środa, 10 października 2018

Rozdział 26

Rozdział 26 








*Kastiel*
     Wiedziałem, że kiedyś dojdzie do takiej sytuacji gdy Katina się odnajdzie i wszystkiego się dowie. Ale to w jakim stanie była i jak pobiegła... 
   -Gdzie ona pobiegła... -odezwała się matka
   -Teraz to się interesujesz? A wcześniej nie było po co?! -miałem wielki żal do matki gdy zabierała Kati od nas. Jest coś co jej obiecałem i dotrzymam słowa.
    -Ja za nią pobiegne tak bedzie najlepiej. I nawet się mogę domyśleć gdzie mogę ją znaleźć. -Nie miałem ochoty więcej nic mówić więc pobiegłem do dobrze znanego mi miejsca. 
  
*Martin i Berta*
   -O jakim wypadku ona mówiła? -spytał
   -Eh...
   -Coś Ty jej nagadała?
   -Powiedziałam,że jej tata z bratem zginęli w wypadku samochodowym. -Zamarłem..Teraz też rozumiem zachowanie Katiny jak była u Nas w domu. Nawet tego nie skomentowałem. Może też tak bym powiedział sam nie wiem.
    -Miejmy nadzieję, że Kas ją znajdzie z nim bedzie bezpieczna. A teraz nie pozostaje nic tylko pojechać do domu i czekać na jaką kolwiek informacje.

*Kastiel*
      Wbiegłem do parku i nie myliłem się zauważyłem ją skuloną pod drzewem. Siedziała tam taka bezbronna. Teraz wiedząc, że siostra się odnalazła i to była dziewczyna co irytowała mnie, to w stosunku do niej będę się o wiele lepiej odnosił. Tak wiem zdziwieni moim nagłym innym charakterem. No ale co wy byście zrobi na moim miejscu czy nawet jako chłopak z dziewczyną.
   Podszedłem do niej i usiadłem obok niej.
  -Katina? -nie zareagowała
  -Kati? -Dalej nic ale...
  -Większość życia żyłam świadomością, że mój tata i brat nie żyją. Nawet ich nie pamiętałam a bardzo bym chciała. -westchnęła i usłyszałem znowu szloch.
   -Spójrz na mnie. -Powiedziałem. Wtedy ona podniosła głowę. Wyglądała straszenie. Opuchnięte oczy, łzy spływające.
   -Też się czuje winny... Obiecałem tobie, że Cię znajde. A jak już się pojawiłaś nawet Cie nie poznałem. -zakłopotany podrapałem się po karku. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.
    -Kas.. Odnalazłeś. -Po tych słowach mnie przytuliła. Po chwili odwzajemniłem uścisk. Była taka drobna. Wtedy wpadłem na pewien pomysł. Podniosłem ją. Ta lekki wydała z siebie pisk.
   -Coś Ci pokaże. -Obszedłem całe drzewo a było ono dość duże. Postawiłem ją na nogi i..
   -To tu. -Wskazał palcem na pień. Znajdowały się tam wyryte nasze inicjały
   -Ojejku... One są... -Dotknęła je i się uśmiechnęła. Czyżby komuś lekko się poprawiło
   -Są i mają się dobrze. A teraz mała choć zaprowadze Cię do domu. -ta się wzdrygnęła.
   -Nie chce tam dziś iść. Rozumiesz? Nie chce ... -Wyjąłem telefon i wykonałem szybko telefon.
   -Załatwione mała.
   -Chcesz dostać w łeb za tą małą? -usmiechnąłem się chytrze.
    -Czyżby humorek wracał? - Ta wysunęła mi język.
    -Lepiej schowaj ten język. Z Kastielem się nie zadziera. -ta nagle wybuchła śmiechem.
    -Ciebie się nie boje. To co idziemy? -Spytała 
     -Pewnie chodź.
     -Hmmm... W zasadzie gdzie mnie prowadzisz? 
     -Mój przyjaciel nas przenocuje.

   
   

wtorek, 9 października 2018

Rozdział 25

Kto lubi wielkie powroty? Dawno mnie tu nie było, ale powracam. Nie obiecuje, że rozdziały będą dodawane regularnie, ale napewno każdy czekał choć na ten wyczekiwany dzisiejszy rozdział. 😀

Rozdział 25

    -Jak długo masz zamiar uciekać i co przede wszystkim okłamywać ciągle córkę - Spojrzałam pytającym wzrokiem na obojga.
    -Co?! -wypaliłam z ust. Ta tylko westchnęła, wysiadła z samochodu, i stanęła w miejscu gdzie ją znalazłam kilka minut temu
    -Masz rację, to może chociaż usiądźmy na tamtej ławce? -zaproponowała. A ja dalej nie mam pojęcia co się tu dzieję. A Kas milczy jak grób, odcięli mu język czy jak. Gdy byliśmy bliżej ławki nie wytrzymałam
    -Czy ktoś może mi w końcu wytłumaczyć o co chodzi?!?!
         Matka westchnęła i usiadła na ławce a razem z nią Martin. Kastiel wszystko obserwował z boku ale jak chwilowo na niego spojrzałam hmmm... strach? żal? ból? Trudno stwierdzić co w nim siedziało. Gdy usłyszałam jak zaczyna mówić Berta wróciłam wzrokiem na nią.
   -To wszystko działo się dzień przed Twoimi piątymi urodzinami. Był piękny, słoneczny dzień. Wybraliśmy się wszyscy na spacer. - I tu wskazała chłopaków. -Byliście dla siebie jak oczko w głowie. Biegaliście po parku, my z tatą szliśmy tuż za wami. Wtedy zaczęłaś gre berka -tu się lekko zaśmiała.

*12 lat wcześniej*
-Berek! – krzyknęła dziewczynka
-Znów ja…
-Nie mas szans bracisku
-Założymy się
Dziewczynka z piskiem zaczęła uciekać i biegać wokół swoich rodziców. W pewnym momencie usłyszała od taty
-Katina chcesz aby pomógł Ci Demon w pościgu?
-Taaakkk!
-To nie fer! Czemu jej zawsze pomagasz a nie mi?
Lecz nagle zapaliła mu się światełko w głowie, że przecież Demon jest jego i na pewno będzie po jego słowie.
-Demon nie pozwól mu mnie złapać, dobze? 
Piesek tylko słodko zaszczekał spojrzał się na biegnącego chłopca i z dzikim pędem wybiegł w jego stronę. Zdezorientowany chłopiec zaczął krzyczeć, i kazał jedynie się zatrzymać pieskowi lecz nic nie zadziałało. Zanim się odwrócił, żeby zobaczyć gdzie jest jego kochana siostrzyczka znalazł się plackiem na trawie a na nim siostra i Demon liżący go po całej twarzy. Wszyscy bez wyjątków zaczęli tarzać się ze śmiechu.

5 minut później…
-Chodźcie dzieciaki pod tamten dąb, tam zrobimy sobie piknik –powiedziała mama
-Świetny pomysł kochanie –podszedł do niej i pocałował w usta
-Fuuujjjjj!! –krzyknęło w tym samym momencie rodzeństwo i zaczęli wbiegać pod górkę aby dotrzeć do wielkiego drzewa.
Zanim doszli rodzice Kastiel wziął siostrzyce na barana, podszedł bliżej pnia, wyjął swój nożyk i wygenerował na pniu swoje inicjały i Katiny. Później powiedział, że to będzie nasze drzewo.
-Kocham Cię bracisku, najmocniej na świecie –przytuliła go mocno, a on odwzajemnił go
-Wiem o tym. Ja ciebie bardziej. I pamiętaj, że będę zawsze przy tobie i nie dam nikomu Cię skrzywdzić.

*Katina*
    Gdy to opowiadała to nie wierzyłam w to co mówi. To było jak mój sen ale tym razem w szczegółach. Powoli zaczęłam go rozumieć.
-To był piękny dzień, który nie koniecznie wesoło się zakończył. -mówiła
-Ciekawe dla kogo. -prychnął Kas
-Po powrocie do domu poszłaś z Kastielem to pokoju. W tamtym momencie zaczęło się robić głośniej w domu bo nie dałam rady znosić już kłamstw. Powiedział Twojemu tacie, że odchodzę i chce Was zabrać. Robiąc kariele modelki nie da się trzymać dobregi związku i miałam romans z moim fotografem. Wyszła straszna kłótnia.

***
   -Co Ty do mnie w ogóle mówisz?! -krzyknął Martin -Czy Ty myślałaś choć o dzieciach?!
   -Proszę uspokój się... Co do dzieci zabieram je - mówiąc to zauważyła Kasa stojącego na schodach
   -Nigdzie mnie nie zabierzesz! -krzyknął chłopczyk. Wbiegł spowrotem do pokoju.
   -Kas? Co się dzieję? Boje się... -powiedziała przerażona dziewczynka. On się na nią spojrzał i ją mocno przytulił
  -Nie bój się mała. 
  -Pff... Nie mów do mnie mala -oburzyła się i się zaczeli śmiać. W tym samym momencie weszła do nich mama.
  -Katina choć z mamą.
  - A Kasi? 
  -Kastiel zostaje z Tatą. - ta przy drzwiach się wyrwała i biegiem wpadła w brata.
  -Odnajde Cię Kati -szepnął jej do ucha. Podszedł do niej tata i dał jej całusa w czółko. 
   -Bądź dzielna tak? -pokiwała główką. Ten jeszcze zapiął jej bransoletkę z małą połówką gitary.
    
*Katina*
      Poczułam łzy... I odróchowo dotknęłam nadgarstka gdzie znajdowała się owa bransoletka. Nie miałam ochoty dłużej tego słuchać.
   -Dość. -powiedziałam -Nie chce już tego słuchać. Nie chce na Ciebie patrzeć. Cały czas mnie okłamywałaś. Wypadek tak? -Ta wstała i się chciała zbliżyć.
   -Nie, nie podchodź. -chciałam zostać sama. Zaczęłam biec przed siebie. Cały czas ciagle ktoś mnie ranił. Najpierw przyjaciele, teraz ona... Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod dębem...



I jak kochani? Spodziewaliście się czegoś takiego? Pewnie większość bedzie zła, że znowu w takim momencie przerwany rozdział haha Ale czego się nie zrobi dla akcji 
Pozdrawiam
     

piątek, 9 września 2016

Rozdział 24

Na wstępie, po raz już nie wiem który przepraszam, gdyż obiecałam wcześniej rozdział. Ale nie mogłam się zmotywować oraz brak weny. Ten rozdział pisze "dwa dni", czemu w cudzysłowie, ponieważ zaczęłam go wcześniej ale, że nie szło mi pisanie zostawiłam go w spokoju i dziś nagle mnie tknęło by go dokończyć.I tak właśnie przybywam do Was z rozdziałem :D Chciałam jeszcze dodać, że dnia 27 sierpnia 2015 o godzinie 15:19 (specjalnie wyszukałam xd) minął rok od kiedy zabrałam się za pisanie tego tu opowiadania. Dziękuję Tym którzy są tu przez cały czas ze mną. Zachęcam do dalszego zostania i razem kontynuować losy naszych bohaterów.  Chciałabym także podziękować Tym dzięki którym zmotywowałam się do pisania tego iż opowiadania ;) No ale nie będę się rozpisywać bo i tak już długo czekacie na rozdzialik. ;*










Rozdział 24

         Lubię wieczory, jest cisza, spokój normalnie niebo w gębie. Ale podczas takich wieczorów, przebywa wiele myśli. Myślimy najczęściej o rzeczach które nigdy się nie wydarzą lub użalamy się nad sobą. W tej chwili właśnie przeglądam sobie facebooka gdzie oczywiście nic ciekawego nie ma.
Normalny człowiek pewnie już by spał ale ja o dziwo wcale nie chce spać. Boję się, że znów będzie śnił mi się sen który nawiedza mnie prawie każdej nocy. Żebym jeszcze wiedziała jakie on ma przesłanie ale nic. Trochę chore to już się robi. Właśnie miałam po raz już setny od nowa ogląda faca kiedy ktoś próbował się do mnie dodzwonić, tym kimś był James. Ostatni raz rozmawiałam z nim jakoś na początku tygodnia.
   -Halo? - spytałam szeptem
   -Cześć Kati
   -Co się stało? -spytałam
   -A nic, spać nie mogę, a pomyślałem, że zadzwonię do ciebie, choć wiedziałem, że i tak będziesz spać, no ale proszę jednak nie. Mam nadzieję, że nie obudziłem
   -Nie coś ty, też własnie nie mogę zasnąć i też nie chce, żeby znów mi się to przyśniło - tak opowiadałam mu o tym moim chorym śnie
   -Oj, dalej cię męczy? -spytał
   -Taak.. niestety
   -Nie myśl o tym, to tylko sen. Wiesz, głupio mi trochę, że się nie odzywałem ale chce naprawić to
   -Nie przesadzaj, ja nie jestem lepsza. Fajnie, że cię poznałam
Rozmawialiśmy ze sobą z jakieś dwie godziny o wszystkim i o niczym, no ale w końcu muszę być trochę wyspana na jutro, dlatego też pożegnałam się z nim i poszłam lulu.
         W zasadzie spałam bardzo krótko, gdyż miałam ten dziwny sen. Wzięłam długi prysznic, przebrałam się w dres bo po co ubierać się już tak jak na pogrzeb skoro o dziwo ma być popołudniu. Poszłam zrobić sobie śniadanie i włączyłam tv. Gdy śniadanko zjedzone a w tv nic konkretnego nie leciało wsadziłam naczynia do zmywarki i wróciłam do pokoju. Po drodze natknęłam się na mamę mówiąc jej, że pójdę się jeszcze przejść na spacer i wrócę tak, aby się zdążyć przygotować oraz abyśmy się nie spóźniły. Tak naprawdę umyłam tylko zęby, złapałam słuchawki i tak jak stałam wyszłam. Szłam sobie w stronę pobliskiego lasku. Nie myśląc o niczym, oraz wsłuchując się w piosenki znalazłam się w miejscu które zwą lasem. Lubię to miejsce, jest inne powietrze oraz można się wyciszyć. Spoczęłam na kamieniu które akurat znalazło się przy mnie. Odłączyłam słuchawki i słuchałam śpiewu ptaków jakie mają zwyczaj bywać w lesie. Siedziałam tak z pół godziny, gdy już był czas aby zbierać się do domu.
          Dziesięć minut przed wyjściem byłam już gotowa. Znalazłam jakieś ciuszki które się nadają, ogarnęłam włosy i znalazłam mój rzemyk z połową gitary. Nie mam pojęcia dlaczego go nie nosiłam przez tak długi czas, no ale znaleziony, i już bezpiecznie spoczywa na prawym nadgarstku. Czekałam właśnie na moją rodzicielkę, aż zejdzie i będziemy mogły już jechać do tego kościoła. Droga mi się strasznie nudziła, z mamą nie zamieniłam prawie ani słowa ale to norma. Ale było widać, że czymś się denerwuję. Raz odważyłam się spytać, ale zbyła mnie pretekstem...
   -Wszystko w porządku? -spytałam
   -Tak, tak
   -Na pewno? Widzę, że się denerwujesz czymś
   -To nic, problemy w pracy.. - odpowiedziała, a po chwili już wysiadałyśmy. Dziwnie tak spotkać rodzinę w takich okolicznościach. I możecie mnie uznać za nie normalną, ale mignęła mi gdzieś czerwona czupryna i ten, no ale skąd tu Kastiel niby miał się wziąć? haha..
          Po skończonej uroczystości pogrzebowej udaliśmy się na cmentarz. Stojąc gdzieś w gronie wujków i cioć mój wzrok był utkwiony przez dłuższą chwilę w kogo, w naszego kochanego Kastielka. Po chwili znalazł się przy nim ojciec jego. I widząc, że ten człek też się na mnie patrzy, tylko w jego oczach było można zobaczyć strach? Sama nie wiem trudny człowiek. No ale wracając jego ojciec zwrócił wzrok w moim kierunku i zauważając mnie miał w oczach współczucie? Boże to wszystko takie dziwne. Kiedy wszystko się skończyło moja mama znikła, a ja szybko ruszyłam na poszukiwania. Znalazłam ją przy samochodzie w towarzystwie ich? To się robi coraz bardziej dziwne.
    -Możesz mi wyjaśnić co Pan Martin i on - tu wskazałam na rudzielca - tu robią? -od razu spytałam prosto z mostu
    -Oni? Nic, z tym Panem pracuje przyszedł się przywitać. -niby dostałam odpowiedź prawda ale czułam, że coś tu nie gra
    -I byli na całym pogrzebie? -nie dawałam za wygraną
    -Wsiadaj, wracamy do domu -co proszę?! Nigdy tak jak dziś mi się nie wymigała od odpowiedzi. A Ci stali i patrzyli to na mnie to na nią jakby nie mieli innego zajęcia. To jest takie ughh.. nie mam już nawet słowa na to. Zrezygnowana już chciałam wsiadać do samochodu..
    -Berta, daj spokój. -usłyszałam od strony Pana Martina, który mówił w kierunku mamy
    -Jak długo masz zamiar uciekać i co przede wszystkim okłamywać ciągle córkę - Spojrzałam pytającym wzrokiem na obojga.
    -Co?! -wypaliłam z ust. Ta tylko westchnęła, wysiadła z samochodu, i stanęła w miejscu gdzie ją znalazłam kilka minut temu
    -Masz rację, to może chociaż usiądźmy na tamtej ławce? -zaproponowała. A ja dalej nie mam pojęcia co się tu dzieję. A Kas milczy jak grób, odcięli mu język czy jak. Gdy byliśmy bliżej ławki nie wytrzymałam
    -Czy ktoś może mi w końcu wytłumaczyć o co chodzi?!?!
            c.d.n.



Wiem, wiem... Jak na mnie to strasznie krótki rozdział.Pozdrawiam, no i zapraszajcie innych :) Im nas więcej tym raźniej^^ Buziaki ;*






















środa, 17 sierpnia 2016

Przeprosiny...

Witam Was wszystkich serdecznie :) 
Chciałam Was bardzo, ale to bardzo przeprosić za moją nieobecność..
Blog nie jest zawieszony, ale mam zanik weny, do tego różne zajęcia w ciągu dnia.
Jeśli to czytacie i zaglądacie do mnie jeszcze proszę o tak zwanego solidnego kopa w dupę :D
Ześlijcie mi wenę haha 
Całuję i pozdrawiam ;*
 Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się kolejny rozdział ;)

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 23




            Od ostatniego zdarzenia minął dość długi czas. Nie dawno były ferie zimowe a już mamy weekend majowy. Pewnie weźmiecie mnie za jakąś nie normalną lub jakoś nie taką, ale nie minął tydzień od kłótni z Natem a rozmawialiśmy ze sobą jakby nic się stało. Kastiel dość jakby to ująć wściekł się? Nie wiem jak go ogarnąć, ale wiem jedno co go to interesuje co ja robię, wiem, że nie zbyt przepada za nim ale to nie znaczy, że ja też muszę. Kastiela w ogóle nie mogę rozgryźć. Raz jest dobry, czuły, a raz wredny do szpiku kości. Co do moich przyjaciół których nie sądziłam, że spotkam ostatnio widziałam się wczoraj. Od Rozy dowiedziałam się, że na majówkę jedzie razem z Leo na domki, było widać, że bardzo się cieszy. Kentin za to ma spędzić majówkę na miejscu, więc nie będę sama. Od Rozy dowiedziałam się też, że nie długo poznam w końcu Lysandra brata Leo. Ja nie wiem co jej tak zależy, żebym go poznała. Nie muszę poznawać nowych znajomości, zresztą wątpię, żebym jakieś dobre wrażenie.
            Powiem wam, że jak na początek maja jest super pogoda i ma się ona utrzymać przez następne kilka tygodni. Aktualnie siedzę nad brzegiem basenu mocząc sobie tylko nogi. Siedzę sobie tak i siedzę, przy okazji rozglądając się i oglądam dom. Ale przez te moje rozmyślanie nawet nie zauważyłam, że znikł gdzieś mój towarzysz do którego zgodziłam się tu przyjść. Gdzie tu nagle wyłania się z pod wody centralnie przede mną.
      -Nad czym ty tak rozmyślasz? –Boże zawał..
      -Bosze…. Chcesz, żebym zawału dostała? –złapałam się za miejsce gdzie powinno być serce
      -Hahahah… Szkoda, że nie widziałaś swojej miny –i z czego on tak rży
      -Ha Ha Ha, bardzo śmieszne doprawdy. –jeszcze czuję tą adrenalinę która towarzyszy w takim momencie.
       -Oj przeraszam… -oparł się po bokach basenu, wspiął się i … pocałował? Co on sobie wyobraża..
       -Co to miało być!?! –zerwałam się na równe nogi.
       -Całus? –nie no on sobie kpi ze mnie. Poszłam ubrać moje buty, nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej.
       -Katina! Co ty robisz? –wyszedł z basenu i stanął koło mnie
       -Ubieram buty nie widać? Co ty sobie w ogóle myślałeś? Że co.. Pocałujesz mnie, i co?!
       -To było nagłe, nie przemyślałem tego… -plątał się w tym co mówił
       -Nie interesuje mnie to! Pa Nataniel… -przeszłam przez ogródek i skierowałam się do domu.

***

Siedząc w domu sięgnęłam po telefon i wybrałam numer którego dawno nie używałam.
      -Katina?
      -Halo? James?
      -Boże to naprawdę ty! –jestem pewna, że w tej chwili by się na mnie rzucił
      -Przepraszam, ale ty też się długo nie odzywałeś.
      -Tak wiem, przepraszam. No ale co Cie sprowadza. –westchnęłam i mu opowiedziałam wydarzenie które miało miejsce jakieś dwadzieścia minut temu.
      -Co za padalec! Nie dotarło za pierwszym razem, że nic tego! –chyba nie potrzebnie mówiłam mu
      -James.. Spokojnie.
      -Jak ja mam być spokojny! Jakbym miał taką możliwość dałbym chłopakowi w pysk.
      -hahhah…
      -Nie śmieszne, ale prawdziwe – i sam wybuchł śmiechem
      -Tak Tak –nagle z dołu usłyszałam, że mama mnie woła na dół
      -Eh.. Muszę kończyć mama mnie woła
      -No trudno. Do usłyszenia, mam nadzieję, że częściej – jestem pewna, że tak jak ja teraz on się uśmiecha
      -Też mam taką nadzieję. Pa –odłożyłam telefon i zbiegłam na dół. A tam co… Widok zapłakanej mamy. Aż mnie zamurowało bo nigdy przy mnie nie płakała. Podeszłam bliżej i weszłam do kuchni, żeby nalać sobie soku przy okazji.
      -Co się stało? –spytałam
      -Za pewne nie pamiętasz wujka Josha. –nikt taki nie przychodził mi do głowy więc jakaś dalsza rodzina czy coś
      -Nie zbyt. A co z nim? –wzięłam łyk sok, i czekałam aż coś powie w końcu.
      -Bo widzisz, miał wypadek w pracy, był operowany, operacja się udała lecz w nocy on..
      -On?
      -Prawdopodobnie pod koniec tego tygodnia maja będzie jego pogrzeb… - zatkało mnie, niby nie znałam go ale jednak..
       -Ale jak to? Miał operację która się udała tak?
       -Później okazało się, że były komplikacje podczas operacji i następne godziny były tymi kiedy było trzeba czekać, rozumiesz? –kiwnęłam głową na tak. 



No to się porobiło hyhy

piątek, 22 kwietnia 2016

LBA #3

Serdecznie dziękuję za kolejną już trzecią nominację skierowaną dla mnie. Dostałam ją od Nejm Mjen , bardzo Ci dziękuję kochana. Lecz czasem się zastanawiam skąd tyle, jeżeli mój blog wcale nie jest taki super na jaki wygląda... 

Przy okazji chciałam Wam podziękować za już ponad 3 tys. wyświetleń. Coraz więcej się robi, co jest wielkim szokiem...

 

A oto odpowiedzi na pytania :

1) Co Cię skłoniło do napisania opowiadania nawiązującego do gry Słodki Flirt?
 Na podobne pytanie już odpowiadałam, więc w skrócie powiem, że jakiś rok temu wkręciłam się w czytanie tego tupu ff, też kilka osób chciało żebym spróbowała coś sama, i miałam motywacje. I tak dziś macie już 21 rozdziałów :)
2) Skąd czerpiesz inspiracje?
Hmm... Ze wszystkiego, dosłownie. Filmy, bajki, teledyski, swoje życie czasami, też czytając inne opowiadania które są dobre na brak weny 
3) Czego nie znosisz  w ludziach?
ohhh.... Dużo tego jest. Nienawidzę tych co myślą tylko o sobie, że nie patrzą na innych. Najgorsi są też Ci co przez długi okres nie odzywają się, a tu nagle coś od Ciebie chcą. Lub jeszcze lepiej jak sama coś dajesz jak chcą a sami Ci nie pomogą. Taka dwulicowość, arogancja... mogłabym opisywać ten temat długo ale przejdźmy może do następnego pytania...
4) Jaki jest Twój ulubiony blog i dlaczego?
Hmm... Trudne pytanie gdyż nie mam swojego ulubionego bloga. Ale mogę Wam podać blogi które polecam. Mianowicie:
slodkiflirtczarnamozaika.blogspot.com
jessica-w-slodkim-amorisie.blogspot.com
amoursucrette.blogspot.com
a-miało-byc-jak-w-niebie.blogspot.com
zpk13.blogspot.com
5) Co cenisz w ludziach?
Zaufanie to przede wszystkim, bez niego nie ma nic. Szczerość tak samo. Ale też poczucie humoru które też jest dobre, bo zaraźliwe. Pomocni powinni być.
6) Gdybyś mogła być przez 2 dni zwierzęciem, jakie byś wybrała? Dlaczego właśnie te?
Zawsze chciałam być wilkiem czy psem. Kocham je. Wilki są silne, odważne. Chciałabym choć przez jeden dzień poczuć się silna. Pozapominać choć o codzienności i żyć 
7) Co robisz w wolnych chwilach?
Słucham muzyki, czytam ff, piszę z znajomymi, jeśli chcę wychodzę na rolki, czasem się zdarzy, że porysuję
8) Twoje największe marzenie?
Mieć psa, to jest moje wielkie marzenie od małego
9) Twój ideał mężczyzny/kobiety?
Cóż... Ideałów nie ma... Ale pomocny, w którym by się miało oparcie, kochający, czuły, przy którym można poczuć się bezpiecznie oraz komu można zaufać
10) Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
W tym problem, że nie mam bladego pojęcia, choć powinnam już to wiedzieć...






















  

Rozdział 22



Po dość długiej przerwie zdołałam napisać kolejny rozdział. W sumie w czasie kiedy go pisałam powinnam oglądać film na polski, lekturę "Zbrodnia i Kara" ale jakoś chyba jednak wolę napisać rozdzialik. Troszku krótki ale na temat :D 
Przepraszam Was za nie obecność ;( Ale postaram się nadrobić ;) Mam nadzieję, że jesteście jeszcze?






#Kastiel
            Właśnie szedłem na ostatnią lekcję, już przed wejściem usłyszałem, że ktoś się kłóci, byłem nawet ciekaw kto, bo nie pierwszy raz się słyszy blondaska który by wśród tych wszystkich się kłócił. No ale wszedłem już na korytarz a tu ni stąd ni zowąd wpadła na mnie moja najbliższa osóbka którą miałem się opiekować a danego słowa nie dotrzymałem. Ale nic by nie zwróciło mojej uwagi gdyby nie to, że Kati płakała?
    -Sorry-odpowiedziała gdy na mnie wpadła, pewnie sądzicie, że ja taki buntownik ale naprawdę jestem chłopakiem z miękkim sercem i z przeszłością taką samą jak ona, lecz ona nic nie pamięta.
    -Kat? Co się stało? –ona tylko na mnie spojrzała i wyszła. Nawet nie wiecie jak bardzo bym chciał się do niej przytulić a nie mogę. Od razu podążyłem wzrokiem na blondyna, byłem wkurzony a zarazem smutny coś nie do opisania.
    -TY! –zwróciłem jego uwagę i podążyłem w jego stronę. –Coś ty jej zrobił?! Widzisz jak ona wygląda?!? –palcem tknąłem go w klatkę piersiową.
    -Nie twoja sprawa! –jak on śmie..
    -Właśnie, że moja, bo… -ughh, przecież nie mogę powiedzieć
    -Bo? –razem z Rozalią w tym samym momencie odpowiedzieli, jeszcze jej tu brakuje.
    -Bo moich kumpli się nie rani, bo potem ma się ze mną do czynienia
    -Ah tak..?! Wiesz nawet jakbym chciał nie powiem Ci bo to sprawa pomiędzy mną a Katiną, więc nie wtrącaj się z łaski swojej. –no no blondasek się zmienia, wiem czego chce ale Kati nie jest warta jemu. Miałem go dość, olałem wszystkich i wyszedłem z szkoły w poszukiwaniu Katiny. Jedynym miejscem gdzie mogła się zaszyć, bo na pewno nie dom bo i tak tam nikogo nie ma może być…

#Katina
            Boże… A ja już myślałam, że Nataniel jest naprawdę spoko chłopakiem, że zrozumie za pierwszym razem. Raz mi pomaga a raz jest chamem. Usiadłam pod drzewem i wtedy spłynęły niekontrolowane łzy. Tyle bym dała, żeby mieć super rodzinkę i żeby był tu ze mną teraz mój brat. Podkuliłam nogi pod brodę i schowałam głowę.
            Minęło kilka minut a ja usłyszałam jak ktoś siada. Podniosłam głowę i zdziwienie, pan wielce szanowny dupek siedzi przy mnie. Nie wiem czy się śmiać czy płakać.
      -Mała, wyglądasz strasznie –pff…
      -Trudno się mówi! Po co tu przyszedłeś? Bo pocieszać czy coś raczej nie w twoim stylu.
      -Mała, po prostu chciałem Ci powiedzieć, że wygarnąłem temu dupkowi – o kim on gada?
      -O czym ty? –ah… w myślach się trzepnęłam on tylko i wyłącznie mówi o Natanielu…
      -Słyszałeś?? Zresztą od kiedy ty bronisz takie jak ja?
      -Nie dało się nie słyszeć, zresztą kumpli moich zawsze stoję murem. –na co swój figlarny uśmieszek wysłał i wstał. Po czym podał mi rękę a ja się głupio spojrzałam na niego
      -Nie patrz się tak na mnie, nie zostawię Cię tu samej. Chodź odprowadzę Cie –Podałam mu rękę, żeby wstać. Przez całą drogę nic się nie odzywałam, nie miałam zamiaru, zresztą o czym bym miała z nim rozmawiać. Chyba o tym jak wielkim jest dupkiem..
            Po kilku minutach drogi stałam pod domem. Spojrzałam przelotnie na czarnowłosego i nic nie mówiąc weszłam do domu.