niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 21



~
Przed WF-em zaczepił mnie nasz kochany gospodarzyk, chciał żebym poszła do niego bo musze coś podpisać czy coś. Spojrzałam na Rozę bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Gdy weszliśmy do pokoju gospodarzy stanęłam przy biurku…
       -Więc co to za papiery? –Odwróciłam się do niego, a co zauważyłam, że zamknął za nami drzwi.
       -Nat?
       -Bo widzisz…. –przyznam, że pierwszy raz widziałam go takiego. Nawet trochę się go przestraszyłam, czułam się też można powiedzieć nie swojo w jego towarzystwie. Stałam ciągle w tym samym miejscu co stałam…
       -Nat… Co ty wyprawiasz? Daj te papiery i mnie wypuść!
       -Spokojnie, bo widzisz… nie ma żadnych papierów, to miała być wymówka do rozmowy.
       -Słucham?! O czym ty mówisz? Wypuść mnie, mam lekcje –chciałam wyjść ale wyjął kluczyk z zamka i schował do spodni… -Daj mi ten kluczyk, chce wyjść, i to nie jest śmieszne. –powoli już nie wiedziałam co robić
        -Usiądź, proszę, nic ci nie zrobię, chcę porozmawiać tylko z tobą na osobności. –ciągle patrzył na mnie i zrobił krok w moją stronę.
        -Ale nie rozumiem, nie mogłeś na przerwie czy po szkole, czy przyjść do mnie? I o czym chcesz ze mną rozmawiać? Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i, że ty wszystko zrozumiałeś?
        -Spokojnie, uspokój się to na początku, porozmawiamy i będziesz mogła wyjść. Usiądź –wskazał na kanapę. Nie wiem czemu ale usiadłam, może dlatego, że chce mieć to już z głowy i opuścić to miejsce… Nataniel chwilę chodził po pokoju ale w końcu stanął i usiał, a ja intuicyjnie się od niego odsunęłam. Wziął wdech i zaczął…
        -Ja wiem, że rozmawialiśmy, ale… -chciałam mu przerwać ale uniemożliwił mi to –Daj mi skończyć, wiem nic do mnie nie czujesz, że tylko nasze relacje zostają na etapie dobrzy koledzy, ale wiedz, że ja i tak będę walczył… -on się chyba nie słyszy.
        -Nataniel, ta rozmowa dąży do nikąd, bo cokolwiek będziesz robił to i tak się w tobie nie zakocham, możesz tylko popsuć nasze relacje, więc nie wiem co wolisz. A teraz –wstałam z kanapy –Chciałabym wyjść, wypuść mnie…
        -Jesteście siebie warci! –o czym on teraz mówi
        -Słucham?!
        -No ty i Kastiel, tacy sami, czy ty tego nie widzisz!
        -Nataniel?! Nie mam pojęcia o czym mówisz! Chcę wyjść. –miałam już dość dzisiejszego dnia i ich wszystkich. Nagle usłyszeliśmy pukanie. Taakk.. Moje zbawienie..
        -Katina?! Jesteś tam? –klamka zaczęła się ruszać. Spojrzałam na blondyna, a on nawet nie drgnął.
        -Otworzysz? –Spojrzałam na niego. On wstał, nic nie mówiąc wyjął kluczyk i otworzył drzwi, za którymi stała Rozalia.
        -Boże.. Wy tu ciągle byliście? Martwiłam się, miałaś pójść na chwilę, a nie było cię całą lekcję, za chwilę dzwonek. –I w tym momencie zadzwonił, spojrzałam przelotnie na dziewczynę i wyszłam. Nim wyszłam do końca z pokoju Nat mnie złapał za ramię. Odwróciłam się w jego stronę.
        -Puść mnie…
        -Kat,… -nie patrzyłam na niego…
        -Nic już nie mów, bo się pogrążasz, i z łaski swojej puść mnie… -wtedy na niego spojrzałam, a Roza się tylko przyglądała całemu zdarzeniu. Gdy poczułam, że poluźnił ucisk od razu szybkim krokiem wyszłam. Roza mnie jeszcze wołała ale miałam to już gdzieś, nawet nie szłam już na ostatnią lekcję. Przed wyjściem wpadłam na Kasa.
        -Sorry… -tylko tyle mu powiedziałam i otworzyłam drzwi, żeby wyjść
        -Kat? Coś się stało? –czrwonowłosy zagrodził mi wyjście. Ja tylko na niego spojrzałam, wyminęłam i wyszłam…





Witam Was... :) 
Znalazłam czas i napisałam jeszcze jeden rozdział, gdyż od jutra zaczynam z powrotem  szkołę i chciałam jakoś zakończyć ten czas, kiedy odnowiłam dodawanie rozdziałów. Niestety teraz nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, więc pozostaje wam tylko systematyczne zaglądanie na blog, aby nie opuścić kolejnych przygód. :)
Pozdrawiam ;*

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 20


Wchodzę dziś na bloga i co widzę, że jest już ponad 2 tys. wyświetleń. Jestem pod podziwem, nie sądziłam, że aż tyle będzie ^^ To co... dobijamy kolejne 2 tys. haha... Zapraszajcie znajomych z blogów czy nie wiem, żeby było nas więcej ^^ Zapraszam serdecznie ;) No i zapraszam na rozdział ;)
 


 Rozdział 20

*blip, blip,…*
            Ugh… Nienawidzę dźwięk budzika, no ale co zrobić…
      -Kat… wyłącz to cholerstwo…
      -Już, już… -razem z Rozalią przeciągnęłyśmy się i zaczęłyśmy po woli wstawać. Najpierw białowłosa poszła się odświeżyć a zaraz po niej poszłam ja. Poszłam do szafy i wybrałam zwykłe niebieskie rurki, do tego ciemną bluzę i poszłam do łazienki bo akurat się zwolniło. Ogarnięcie się zajęło mi krócej niż Rozie heh bo tylko dziesięć minut. Uszykowane zjadłyśmy po miseczce płatków i wyszłyśmy.
       -Kat, wiesz co mnie zdziwiło? –spojrzałam się pytającym wzrokiem
       -Hmm?
       -To, że Nat w ogóle nie walczył jak mu powiedziałaś co i jak.
       -Może po prostu zrozumiał, że to nic nie było, znasz moje zdanie na ten temat..
       -No wiem, wiem… Ale popatrz byś miała w końcu chłopaka, kiedy w końcu zostałaś zauważona, odrzuciłaś to, może jednak warto spróbować?
       -Roz… Ja, nie wiem…
       -Czego znów ona nie wie? –Jak na zawołanie oby dwie się odwróciłyśmy
       -Emm… Nie twój interes gburze –no bo kto inny mógł nie proszony się odezwać jak nie ta małpa.
       -Jak mnie nazwałaś?
       -Gburem! –wytknęłam mu język i zaczęłam uciekać.
       -O nie, pożałujesz –no pięknie nie minęła minuta i już zwisałam na jego barku
       -Masz mnie natychmiast puścić! Rozaaaa… Pomóż… -popatrzyłam na nią błagalnym głosem.
       -Już, już…. –Kas nie spodziewając się tego co dziewczyna miała zaplanowane zachwiał się i cała nasza trójka leżała na ziemi
       -Hahahaha… Roza, powiem Ci, że nie spodziewałam się, że się rzucisz na niego haha
       -Haha, też tego nie wiedziałam, to był taki odruch
       -Bardzo śmieszne, ha ha ha, ja też tu jestem – nawet nie zauważyłyśmy, że leżałyśmy na tym gburze. Spojrzałyśmy się na siebie i znów wybuchnełyśmy śmiechem, nawet u Kasa zauważyłam, że kącik ust poszedł do góry. Chwile tak poleżeliśmy ale zadzwonił dzwonek i było trzeba iść na biologie chyba o ile jeszcze dobrze pamiętam
        -A właściwie co tobie, że nie przyszedłeś spóźniony? –Spytała Roza jego gdy szliśmy do sali
        -A tak wyszło, coś ci nie pasuje?
        -Jejku, tylko pytam, spokojnie – wyrzuciła w powietrze ręce w geście obronnym na co się zaśmiałam
        -A ty czego się szczerzysz? Twój blondas grozi mi, że dyrektorka mnie wywali ze szkoły jak będę się tak spóźniał lub jak będę omijał w ogóle lekcje. –Wytrzeszczyłam na niego oczy
        -Słucham?! Po pierwsze nie mój! A po drugie nie może cię wyrzucić, co my bez ciebie zrobimy – uśmiechnęłam się, Roza zaśmiała się na moje słowa a Kas to olał co miałam do powiedzenia i usiadł w swojej ławce.
            Lekcja mijała powolnie, nauczycielka strasznie przynudzała, raz zerknęłam na Kastiela i nie wyglądał tak jak zawsze, był jakiś taki nie w sosie, nawet nie słuchał co babka mówiła do niego?
       -Salas!
       -Co?! –w końcu się oderwał i zwrócił się do niej.
       -A może grzeczniej?! Pytałam się pana co zapamiętałeś z lekcji? –Jak ona mnie wkurza, te jej sprawdzanie
       -A co mnie to? O biologii zapewne? Jak rozmnażają się króliczki? –zadrwił z niej, na co większość klasy się zaśmiała, ale mi nie było do śmiechu, bo miałam w głowie słowa Kasa, kurcze co Nat sobie myślał.
       -Tego za wiele… -zadzwonił dzwonek ale jeszcze dodała parę słów które ja usłyszałam wychodząc.
       -Skontaktuje się z twoimi rodzicami, twoje zachowanie jest naganne –Kas się na nią spojrzał i zaśmiał ale to nie był taki śmiech…
       -Co pani sobie myśli, jest pani pierwszy dzień w tej szkole, nie zna mnie pani, a co do rodziców to niech sobie pani dzwoni, matka nie wiem czy odbierze bo od jakiś 10 lat jej nie widziałem a ojciec jest w pracy, więc odebrać może odbierze ale nie zawita. – Wstał z ławki i wychodząc z sali trzasnął drzwiami. Stałam osłupiana…
       -Kas? -Spytałam nie pewnie. Ten się na mnie spojrzał
       -Wszystko słyszałaś?
       -No tak, ale…
       -Nie ma ale, zajmij się sobą mała a teraz wybacz… - poszedł sobie, nawet nie zareagowałam na słowo ‘mała’ bo nie miałam już sił się dziś z nim sprzeczać. Poszłam więc na angielski, byłam trochę spóźniona ale już olać to i tak baba z nami nic nie robi. Weszłam po cichu i czmychnęłam na miejsce obok Armina.
       -Salas! Spóźniona…
       -Przepraszam za spóźnienie –powiedziałam i położyłam się na plecaku który leżał na ławce
       -Coś się stało? –Spytał bliźniak
       -Nie, jest wszystko pod kontrolą, chyba –zamknęłam oczy i westchnęłam
       -Skoro tak, nie będę naciskał, a dziś próba
       -Dziś? Konieczne? –Spojrzałam się na niego. A ten kiwnął tylko głową.
       -Katina! Nie dość, że spóźniona to jeszcze rozmawia!
       -A co mam robić, i tak się pani obija, nic nie robimy, więc w czym rzecz! –powiedziawszy to i jak przeanalizowałam wszystko położyłam rękę na buzi.
       -Zostajesz po lekcji
       -Super...- westchnęłam i oparłam się o ramię Armina
       -Nie martw się nią, pogada i zapomni. –powiedział mi do ucha Armin, a już po chwili siedziałam naprzeciwko tej baby. W sumie to nie słuchałam jej, gdy usłyszałam słowa, że mogę już wyjść, po prostu wstałam i wyszłam. Przed drzwiami stała Rozalia razem z bliźniakami. Zaczęli mnie wypytywać co tam mi nagadała ale prawda jest taka, że sama nie wiem. Razem poszliśmy roześmiani na kolejną lekcje. Zostały nam jeszcze trzy w czym dwie ostanie to WF.
            Przed WF-em zaczepił mnie nasz kochany gospodarzyk, chciał żebym poszła do niego bo musze coś podpisać czy coś. Spojrzałam na Rozę bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Gdy weszliśmy do pokoju gospodarzy stanęłam przy biurku…
       -Więc co to za papiery? –Odwróciłam się do niego, a co zauważyłam, że zamknął za nami drzwi.
       -Nat?
       -Bo wiedzisz….





 PS. 
Czekam na komentarze od Was ;)

poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 19



            Rano obudziłam się z bólem pleców, cholerna kanapa. Zaspana poszłam do pokoju tam ległam na swoje mięciutkie łóżko i już powrotem zasypiałam gdy zadzwonił telefon. Od wczoraj mam już dość jakich kolwiek dzwonków i innych tego typu rzeczy. Ale ponieważ pięć minut nie dawał mi żyć więc odebrałam. Nie kontaktowałam, wiem jedynie, że prawie ogłuchłam przez piski Rozy i jedyne co zostało mi w głowie, że…
***
            Po jakiejś godzinie ktoś wpadł do mojego pokoju i rzucił się na mnie. Mało co zawału nie dostałam.
   -Boże…Roza… -co tu się dzieje
   -Powinnaś zamykać drzwi frontowe, no chyba, że chcesz zostać obrabowana. No i co ty robisz jeszcze w łóżku, przecież dzwoniłam i mówiłam, że wpadnę. –no tak telefon
   -Ah.. Sorka, ale w nocy zasnęłam na dole i rano byłam tak nie wyspana, że nawet nie wiem co mówiłaś do mnie przez telefon. –uśmiechnęłam się do niej.
   -No powiedzmy, że rozumiem, ale teraz słuchaj mam nowinę. –no i zaczęła opowiadać to o tym, że ten cały Lysander dzwonił, a co mnie to. Później, że niedługo obchodzi rocznicę z Leo i z tej o to okazji chciała abym to ja z nią poszła na zakupy ale wymigałam się jakoś, choć to było trudne, ale powiedzmy, że mam swoje sposoby. Tyle paplała, że ona jeszcze może znaleźć tyle tchu.
            Po dwu jak nie więcej godzinnym spotkaniu z Rozalią stwierdziłam, że już serio zostaję w łóżku. Zrobiłam sobie taki dzień lenia. Po piętnastu minutach zasnęłam.
Piękny, słoneczny dzień idealny na rodzinny spacer.
W parku gdzie było dość dużo osób biegało sobie szczęśliwe rodzeństwo.[…]
-Berek! – krzyknęła dziewczynka
-Znów ja…
-Nie mas szans bracisku
-Założymy się
Dziewczynka z piskiem zaczęła uciekać i biegać wokół swoich rodziców. W pewnym momencie usłyszała od taty[…]
Rodzeństwo stało pod drzewem, śmiejąc się z nie wiadomo czego. Kiedy rodzice przyszli, umilkli[…]
     -Katina? Kat… Obudź się… -poczułam czyjąś dłoń na policzku. Zerwałam się jak oparzona, byłam cała przepocona. Mam już dość tego sna, ciągle mnie prześladuje.
     -Kat? Wszystko wporządku. –wtedy uświadomiłam sobie, że nie jestem sama. Był obok blondyn, widziałam w jego oczach troskę.
     -Nat…Co ty tu? –nie umiałam się wysłowić.
     -Pomyślałem, że cię odwiedzę, a że nikt nie otwierał i drzwi były otwarte to wszedłem, dziwne, że nie zamykasz drzwi. No a potem ciebie zacząłem szukać, i znalazłem cała się trzęsłaś, mówiłaś coś przez sen. –wtedy usiadł  na łóżku a ja się w niego tuliłam sama nie wiem czemu.
     -Czemu akurat ja? Czemu mi się śni ciągle jeden i ten sam sen w kółko.
     -Spokojnie… -Przytulił mnie mocniej
     -A co to za sen? –spytał, a ja się odsunęłam od niego.
     -No… Po parku biega sobie szczęśliwe rodzeństwo, bawią się w berka, potem… śmieją się….
     -A co jest pomiędzy tymi wszystkimi czynnościami? No chyba, że nie chcesz mówić.
     -Powiedziałabym gdybym sama wiedziała, sen się urywa i mknie dalej a ja nie wiem o co chodzi. Czy ten sen coś znaczy? Nat ja już nie chce… -spojrzałam się na niego
     -Cii… Wszystko będzie dobrze, zobaczysz, ale nie wiem czy ten sen może coś oznaczać. –mówił ciągle z taką troską, uśmiechnęłam się w duchu. Wstałam zabrałam ze sobą jakieś luźne ubrania, powiedziałam Natanielowi, że idę wziąć prysznic i zaraz wracam. Po dwudziesto minutowym prysznicu, wyszłam ubrana, blondyna nie było w pokoju więc zeszłam na dół.
    -I jak? Już lepiej? –spytał i podał mi herbatę. Skinęłam głową na tak i usiadłam na kanapie.
    -Wiesz… -Nat usiadł obok i się spojrzał z pytającym wzrokiem.
    -Będziesz super chłopakiem i żeby ta dziewczyna to zauważyła bo inaczej będzie mieć ze mną do czynienia. –zaśmiałam się, ale Nat widziałam, że zrobił się dziwny, czyli Roza mówiła prawdę, faktycznie widać coś po nim, no ale…
    -Katina, bo… -przerwałam mu, zanim powie coś za dużo.
    -Ja wszystko wiem, widzę to, no i też Roza mnie w tym uświadomiła, ale zrozum ja nic nie czuję do ciebie. Jesteś moim dobrym kumplem ale nic więcej. Przepraszam jeśli myślałeś, że odwzajemnie to co ty czujesz.
    -Skoro tak, no rozumiem nie będę nikogo do czego zmuszać. Ale jednak w podświadomości myślałem, że jednak..
    -Źle myślałeś, ale to nic nie zmienia, jesteśmy dobrymi kumplami tak?
    -Tak, tak.. Wiesz skoro już lepiej się czujesz to już pójdę i tak się zasiedziałem. –wyszedł i tyle go widziałam. Ale tym razem wstałam i zamknęłam za nim drzwi. Zaniosłam pusty kubek do zmywarki, i tak zleciał mi dzień, w sumie nic nie zrobiłam oprócz spania hehe

***  
            Jak te ferie szybko mijają… Już końcówka ostatniego tygodnia. Trochę nudne były, ale dzień kiedy wszyscy byliśmy na sankach zapamiętam hehe, po drodze byłam sama kilka razy na spacerach, byłam też u białowłosej i tak zeszło. I znowu się zacznie, będzie trzeba znosić wszystkich całe dnie haha… Nauczyciele pewnie nie dadzą nam żyć, ale pocieszenie, że nie długo znów wolne bo majówka haha…. Nie ma to jak się pocieszyć. Siedzę właśnie przed telewizorem i robię seans filmowy z herbatką i tostami. mmm…. Pogoda dziś była taka sobie bo padał śnieg, już po woli kończy nam się zima ale to dobrze wolę jak jest cieplej, będę mogła znów chodzić na długie spacery do pobliskiego parku i delektować się słońcem pod wielkim dębem. Lubię to miejsce, tam nikt nie zagląda i bardzo dobrze. Jutro wpada do mnie Rozalia na nockę bo jak ona to uznała trzeba ostatni dzień spędzić podobnie jak pierwszy, oh Roz co ja z nią mam, ale dziękuję jej za to, że przy niej zaczęłam się otwierać i nie jestem tą aż tak bardzo nieśmiałą Katiną.



Ah.. Sama się dziwię, że tak mknę. Co dzień nowy rozdział, heheh... Ale wam to na pewno nie przeszkadza.
Pewnie się dziwicie, że te rozdziały teraz co dodaję są krótkie, może są jak na mnie, ale treściwe i też daję je na bieżąco ;)
Pozdrawiam ;*

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 18




 Jest już po 12, a ja bez czynnie siedzę na tej kanapie i zajadam się ciasteczkami. Najchętniej to bym gdzieś wyszła, ale samej mi się nie chce ruszyć czterech liter. Dziś mam dzień lenia. Miałam właśnie się wygodnie ułożyć gdy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi... No pięknie, ani chwili spokoju. Wstałam i poczłapałam do drzwi. Gdy je otworzyłam zamarłam...
   -No nareszcie, ile można czekać, my tu zamarzamy. -Powiedziała dobrze znana mi osoba
   -Cześć Alexy, hej wszystkim. Co wy tu robicie? -Spytałam dalej stojąc zszokowana
   -Zabieramy cię na sanki, tyle śniegu spadło, że trzeba go wykorzystać. No już, już masz 5 min.
   -Właściwie czy mam coś do powiedzenia? -W sumie to było raczej pytanie retoryczne
   -Nie! -Wszyscy odpowiedzieli chórem, na co się zaśmiałam. Za dużo nie wymyślałam, tak jak stałam tak wyszłam, ubierają uprzednio kurtkę i buty. Ale tego się nie spodziewałam, że wszyscy tu będą, a mówiąc wszyscy to miałam także na myśli gbura z którym całą drogę się przekomarzałam. Od czasu do czasu złapałam Nata, jak na mnie zerkał. Na czele szedł Alexy z Rozą. A wiecie co jest najlepsze, że był z nami nawet Leonard. Haha...pełne imię zawsze mnie rozśmiesza.
Byliśmy już na górce dobre dwie godziny, w tym czasie dużo się wydarzyło, Alexy cały czas dokuczał Arminowi, za co ten odwzajemniłam go różnymi wyzwiskam, nawet stworzyliśmy tak zwany pociąg, czyli podoczepiane wszystkie nasze sanki. To było najlepsze, kiedy był ostatni zjazd Armin razem z Kastielem uknuli chytry plan. Armin 'kierował' siedząc z przodu a Kastiel na samym końcu, gdy byliśmy w połowie zjazdu ci w tym samym czasie skrecili co spowodowało, że wszyscy jak na zawołanie pospadali. Roza wylądowała plackiem na mnie, nieco dalej Nat, Alexy i Leo, a Armin z Kasem tarzali się ze śmiechu. Pierwszy raz widziałam takiego Kastiela. Gdy zaczęło robić się nam zimno i mieliśmy już wracać podszedł do mnie Nat. Pytał się mnie czy ja go unikam i inne takie ale wytłumaczyłam mu, że nie, po prostu chce odpocząć a teraz chce spędzić miło czas. Kiedy skończyliśmy rozmowę Nat dostał kulą śnieżną w głowę na co wybuchnęłam śmiechem. Nie obyło się, że za to dostałam też. I tak właśnie powstała bitwa śnieżkowa.
        Godzina 16 a ja siedzę już pod kocem z gorącym kakao. Fajnie, że znajomi wyciągnęli mnie na dwór. A pewnie się zastanawiacie, czemu nie było Kentina. A nie było go gdyż razem z rodzicami pojechał na narty na całe dwa tygodnie. Z rozmyśleń znów wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Ugh...
   -Kas...?
   -Też się cieszę, że cię widzę -powiedział z tym jego chytrym uśmieszkiem na twarzy.
   -Co ty tu?
   -Wiem, że siedzisz sama w domu, a że ja właśnie wracam ze sklepu to pomyślałem, że zajde. Mogę wejść młoda?
   -Mówiłam Ci, żebyś nie mówił do mnie młoda... -Już mnie wkurzył hehe...wpuściłam go i wróciłam pod koc. Siedzieliśmy tak przed dłuższy czas, wygłupiając się, no i nie obyło się bez dogryzek.
   -Jak ja cie nie cierpię... I nie rozumiem... -Wypaliłam
   -Co masz na myśli? -Ten jego uśmiech...ugh
   -Bo teraz jesteś miły, a w otoczeniu innych jesteś jakiś inny... Zamknięty, gburowaty po prostu wredny..
   -Taki już mój urok -spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem.
         Po siedzieliśmy tak chwilkę później obejrzeliśmy jakiś film i tak mi zleciał dzień. Po 21 Kastiel stwierdził, że już będzie szedł, więc nie zatrzymując go, odprowadziłam go jak przystało na gospodarza a sama, godzinę później zasnęłam na kanapie.