chodziłyśmy. Nawet
zaprzyjaźniłam się z resztą klasą, jedynie Amber i jej koleżanki nie przypadły
mi do gustu, no ale cóż zawsze znajdzie się chociaż jedna taka osoba w klasie.
Kastiela nie widziałam przez resztę dnia, ale nie obchodziło mnie to zbytnio. Myślałam
też o wczorajszym dniu. Może powinnam pójść do Nataniela, przeprosić go za
wczoraj, że tak nagle uciekłam.
-Halo? Słuchasz mnie?
-Ta..ak, tak.
-A więc co mówiłam?
-Co?
-No właśnie widzę jak mnie słuchasz.
–zaśmiała się.
-I z czego się tak śmiejesz. Nie można się
zamyślić. –powiedziałam.
-Nie
no można, można –dalej się śmiała. –Ale strasznie przypominasz mi brata Leo. On
też ma takie jazdy, jak ty przed kilkoma chwilami. hahahaha
-Bardzo śmieszne, hahaha. Wiesz zanim
pójdziemy do domu chciałabym jeszcze coś załatwić. Więc nie czekaj na mnie.
-Ach tak. A co masz tak ważnego do
załatwienia niż spotkanie ze swoją przyjaciółką.
-Przyjaciółką? –spytałam.
-No tak. Nigdy nie miałam przyjaciółki, a
gdy Cię poznałam wiedziałam, że to będzie coś więcej niż tylko koleżeńska
znajomość. I chyba się nie myliłam, bo jak na pierwszy dzień to dobrze się
dogadujemy. –ależ Raza ma gadane.
-W sumie to coś w tym jest.
-To świetnie. Do zobaczenia. –przytuliła
mnie na pożegnanie i ruszyła w stronę wyjścia. A ja skierowałam się do pokoju
gospodarza.
Stuk,
stuk, stuk - zapukałam
-Proszę.
–usłyszałam. Trochę nie pewnie weszłam.
-Nie przeszkadzam? –chłopak jak na zawołanie
podniósł wzrok.
-Katina? Nie, nie. Właśnie skończyłem. Coś
się stało?
-Nie, tylko… chciałam Cię przeprosić za
wczoraj.
-Nic się nie stało. Chociaż przyznam, że
zdziwiło mnie twoje zachowanie.
-Po prostu…, nie lubię tego tematu.
-Nic nie szkodzi, nie wiedziałem, że to taki
wrażliwy temat dla ciebie. –czułam jak spłynęła mi samotna łza, ale szybko ją
wytarłam. Czułam, że za raz się rozkleję, a tego nie chciałam.
-To ja już pójdę. –chciałam już stamtąd wyjść
i znaleźć się w domku.
-Poczekaj… -nie dałam mu dokończyć tylko
wyszłam.
-Katina! –nie chciałam z siebie robić
tchórza, więc się zatrzymałam.
-Tak? –sytałam.
-Mogę Cię odprowadzić? –spytał.
-W sumie… -nie dane było mi dokończyć.
-Nie chce słyszeć sprzeciwu.
-No dobra. Co mi szkodzi. –uśmiechnęłam się.
-To super.
Szliśmy połowę drogi w ciszy.
Strasznie krępującej ciszy, jak dla mnie. Nie lubiłam iść razem z kimś i nic
nie mówić. Więc musiałam ją przerwać
-Zawsze nic nie mówisz jak z kimś idziesz?
-Tak.
-Żarty sobie robisz, prawda? Przyznaje, że
jestem nieśmiała, ale nie do tego stopnia, aby się nie odezwać jak z kimś wracam.
–nagle zaczął się śmiać.
-A tobie co się stało?
-Gdybyś nie widziała swojej miny.
-A ty znów się ze mnie nabijasz. Po prostu
świetnie. –udałam obrażoną i ruszyłam szybszym krokiem.
-No ej! Nie obrażaj się. To tylko żarty.
–udawałam dalej nie dostępną. I nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod
moim domem. Wyjęłam klucz zamiarem otworzenia już drzwi, miałam przekręcić zamek, ale…
-Poczekaj. –nagle go ruszyło sumienie.
Odwróciłam się do niego twarzą do przodu.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś aż
taka… -nie mogłam już wytrzymać i zaczęłam się śmiać.
-Hahahaha…
Szkoda, że ty nie widzisz swojej miny. Hahahaha.
-Osz ty... podstępna, mała…
-Spróbuj dokończyć, a dostaniesz w twoją
blond włosom czuprynę.
-Dobra, dobra, bez nerwów. –wziął ręce do
góry w geście obronnym. Lecz kiedy to powiedziałam nie mogłam się powstrzymać i
trzepnęłam go znienacka.
-Ał! A to za co.
-Za całokształt. –i wybuchłam śmiechem.
-Bardzo śmieszne.
-Wybacz, ale… -wskazałam na drzwi.
-Ach rozumiem, chcesz się mnie już pozbyć.
-To nie tak, po prostu mam dość dzisiejszego
dnia.
-Dobra, nie tłumacz się. Też mam ochotę
rzucić się na łóżko.
-No widzisz, To pa.
-Do zobaczenia Katina. –już miałam się
odwrócić, ale znalazłam się w jego objęciach.
-Nataniel?
-Przepraszam, ale coś mnie podkusiło. –powiedział
i odszedł. Stałam tam jeszcze chwile, a potem znalazłam się już na kanapie
popijając sok.
Mimo, że dzisiejszy dzień zapowiadał
się nie fajnie, to okazał się dość miły. Nataniel jest naprawdę spoko gościem. A
jeszcze Rozalia. Naprawdę super z niej będzie przyjaciółka. Trajkocze jak
oszalała, ale mi to nie przeszkadza. Z nią się raczej nie będę nudziła. Jutro
piątek, więc może zaproszę ją do siebie na noc. Mamy i tak nie ma, a samotny
weekend, to nie udany weekend, hahaha. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos smsa.
Spojrzałam na wyświetlacz, a tam nie znany numer.
Nieznany numer: Dziękuję za miły, chodź krótki spacer. Nataniel ;)
Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo
było dość przyjemnie, ale jedno pytanie się nasuwa. Skąd mam mój numer
telefonu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz