sobota, 12 września 2015

Rozdział 3




Bal, coś za czym nie przepadam. Ale suknia którą dostałam mnie zmotywowała, aby pójść na ten bal. Czułam się na parkiecie nieswojo. Wszyscy się cieszą, bawią, tańczą z przyjaciółmi, a ja jak ten palec stoję na środku auli. Nagle zauważyłam go-dobrze zbudowany, włosy białe, a światło które na niego padało sprawiało, że włosy stawały się jakby srebrzyste. Zaczął iść w moim kierunku. Niby był coraz bliżej, ale nie widziałam jego twarzy. Zamknęłam oczy. Poczułam jego dłonie na mojej twarzy. Nie musiałam otwierać oczu, aby wiedzieć co się teraz wydarzy. Mój pierwszy, prawdziwy pocałunek. Już dwóch lub więcej chłopaków mnie całowało, lecz on całował tak, że zapominałaś co się dzieje w około. Kiedy odsunął się ode mnie …
   -Katina wstawaj!
   -Co? –zapytałam zaspana.
   -Dziś pierwszy dzień szkoły. Pamiętasz? –spytała mnie mama, odsłaniając żaluzje przez co słońce które dobijało się do środka strasznie raziło mnie w oczy.
   -Za dziesięć minut chcę Cię widzieć na dole, jedzącą już śniadanie.
   -Przecież jest dopiero szósta trzydzieści, a do szkoły mam na ósmą. Mam pełno czasu.
   -Ale wiem, że strasznie powoli Ci wszystko idzie z rana, więc Cię szybciej obudziłam. –zaśmiała się i wyszła z pokoju.
            A więc to wszystko był tylko sen. Dlaczego w takim momencie przyszła mnie obudzić. Jakie moje sny są porąbane, hahaha. Niektóre sny mogłyby się spełniać, ale wiadomo, że żadne sny się nie spełniają.
            Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam moje włosy spinając je w kucyka. Jeszcze tylko zarzuciłam na siebie jasno niebieskie rurki i do tego pierwszy lepszy T-shirt. Zeszłam na dół do kuchni, zrobiłam sobie kanapki i zasiadłam naprzeciwko Berty zajadając.
   -Boisz się pierwszego dnia w nowej szkole? –spytała.
   -Trochę.
   -Dasz radę, na pewno. Będę przejeżdżać koło twojego liceum, podwieźć Cię?
   -Czemu nie. Przynajmniej zapoznam drogę jaką będę się poruszać przez najbliższy rok. –upiłam ostatni łyk herbaty. I skierowałam się do pokoju jeszcze po plecak.

***

            Kiedy po niecałych piętnastu minutach znalazłam się pod szkołą, stwierdziłam, że jest ona wielka ale pewnie to tylko złudzenie. Pożegnałam się jeszcze z mamą i skierowałam się ku głównego wejścia. Aby dojść do nich trzeba przejść przez dziedziniec na którym było dość dużo osób zważając na godzinę. Po drodze widziałam jakąś lalunie która się śmiała ze swoimi koleżankami, gdy koło nich przechodziłam. Dlaczego lalunia - kilo tapety na twarzy, typowa blondynka, na pewno ma wszystkich nauczycieli owiniętych wokoło palca.
            Otworzyłam wielkie drzwi i zobaczyłam duży hol. Po lewej stronie były szafki. Oczywiście musiał się także znaleźć wiszący transparent „Witajcie z powrotem w Słodkim Amorisie” – nic dodać nic ująć. Wszędzie widać było szwendających się ludzi. Nagle zobaczyłam, że komuś wypadła kartka gdy zamykał szafkę. Zabrałam ją chcąc oddać, ale jeszcze zerknęłam, że to były nuty.
   -Ej, coś Ci wypadło! –krzyknęłam, ale chyba widać, że bez skutku.
   -Ej ty, dziewczyno z czerwonymi włosami! –i w tedy się odwróciła.
   -O jejku, sorry, wzięłam Cię za dziewczynę.
   -Czy możesz mi oddać moją kartkę? –spytał chłopak o pięknych szarych oczach, jeszcze nigdy nie widziałam nikogo o takim kolorze oczu.
   -Pewnie. To ty jesteś muzykiem? –spytałam.
   -A ty jesteś mentalistą? –odpowiedział pytaniem na pytanie.
   -Haha, bardzo śmieszne. Nazywam się Katina, to mój pierwszy dzień tutaj.
   -Witam. Czy możesz mi oddać kartkę? –oddałam mu kartkę, którą wcześniej mu niedałam.
   -A gdzie jest…
   -Dziękuję. –powiedział i poszedł.
            Świetnie. Wyjść na idiotkę pierwszego dnia. odwróciłam się, chcąc szukać mojego celu, ale na kogoś wpadłam. Znalazłam się na podłodze. Gdy otrzepałam się zauważyłam przed sobą siedzącego blondyna. Zmierzyłam go od góry na dół. Miał piękne bursztynowe oczy. Wstaliśmy w tym samym momencie. Czułam, że zrobiłam się cała czerwona, zważając, że wcześniej dość długo na niego patrzyłam.
   - Bardzo Cię przepraszam. Nie zauważyłem Cię. Ty na pewno jesteś Katina? –odparł
   - Tak, to możliwe, nie wiem za bardzo. –pierwszy raz tak się zachowywałam.
   -Ja jestem Nataniel, główny gospodarz.
   -Właśnie chciałam Cię szukać. –uśmiechnęłam się do niego.
   -A więc zapraszam Cię do mojego drugiego domu. –otworzył drzwi przy których staliśmy.
   -To są moje dokumenty. –wręczyłam mu. To chyba jedyna szkoła, której pierwszy dzień tak wygląda. Nie ma żadnych lekcji oprócz jednej z wychowawcą abyśmy mogli się wszyscy zapoznać, ani apelu, tylko sama organizacja.
   -Dziękuję. To jest twój kluczyk i numerek do twojej szafki. Masz teraz w sali, która znajduje się na końcu korytarza, więc nie powinno Ci sprawić trudności aby ją odnaleźć.
   -Dzięki.
   -Gdybyś kiedyś czegoś potrzebowała lub nawet porozmawiać to znajdziesz mnie tutaj. A teraz wybacz, gdyż nie jesteś jedyną osobą w kolejce do mnie.
   -Oh, przepraszam zasiedziałam się.
            Wyszłam opierając się o ścianę aby troszkę ochłonąć. Podoba mi się i można powiedzieć, że nie będzie między nami żadnych konfliktów.
            Skierowałam się ku mojej sali widząc tam sporą grupkę osób czekających zapewne na nauczyciela. Do moich uszu doszedł znów ten sam śmiech co na dziedzińcu. Super, będę w klasie z tą lalunią. Po kilku minutach pojawił się i nasz wychowawca. Weszliśmy do klasy. Ja od razu skierowałam się do przed ostatniej ławki pod oknem. Zawsze lubiłam to miejsce. Wszyscy inni też znaleźli swoje miejsca. Wyszło na to, że siedziałam sama ale nie przeszkadzało mi to.
            Naszym wychowawcą jest Pan Farazowski od historii.
   -Proszę was o ciszę! Rozdam Wam plan lekcji na najbliższy rok szkolny. –odezwał się. Wydaje się być spoko nauczycielem.
            Gdy doszedł do mnie, drzwi do sali się otworzyły a w nich ten sam chłopak co ze mną rozmawiał w tedy gdy zrobiłam z siebie idiotkę. Dziwne wydawało mi się, że jest rok starszy. Gdy go zobaczyłam od razu odwróciłam głowę do okna, aby nie spalić przypadkiem buraka.
   -Ach. Kto do nas zawitał. Ni kto inny jak Pan Salas. –gdy usłyszałam jego nazwisko zamarłam, odwracając głowę w stronę gdzie stał chłopak, przecież to takie same jak moje.
   -Dzień dobry, Pan gospodarzyk kazał dołączyć do tej klasy.
   -A więc to tak. Mam nadzieje, że tym razem bez problemu Pan zda. –a więc dobrze myślałam, że jest starszy. Chłopak tylko wzruszył ramionami i kierował się w moją stronę. Kiedy przechodził tuż koło mojej ławki nasze wzroki się spotkały. On tylko uśmiechnął się, jeżeli można to nazwać uśmiechem, i zajął miejsce za mną. Pan Farazowski coś jeszcze mówił, ale gdy zabrzmiał pierwszy dzwonek, wszyscy wybiegli aby jak najszybciej znaleźć się w domu.
            Na mój pech musiałam znów na kogoś wpaść.
   -Uważaj jak chodzisz. –powiedziała osoba, którą okazała się dziewczyna w długich białych włosach.
   -Przepraszam, ale ty też jesteś niczego winna.
   -No tak, przepraszam, ale śpieszę się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz