czwartek, 31 grudnia 2015


Płoną sztuczne ognie, płynie już muzyka,
idzie Nowy Rok, stary już umyka ,
więc wznieśmy puchary, tańczmy do rana,
niech los nam nie szczędzi kawioru i szampana.

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 16


      Rano obudził mnie zapach mojej ulubionej herbatki. Powoli otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to piękną pogodę za oknem, a następnie kubek na szafce nocnej. Wzięłam łyk i poszłam się ubrać. Kiedy już byłam ogarnięta, wzięłam kubek z nie dopitą herbatką i zeszłam do kuchni. Moim oczom ukazał się nie codzienny widok. W kuchni szfendał się Nataniel, który robił śniadanie...
  -Dzień Dobry księżniczko. -spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
  -Dzień dobry, dziękuję za herbatkę. -uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krześle sięgając po krompke chleba.
  -Jak się spało? -spytałam
  -Dziękuję, dobrze. -i sam sięgnął po kanapkę. chwilę tak posiedzieliśmy rozmawiając. Po czym szykowaliśmy się do wyjścia. Stwierdziliśmy, że pójdziemy dopiero na drugą lekcję.
      Trafiliśmy akurat na przerwę. Oczywiście nie obyło się bez dziwnych spojrzeń do nas. Bo to nie codzienny widok, jak tacy pilni hhaha uczniowie przychodzą na drugą lekcję. Miałam dziś strasznie dobry dzień, z Natem rozmawiało mi się cudnie. Roztaliśmy się po dzwonku. Wchodząc do klasy musiałam oczywiście na kogoś wpaść. A kim była osoba na którą wpadłam? Oczywiście, że..
   -No, no... Czyżby nasza Katina miała chłopaka? - jak ja go nie cierpię
   -To chyba nie twój interes gburze. -odpyskowałam mu
   -Chyba jednak mój..
   -A to niby z jakiej racji, hmmm? -chciał coś powiedzieć ale mu przerwało
   -Ehmm... Czy dla państwa Salas specjalne zaproszenie trzeba na lekcję? -spytała zdenerwowany wychowawca.
   -Ależ oczywiście, że nie. -odpowiedziałam. Weszliśmy do klasy i na mój pech wyszło, że musiałam usiąść z tą małpą na lekcji. Swietnie
   -Po tej lekcji na sali gimnastycznej mamy próbę generalną. Mam nadzieję, że masz jakiś kawałek wymyślony. -szepnął mi. Spojrzałam się na niego jak głupia. Całkiem o tym zapomniałam
   -To dziś?! O Boże... Ale dobra ćwiczyłam wcześniej nad pewnym kawałkiem.
      Po lekcji razem z cała kapelą powędrowaliśmy na halę. Tam moim oczom ukazała się scena. Nawet Kim tam była. Ale zaraz, zaraz... Czemu inni uczniowie tu przychodzą? Wzrokiem wyszukałam Nata i do niego podeszłam wolę się go spytać niż tą małpę.
   -Nat? -zaczęłam
   -Hmm...? Coś się stało?
   -Możesz mi wyjaśnić co oni wszyscy tu robią? -nie ukrywam, że miałam stresa
   -To Kastiel nic ci nie powiedział? -pokręciłam przecząco głową
   -Próba generalna kotku, muszę wiedzieć jak występujesz przed widownią. -wtrącił się czerwonowłosy.
    -Nie mów do mnie kotku! Czemu mi tego nie powiedziałeś?!
    -Spokojnie, to miała być niespodzianka. Myślałem, że twój kochaś ci powiedział. -ale on mnie wkurza.
    -Jaki kochaś?! Nic mnie z nim nie łączy! Dajcie mi wszyscy święty spokój! -krzyknęłam i wybiegłam w kierunku szatni. Nie ukrywam, że nie wiem czemu ale przez przypływ emocji kilka łez spadło. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
    -Katina? Wszystko w porządku? -To był Nat
    -Tak, sama nie wiem co mi się stało. Jest już okey. Możemy wracać już.
    -No dobrze. -wróciliśmy ustawiłam się na scenie, powiedziałam chłopakom co śpiewam i się zaczęło.
Let's go
I just wanna cra cra cra cra crash the party
I just wanna cra cra cra cra crash it all the time
I just wanna cra cra cra cra cra
I just wanna cra cra cra cra cra
I just wanna cra cra cra cra cra

This fiesta is??
I'm crushing it like a tornado
Just to get you up your feet??
No I wasn't invited
But I bring the party to life
So I won't bother hiding
No fighting
No fighting

I just wanna cra cra cra cra crash the party
I just wanna cra cra cra cra crash it all the time
I just wanna cra cra cra cra crash the party
I just wanna cra cra cra cra crash it all the time

I crash this party
I crash this tonight
I crash this party
I crash this tonight

I just wanna cra cra cra cra crash the party
I just wanna cra cra cra cra crash it all the time
I just wanna cra cra cra cra crash the party
I just wanna cra cra cra cra crash it all the time

Hold it up till your cop let's go
Hold it up till your cop let's go
Hold it up till your cop 
Hold it up till your cop let's go

I just wanna cra cra cra cra cra

I'm gonna crash your party
I'm gonna crash your party
I'm gonna crash your party
Your party your party
I'm gonna crash your party
I'm gonna crash your party
I'm gonna crash your party
Your party your party
Let's go!

     Co mnie zdziwiło? To, że w połowie większość ludzi przyłączyła się do wspólnego śpiewania. Zaśpiewałam jeszcze https://www.youtube.com/watch?v=kdgKNJbU-xg I właściwie wyszło, że spędziliśmy całą przerwę i lekcję następną. Po próbie wszyscy zaczęli bić brawa i ja przytuliłam się do chłopaków. Taki niedźwiadek hehhe. A od Nata dostałam hmmm... buziaka w policzek?
    -Naaat?
    -Przepraszam, ja nie chciałem... -zaczął się tłumaczyć, ale uciszyłam go mocnym przytuleniem.




Wreszcie się doczekałyście. Wybaczcie, że taki krótki rozdział. Ale mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza. 
PS.
Możecie w komentarzach dawać pomysły co by mogła Katina zaśpiewać na balu. Może coś wykorzystam ;)
 

 

   -

sobota, 26 grudnia 2015

Życzenia

Ponieważ znalazłam dosłownie chwilkę czasu to chce ją wykorzystać na to, aby złożyć wam życzenia, może trochę późno ale nie zapomniałam o was:*

Zdrowych, wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
Aby każdej z was nigdy nie zabrakło weny, aby mój blog nigdy się wam nie znudził hahah.
Mikołaja bogatego (ale na to, to już troszkę za późno, w kom możecie pochwalić się co dostaliście).
Miłych chwil w rodzinnym gronie oraz Szampańskiej imprezy na Nowy Rok aby był on tym lepszym ;*

piątek, 18 grudnia 2015

Informacja

Bardzo chciałam was przeprosić za moją nie obecność bo już chyba drugi miesiąc nic nie dodaje, ale 2 klasa liceum daje siwe znaki. Dużo mam nauki, a teraz przed świętami to już w ogóle masakra jest jakaś. Święta też za ciekawie się mi nie zapowiadają bo po świętach czekają mnie sprawdziany i kartkówki.

Mam nadzieję, że nie jesteście aż tak źli na mnie?  Postaram się może dodać coś podczas przerwy świątecznej, ale nic nie obiecuje ;)

Pozdrawiam ;*

sobota, 24 października 2015

Rozdział 15



            O Boże… Znów nowy dzień, znów szkoła… Ale wczoraj pomimo, że nie miałam humoru to chłopacy mi go poprawili. I znowu zaczęłam rozmawiać z Smailem a dawno nie rozmawialiśmy. Dziś zaczynam matematyką, Właśnie wychodzę z domu. To będzie trudny tydzień, bo codziennie mamy próby aby przygotować się do tej nieszczęsnej dyskoteki, ale słyszałam, że Kim lubi zabawić się w DJ’a więc chcę ją poprosić aby pomogła nam w zabawieniu tych wszystkich ludzi bo nie mam zamiaru cały czas śpiewać… Wiem, że dziwne bo lubię to robić ale kto by chciał tyle godzin grać czy śpiewać. Załatwię z Kim to od razu.
            Przekroczyłam próg szkoły i od razu wychwyciłam na końcu korytarza Kim która rozmawiała z Iris.
   -Hej dziewczyny. –przywitałam się z nimi. Przez co zwróciłam swoją osobą ich uwagę.
   -O… Hej Katina. –uśmiechnęły się do mnie.
   -Kim czy mogłabym z tobą porozmawiać na osobności? –czemu na osobności? Gdyż  jeszcze nikt nie wie o tej dyskotece.
   -Czemu nie? To coś poważnego? –dopytywała
   -Skąd… Albo może… -wyszłyśmy na dziedziniec i tam jej wszystko wytłumaczyłam.
   -To co ty na to? Zgadzasz się? –spytałam nie pewna?
   -Pewnie, czemu nie. Czyli za tydzień w piątek? –potwierdziła, że może i potem jeszcze upewniała się o termin dyskoteki.
   -Tak, tak… Jeszcze i tak pewnie zostaną wywieszone plakaty na ten temat… -przerwał mi dzwonek oznajmujący, że czas na lekcje. Razem z Kim poszłam na nieszczęsną matematykę, w końcu należymy do tej samej klasy. Weszłyśmy i po chwili weszła nauczycielka. Roza już siedziała w ławce i czekała na mnie. Dałyśmy sobie buziaka, wychwyciłam jeszcze bliźniaków, Armin zauważyłam powrócił do swych gierek a Alexy gdy wychwycił mój wzrok to posłał mi szczery uśmiech. Odwróciłam się nie wiem po co do tyłu ale nikogo nie widziałam, czyli za jakieś 10, 9 ….3, 2, 1 sekund …
    -Dzień dobry profesorko! –Wparował Kastiel. Ona nawet nie skomentowała tego bo pewnie nie miała zamiaru się z nim przekomarzać.
   -5 minut spóźnienia panie Salas. –ten tylko wzruszył ramionami i kierował się do ławki za nami. Kiedy był przy naszej ławce posłał mi i Rozie ten jego zadziorny uśmieszek. Ja prychnęłam na jego wyczyn a Roza…
   -Ekm… Palant… -kaszlnęła i powiedziała co przyszło na język przez co się zaśmiałam
   -No dobrze… To wyjmujemy karteczki. Sprawdzę czy odrobiliście prace domową. –Nagle usłyszałam słowa nauczycielki, na co zbladłam bo nic nie umiem, a w całej klasie zaczęły się szmery.
   -Świetnie. Umiesz coś co nie co? –powiedziałam do Rozy ale ta odpowiedziała to czego nie chciałam usłyszeć
   -No właśnie nie… Będzie pała… -westchnęłam.
   -Ja nawet tego nie rozumiem. –powiedziałam dalej przejęta.
   -Proszę już o ciszę! –krzyknęła babka. Zaczęła dyktować zadanie.
   -Pano Salas… Do kartki. –ja tylko westchnęłam i zrobiłam co chciała. Po 15 minutach wszyscy oddali kartki. Masakra. Po całej lekcji wybawił mnie dzwonek. Razem z przyjaciółką skierowałyśmy się na korytarz. Po 10 minutach przerwy znów lekcja, tym razem fizyka. Potem angielski więc lekcja bez Rozy. Fizyka minęła szybko. Pożegnałam się z dziewczyną i kierowałam się pod moją salę. Sprawdzałam właśnie w jakiej sali mam kiedy wpadłam na kogoś, sądząc po budowie ciała był to chłopak.
   -Dziewczyno patrz pod nogi.
   -O hej Nat. Przepraszam Cię bardzo, ja tylko sprawdzałam gdzie mam lekcję. –uśmiechnęłam się do niego.
   -Nic się nie stało. Rozumiem. –chwila ciszy, i już miał coś powiedzieć kiedy ktoś mu przerwał.
    -Ty! Ty!... Gdzie moje lusterko?! –tylko nie ona.
    -Przestań Amber masz pełno lusterek, daj jej święty spokój. –powiedział do niej Nat.
    -A ty co tak jej bronisz? Hmm…
    -Jedno lusterko cię nie zbawi siostrzyczko. –ona mi nie da życia. Zaczęłam przeszukiwać plecak bo chyba wkładałam swoje lusterko. Nataniel się dziwnie na mnie spojrzał.
    -O! mam! – […]
    -Masz… To moje… -podałam
    -Katina? Co ty robisz? Przecież ona ma pełno i może sobie sama kupić bo ją stać. –Ał… Czy on sądzi, że nie stać mnie?
    -Słucham?! To, że jesteście bogaci nie oznacza, że mnie nie stać. Zresztą i tak jego nie używałam. –Odwróciłam napięcie i poszłam na angielski.
    -Katina! –krzyknął, niech się odczepi…. Co mu się stało? Nie był taki…
            Lekcje się skończyły, postanowiliśmy, że od razu po lekcjach będzie próba więc pożegnałam się z Rozalią i Alexym, i kierowałam się do piwnicy.

***
            Przez całą próbę nie odzywałam się do Nataniela. Nie chcę z nim gadać. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam. Jestem strasznie głodna i mam ochotę rzucić się na łóżko.
Kiedy dotarłam do domu zrobiłam sobie płatki i zjadłam spokojnie oglądając jakiś film co akurat leciał w telewizji. Kiedy umyłam naczynia i chciałam pójść wykonać drugą cześć tego co zaplanowałam ale ktoś musiał akurat przyjść. Poszłam i za drzwiami był…
   -Co tu robisz?
   -Chciałem Cię przeprosić i wytłumaczyć.
   -Miałam co innego w planach ale skoro tak, to wchodź. –zrobiłam mu miejsce i go wpuściłam.
    -Chodź do mnie do pokoju. –pokiwał głową i pokierował się za mną. Usiadłam po turecku na łóżku, a po chwili na brzegu usiadł chłopak. Nie wyglądał raczej za dobrze.
    -Więc? –zaczęłam.
    -Kat… Bardzo Cię przepraszam, ale nie pomyślałem za nim to powiedziałem. Mam trudny okres …. –słuchałam go uważnie. On przetarł twarz rękoma po czym zaczął znów mówić.
    -Ojciec ma problemy w pracy… i … zaczął wyżywać się na nas a w szczególności na mnie. Ja po prostu nie daję rady. Całe życie byłem tym gorszym. Ja mu nawet sprzeciwić się nie mogę, a jak już to zrobię to dostaję w pysk.
    -Słucham?! Jak może! –przybliżyłam się do niego.
    -Amber to oczko w głowie mojego ojca. Ma wszystko czego zapragnie. Kat… - w tamtej chwili odwrócił się do mnie. Spojrzał a ja widziałam smutek w jego oczach.
    -Kat… Ja już nie chcę…. –jedyne co mogłam teraz zrobić to tylko go mocno przytulić. Na początku nie odwzajemnił ucisku ale po chwili przytulił się też.
    -Wiesz… -kiedy się odsunęliśmy
    -Ponieważ jestem nieśmiałą dziewczyną, sądziłam, że przez to nie spotkam przyjaciół, przez pewien czas udawałam kogoś kim nie jestem ale po wydarzeniu z Ianem zamknęłam się bardziej, ale dzięki wam mogę byś w waszym towarzystwie sobą. –spojrzałam mu w oczy, miał takie piękne piwne oczy jak bursztyn.
    -Ty nieśmiała? Nie widać tego po tobie. –powiedział
    -Gdym to pokazywała pewnie w ogóle bym was nie poznała. Przesiedzieliśmy tak dłuższy czas kiedy Nat stwierdził, że powinien się zbierać bo znów ojciec będzie się wydzierał.
    -Poczekaj! Jesteś już pełnoletni co nie? –pokiwał głową.
    -Więc możesz robić co chcesz. I zrób coś mu naprzeciw. Nie wracaj na noc. Mojej mamy nie ma więc mogę spać u niej a ty u mnie.
    -Ja nie wiem czy powinienem. –widać było strach w oczach jego przed ojcem
    -Proszę… Nie będę chociaż sama w tym domu. –po dłuższym namyśle zgodził się. Przegadaliśmy całą noc. Nataniel opowiadał jakieś kawały przy czym uśmiałam się jak nigdy. Dobrze było mi przy nim.
     -Nie chcę iść do szkoły. Może małe wagary? –sytałam.
     -Ty i wagary? Jakoś tego nie widzę. –zaśmiał się.
     -Żartuję… Przecież ty też byś nie poszedł. – i tak powstała od nowa rozmowa. Potem go przeprosiłam i poszłam pod prysznic. Ubrałam piżamę i wróciłam do pokoju. Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do pokoju mamy. Coś czuję, że jutro trudno będzie mi się zwlec z łóżka. Spojrzałam jeszcze przed zaśnięciem na zegarek a tam było grubo po północy. Odłożyłam z powrotem komórkę i zasnęłam.

piątek, 23 października 2015

Rozdział 14



Cześć kochane ;* Ponieważ, pod 12 rozdziałem jak na ten blog było dość dużo komentarzy postanowiłam napisać kolejny.
Cieszę się z nowych czytelniczek. Wiem, że nie grzecznie jest prosić o takie rzeczy i powtarzać się, ale proszę o komentarze. One są naprawdę motywujące ;)





Rozdział 14

     -Mam pytanie? -Spytałam
    -Czy mogę was przytulić? -Nie mineło kilka sekund a zostałam zgnieciona w wielkim niedźwiadku
    -Ee.jj… Chłopaki… Zaraz mnie udusicie i co wtedy będzie? Hmm…? –Jednak chłopak to ma siłę a jeszcze jak trzech się nagle przytula z każdej strony to brak tlenu. Po paru chwilach znów zaczęłam oddychać.
    -To co teraz? Wypad w miasto? –spytał Armin. Popatrzyłam się na zegarek i dochodziła 19 ale trudno z nimi chyba mi nic nie grozi, pokiwałam głową na tak jak i Nataniel i Kastiel. Za chwilę czułam wibracje w kieszeni wyciągnęłam a tam na wyświetlaczu Roza.
  -Halo? –spytałam
  -Halo… Kat? Przez tą szkołę zapomniałam kompletnie, że dziś są Mikołajki, a to dzięki Leo bo dostałam od niego piękny naszyjnik z moim imieniem. –trajkotała jak najęta.
  -Roza, Mikołajki to nic takiego. –Mówiąc przy tym widziałam jak chłopacy spojrzeli na siebie a Nat walnął się prostą dłonią w czoło, wyglądało to komicznie.
  -Ja nie obchodzę takich pośrednich świąt jak na przykład właśnie Mikołajki czy Walentynki.
  -Jak to?! Jak możesz? No trudno ale i tak Ci złożę życzenia. Wszystkiego Świątecznego, dużo przyjaciół i miłości. –na ostatnie słowo prychnęłam w słówkę.
  -Co mi prychasz? Hmm…?
  -Ja? To twój telefon szwankuje. Roza, ja muszę kończyć bo jestem na próbie. –wyjaśniłam, Roza powiedziała, że wtedy nie przeszkadza i sama wraca do Leo, ‘dałyśmy’ sobie jeszcze buziaczka i się rozłączełyśmy.
     -Mikołajki! No tak, a ja nawet nie mam prezentu dla ciebie. –powiedział Armin. On czasem naprawdę zachowuje się jak Alexy, ale to śmieszne.
    -Daj spokój. Nie obchodzę ich i tak. To co z tym spacerem? –spytałam chłopaków.
    -Idziemy, chodź maleńka. –powiedział Kastiel.
    -Co? Ty serio dziś coś brałeś? –zaśmiałam się ale też przed tym zgromiłam go wzrokiem. Mieliśmy już wyjść ze szkoły ale jakimś cudem dyrektorka była jeszcze w tej zapyziałej budzie i nas zatrzymała. No pięknie…
    -Stać. –powiedziała jak na nią dość spokojnie. Poparzyliśmy się na siebie a potem na dyrektorkę która właśnie doszła.
    -My już właśnie wychodziliśmy. –tłumaczył Nataniel.
    -Wiem o waszych próbach w piwnicach. –po minach chłopaków widziałam strach w oczach, w końcu nic jej nie mówili.
   -Ale jak! –krzyknął Kas
   -Młodzieńcze innym tonem. Na każdym korytarzu są kamery i też w piwnicy.
   -CO! Pani jest nie normalna, na korytarzu jeszcze rozumiem ale w piwnicy?! Zero prywatności! –zaczął krzyczeć Kastiel. Czyli dzięki babce przed nami wrócił powrotem stary buntownik, haha
   -Uspokój się! –krzyknęła na niego.
   -Ja w innej sprawie. pozwolę wam na próby w szkolnej piwnicy, ale pod jednym wyjątkiem. –już się boję
   -Organizowana jest dyskoteka Mikołajkowa. –przewróciłam oczami na to słowo. –I chcę żebyście wystąpili, a szkoła zaoszczędzi przynajmniej na DJ
   -Nie ma mowy. –wyrwało mi się i w tym samym Kasowi
   -Ej… To nie jest głupi pomysł. Zresztą gdzie chcecie wtedy ćwiczyć? –powiedział Nat.
   -Nie będę grał dla tych wszystkich palantów. –odpowiedział czerwono włosy
   -Wiesz… Między Bogiem a prawdą nie mamy żadnego miejsca na próby oprócz tej piwnicy. Ja mogę zagrać. –powiedział Nat a mu przytaknął Armin. Po dłuższym namyśle też się zgodziłam, przecież gdyby nie ja to by nie grali w ogóle a jeszcze do tego mogą starcić miejsce prób.
   -A więc tak stawiacie sprawę? –powiedział Kas. –A kiedy ten koncert? –zwrócił się do dyrektorki
   -Za tydzień w piątek. Czyli załatwione. A teraz już idźcie do domów. –powiedziała i poszła w soją stronę.
    -No pięknie! A co my zagramy niby na tej dyskotece? –to jest najmniejszy problem, problem w tym,  że nie lubię chodzić na dyskoteki.
    -To najmniejszy problem. Ale tym zajmiemy się później teraz chodźcie bo już mam dość widoku tego budynku. –zwróciłam się do nich. Kiedy byliśmy już na dziedzińcu znów ktoś dzwonił. James? Dziwne. Ostatnio kiedy z nim rozmawiałam to tydzień po tym jak… zresztą.
  -Halo? James?
  -Hejka piękna. –powiedział.
  -Nie słodź proszę.
  -Dlaczego? Przecież jesteś ładna? –ah to tak?
  -Czyli już tylko ładna a nie piękna? –po drugiej stronie słyszałam śmiech.
  -Wszystkiego naj. Udanych Mikołajek. –złożył mi życzenia
  -O Bosze… Tylko nie to… -co ich tak nagle wzięło
  -Co się stało? –spytał.
  -Nie obchodzę Mikołąjek… Ał… -głupi, krzywy chodnik prawie co a bym znalazła się plackiem na chodniku, za mną słyszałam śmiech chłopaków.
  -Bardzo śmieszne… Ha Ha Ha –wzróciłam się do nich.
  -Co się stało? Do kogo mówisz? –usłyszałam w słuchawce
  -To się stało, że przez krzywy chodnik prawie bym się zabiła i ci palanci za mną co idą się zaczęli śmiać. –ale jak słyszę nie tylko oni bo usłyszałam po drugiej stronie śmiech.
  -Hahahahahha… Oooo… Takie powodzenie masz? –tym razem ja się zaśmiałam.
  -Pewnie… Wracam z próby i właściwie nie wiem w jakim kierunku mam iść bo nawet nie powiedzieli gdzie idziemy.
  -Do kawiarni na czekoladę! –usłyszałam Armina.
  -Kto to? –spytał
  -To Armin. –usłyszałam tylko ‘yhym’
  -Dobra ja kończę, nie przeszkadzam. Pa śliczna. –powiedział
  -Pa brzydki. –na co wybuchnęłam śmiechem.
  -Ej ej…
  -Dobra, pa przystojniaku, lepiej? –powiedziałam
  -O wiele. –po tym się rozłączyłam. Schowałam komórkę do spodni i spojrzałam się gdzie jesteśmy i okazało się, że pod naszym celem.

***
            W kawiarni spędziliśmy z dwie godziny. Potem każdy rozszedł się w swoją stronę. Ale oczywiście na mój pech czerwono włosy musi mieszkać niedaleko mnie i byłam skazana na niego. Przez całą drogę się nie odzywałam. Kiedy byliśmy niedaleko domu Kas wpadł na genialny pomysł aby popchnąć mnie na wielką zaspę śnieżną. Zaczął się prawie turlać ze śmiechu.
   -Pogięło Cię ! Jest zimno i teraz mi jeszcze zimniej i na dodatek mokro! –krzyczałam na niego.
   -Oj… Jesteś od jakiegoś czasu strasznie przybita i zamknięta w sobie, chciałem cię trochę rozluźnić. –powiedział przez śmiech.
   -A nie pomyślałeś, że ja nie chcę! –krzyknęłam i wstałam zaczęłam iść dalej.
   -Katina?! Co się stało?! –krzyczał za mną.
   -Nie interesuj się! Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie wiedziałeś?! –odkrzyknęłam. Potem było dziwnie cicho do chwili gdy ktoś we mnie nie trafił śnieżką. A kto mógł być tak mądry? No oczywiście ten gbur.
   -Debilu! –ten tylko się śmiał. Mu serio coś odbiło dzisiejszego dnia. Ale nie byłam mu dłużna. Po chwili i on dostał śnieżką w łeb.
    -Trafiony, zatopiony!
    -Osz ty! – i tak zaczęła się wojna na śnieżki. Koło 22, zdziwiłam się na tą godzinę , zadzwonił ojciec Kasa, że psa miał wyprowadzić. Ten tylko odpowiedział, że jest nie daleko i może wyuścić Demona a on go zawoła.
    -Dobra, ja już się zwijam. Jest już późno. Uściskaj Demona ode mnie. –powiedziałam i weszłam do domu zostawiając go przed drzwiami. Jedyne co potem jeszcze słyszałam to to jak Kastiel wołał psa. Mam już dość tego dnia. Wzięłam szybki prysznic i weszłam pod kołdrę zabierając jeszcze laptopa. Weszłam na faca a tak wiadomość od Smila.
  Świetnie dziś było co nie? Oczywiście nie wliczając zajęć w szkole.
  Dotarłaś żywa do domu? Kastiel nic nie wymyślił głupiego? A kto dzwonił do ciebie dzisiaj 
  jeśli można spytać?
Ja:
  Tak było świetnie. Wiesz fajniejszy jesteś chyba poza szkołą niż w szkolę. Tak dotarłam do szkoły. 
  A Kastiel... hmmm… Pomijając zaspę w której dzięki niemu wylądowałam i bitwę na śnieżki 
  to chyba  nic. Tak można wiedzieć, dzwonił James.
N:
  Co proszę! Go samego nie można zostawić sam na sam z jakąś dziewczyną. Ten James?
Ja:
  Oj nie przesadzaj bo pomyślę, że jesteś zazdrosny. Tak ten, piszemy czasami do siebie.
  Dobra kończę idę spać
N:
  Ja zazdrosny? Phh..
  Taaa.. Dobranoc
            Wylogowałam się, zamknęłam laptopa i odeszłam w objęcia Morfeusza. Hahaha… Ale to śmiesznie brzmi.




środa, 21 października 2015

Rozdział 13

     Ale się cieszę, że robi was się coraz więcej. 
Wiecie, że każdy wasz komentarz motywuje mnie do pisania. Stwierdziłam, że i tak mi się nudzi a jest godzina po 23 więc coś napiszę. Pisałam chyba zjakąś godzinę nwm sama. Ale nie w tym rzecz haha. 
      Serdecznie zapraszam do czytania oraz komentujcie to naprawdę motywuje. Jeśli jest ktoś tu pierwszy raz na takim blogu to chociaż "anonimowo" coś napisz lub dajcie chociaż buźkę w komentarzu abym wiedziała, że ktoś czyta.  Ale już koniec mojej paplaniny. Czas na rozdział ;) 



https://www.youtube.com/watch?v=KRaWnd3LJfs


          Dziś 6 grudzień a co z tym idzie? Mikołajki! Szczerze mówiąc nie za bardzo przepadam za Mikołajkami, zwykły jak dla mnie dzień tylko, że możemy dawać sobie prezenty. To jest taki sam dzień co 14 luty. Po co komu takie dni? Ktoś kto to wymyślał chyba nie miał mózgu. Wiecie co jest najgorsze? Najgorsze to to, że dziś znów miałam ten sam dziwny dzień co pierwszego dnia przyjazdu oraz druga najgorsza wiadomość to taka, że dziś by mijało prawie dwa miesiące jakbym była z Ianem. Czuję coś, że dzisiejszy dzień nie będzie tym dobrym. A jeszcze na dobicie mnie dostałam wiadomość od mamy, że dopiero wraca gdzieś dwa dni przed Wigilią. Poprostu super.
        Jest 8:05, siedzę właśnie na angielskim. Dziś mamy łączone grupy i z tego co słyszałam ma tak zostać do końca roku, gdyż dyrektorka stwierdziła iż oby dwie grupy są jakby na tym samym poziomie i bez sensu jest tworzenie dwóch grup językowych. Po prostu super. Dziś mnie dosłownie wszystko wkurza. Jeszcze Kastiel który musi za mną siedzieć ciągle mnie tyka długopisem albo jedzie jakimiś głupimi tekstami. Na angielskim siedzę dalej z Arminem pomimo, że mamy całą klasą, bo na codzień to siedzę z Rozą.
   -Katina? Mówi się do ciebie -powiedział Armin, tak byłam zajęta swoimi myślami, że nawet go nie słuchałam.
  -Um... Mówiłeś coś? -Spałam. A za sobą usłyszałam jeszcze komentarz Kasa "Bója w obłokach, drugi Lysander"
   -Tak, mówiłem, że dziś mamy próbę o 15.00 Mam nadzieję, że pasuje?
  -Hmm... Żadnych planów raczej nie mam, więc pasuje, może się trochę rozerwę -odpowiedziałam, na co chłopak zmrużył oczy
  -Coś się stało? -Spytał. Oczywiście Kas musiał znów się wtrącić...
  -Nie ma Alexa ani Kentina to nie ma kogo aby ją rozśmieszył, albo siedzi z takim nudziarzem jak ty. Jak siedzi z Rozalią to zawsze gadają jak najęte... -Mam już dość, dopiero początek dnia a już nie wkurzył, mówiłam, że dzisiejszy dzień będzie do bani
   -Dość! Mam cię już dość a jest dopiero początek dnia. Wkurzasz mnie od rana jak nie długopis to komentarze głupie! -Powiedziałam głośno ale nie aż tak by nauczyciela usłyszała
   -Uuu... Ktoś tu ma okres... -Nie no trzymajcie mnie
   -Jeśli ma być tu osoba która ma okres to chyba jedynie ty! -Na szczęście moim zbawieniem był dzwonek, gdyby nie on pewnie dalej bym musiała czerwonego znosić, co ja mówię cały dzień muszę go znosić bo jeszcze dziś próba. Wstałam i wyszłam pierwsza z klasy, wybrałam kierunek dziedziniec. Miałam gdzieś, że jest śnieg i jest zimno. Dla czego akurat teraz Ken musiał zachorować. Usiadłam na ławce i wyjęłam komórkę. Zaczełam przeglądać zdjęcia i natknełam się na zdjęcie gdzie byłam z moimi ' przyjaciółmi'. Zatrzymałam się dłużej na nim i poczułam jak bezwiednie zleciała mi pojedyncza łza. Na ogół nie płacze, nawet przy jakiś smutnych filmach ale po takich rzeczach jakie mi zrobili jak można nie płakać. Nagle poczułam dym papierosów.
   -Palenie zabija, wiesz. -Powiedziałam do czerwonego
   -Co ty tu robisz i to bez kurtki? Chora będziesz. -odpowiedział o dziwo nie tak wrednie jak przez ostatnie 45 minut.
  -A ty niby kim dla mnie jesteś, żeby mówić mi co mam robić -wstałam i poszłam w kierunku budynku
   -Ty płakałaś? -Spytał na odchodne
   -Nie twój interes
     Po całym dniu udręki przyszedł czas wykońcu na koniec. Mam jakieś dwie godziny do próby, może pójdę do restauracji czy coś by zjeść. Oczywiście przez moją nie uwagę wpadłam na kogoś.
   -Ej! Jak łazisz?! -Tylko nie ona
   -Przepraszam...
   -Co proszę? Przez ciebie mam zbite lusterko! -Ale ma problemy, szkoda, że nie umiem jej odpyskować.
   -I co? Języka w gębie zabrakło? Masz mi to odkupić! -Naprawdę? Ma tyle kasy, że szok i każe mi odkupywać lusterko.
   -Co tu się dzieje? -Nagle pojawił się przy nas Nataniel.
  -Co się dzieje!? Wpadła perfidnie na mnie i stłukła lusterko! -Co proszę? Mam inne zmartwienia niż jej lusterko
  -Tyle hałasu o lusterko? Naprawdę Amber? Kupisz sobie nowe. -Był strasznie zażenowany jej zachowaniem. Chyba pierwszy raz bo zawsze jej bronił
  -Tylko, że to lusterko z Londynu! -a ta dalej o jednym
  -Emm.. -Wtrąciłam, kiedyś trzeba się odezwać.
  -Jeżeli tak bardzo chcesz to ci odkupie.
  -Tak zależy! -Powiedziała
  -Amber! -Krzyknął Nat
  -No co?
  -Nat, nie warto. Mogę jej odkupić jeżeli aż tak jej zależy. Wyminełam go i wyszłam że szkoły. Kierowałam się do parku bo już nawet nie zdążę nic zjeść. Nagle usłyszałam mogę imię.
   -Katina! Poczekaj! -Odwróciłam się i zobaczyłam blond włosego.
   -Co się z tobą dzieje? -Spytał i ruszyliśmy dalej
  -Nie wiem czy chce o tym rozmawiać. -Usuedliśmy na pierwszej lepszej ławce.
   -Wiem, że pewnie każdy ci to mówił, ale czasem lepiej się wygadać. -Uśmiechnęłam się w myśli.
   -Tylko czy mogę Ci ufać? -Nie wiem czemu ale się go spytałam.
   -Jak śmiesz tak w ogóle myśleć -Pierwszy raz chyba w tym dniu się uśmiechnęłam. Odpowiedziałam my całą historię jaka mnie spotkała, na początku się nie odzywał ale potem mnie tak po prostu przytulił. Odwzajemniłam ten czyn i mogę stwierdzić, że czułam się dobrze w towarzystwie Nata.
   -Dziękuję. -Powiedziałam po dłuższej chwili
   -Mi? Za co? -Spojrzał się na mnie pytającymi oczami.
   -Za to, że znalazłeś się dziś przy tej całej tej historii z Amber i, że teraz jesteś tu że mną. A wiesz co jest najbardziej dziwnego w tym wszystkim? -Ciągle się na niego patrzyłam, a on teraz pokiwał głową na nie
   -Że mam wrażenie, że zawsze trafiasz w odpowiednie momenty jakbyś wiedział, że na przykład jak dziś, że wpadnę na Amber. -Skończyłam swój monolog i patrzyłam na reakcję Nataniela.
   -Wydaje ci się. Po prostu mam dobre wyczucie czasu -uśmiechnął się i puścił mi oczko na co się zaśmiałam.
   -No dobra, chyba musimy się już zbierać jeżeli chcemy zdążyć na próbę. -Pokiwałam głową i ruszyliśmy.
     Po wejściu do piwnicy wszyscy już byli oprócz mnie i Nata.
   -O! I są nasze zguby. -Jeja, już myślałam, że da mi spokój chociaż na próbie.
   -To co gramy? -Spytał Armin. Na co wszyscy kiwneli na tak. Chłopcy rozgrzewali się przy instrumentach, a ja szukałam jakiejś piosenki co byśmy mogli dziś zagrać. Napewno nie będzie żadna szybka i zbyt wesoła bo nie mam nastroju.
   -Kat? Znalazłaś coś? -Spytał Nat
   -Ponieważ nie mam zamiaru nic wesołego spiewać więc wybrałam "Marion 5 - Payphone" gdyż najbardziej odwzorowuje mogę uczucia które mam teraz w sobie. - Wzięłam mikrofon i weszłam na scenie i zaczęłam spiewać. Wczułam się jak nigdy, może za bardzo gram emocjami? Nie wiem.
   -Było super. -Powiedzieli chłopacy w tym samym momencie.
   -Wy też dajecie czadu... -Chwilę się zastanawiałam czy mówić im czy nie, ale cóż...
   -Chcesz coś jeszcze powiedzieć? -Spytał Armin
   -Bo... Wiecie... Myślałam, że mogę polegać tylko na Rozali i Kentinie ale teraz już wiem, że mogę polegać również na was chłopaki -uff...wykupiłem
   -Ooo....Jak słodko -Kas i te jego dzisiejsze komentarze
   -Mam pytanie? -Spytałam
   -Czy mogę was przytulić? -Nie mineło kilka sekund a zostałam zgnieciona w wielkim niedźwiadku

sobota, 3 października 2015

Rozdział 12



Po dość długiej przerwie, znalazłam w końcu chwilę na kolejne przygody Katiny.
Serdecznie zapraszam. I jeżeli macie taką możliwość to zapraszajcie innych na moje opowiadanie :)
Link możecie sobie wpuścić w tle podczas czytania 

 

 Rozdział 12
https://www.youtube.com/watch?v=qHm9MG9xw1o

            Grudzień, a dokładnie 5 grudzień, niedziela późny wieczór . Od ostatniego koncertu dużo się zmieniło w moim życiu prywatnym. Armin przedstawił mnie swojej kapeli, w zasadzie to kapeli Kastiela „Black”, i zostałam tymczasową wokalistką do pory gdy Lysander nie wróci. Śmieszne każdy dużo mi o nim opowiada i powoli mam wrażenie, że znam go od zawsze, ale nie o tym chciałam. W zespole jest Kastiel, Armin i Nataniel. Na początku to chłopacy nie chcieli żebym była w zespole bo nie wierzyli w moje umiejętności ale gdy usłyszeli jak śpiewam od razu mnie przyjęli. Strasznie ich polubiłam i się do nich przywiązałam. Po drodze poznałam także Kentina, który jest moim najlepszym przyjacielem. On jedyny był przy mnie razem z Rozalią gdy ich potrzebowałam, a ich naprawdę potrzebowałam.
            Pewnie się zastanawiacie jak jest u Iana, niestety muszę was zmartwić ale nie jesteśmy już parą. Oczywiście do pewnego czasu było świetnie, odwiedzaliśmy się nawzajem co tydzień. Ale to co on i reszta mi zrobili to się nie da wybaczyć.
Wydarzyło się to na urodzinach Iana. Była świetna zabawa i w ogóle. Ale doszło do pewnej sprzeczki między mną a moimi przyjaciółmi. Ale z jednej strony dziękuję Jamesowi, że mi o tym powiedział, chociaż teraz wiem na czym stoję.

#Feralna noc
Gdy weszłam do domu Iana od razu kiedy go zobaczyłam rzuciłam mu się w ramiona.
    -Wszystkiego Najlepszego chłopaku! –wyściskałam go i dałam krótkiego całusa.
    -Moja luba przybyła, ale czemu takie krótkie to powitanie? –za co dostał w ramię.
    -Mogę sobie w ogóle pójść. –zarzartowałam.
    -To dla ciebie. –dałam mu drobny prezent.
    -Moje ulubione perfumy. Jesteś kochana. –na co mnie pocałował
    -Hej gołąbeczki! Uśmiech! –odwróciliśmy się w stronę osoby która ta potem cyknęła nam zdjęcie.
    -O Boże, pokaż mi to zaraz! Jak ja wyglądam, masakra. Uduszę Cię… -tu urwałam bo nie znałam imienia.
    -James. –i podał mi dłoń.
    -Katina. –uśmiechnęłam się i także podałam dłoń.
    -Ej, ej… Rączki przy sobie James. Ona jest zajęta. –usłyszałam mojego chłopaka, poczym zostałam przyciągnięta do jego boku.
    -A więc to ty jesteś jego oczkiem w głowie? –spytał.
    -Przestań, bo się zarumienię. I tak w ogóle to usuń to zdjęcie. –powiedziałam grzecznie.
    -Słonko, przecież wyglądasz tu pięknie. –dopowiedział Ian. Trochę się jeszcze po przekomarzaliśmy i wyszło na to, że i tak nie usunął tego zdjęcia. Potem dorwała mnie Babi i tak straciłam ze wzroku Iana.

#Ian
    -No, no, no… Świetna jest ta twoja Katina. –powiedział do mnie James
    -No i to jak.
    -A wie? –usłyszałem pytanie.
    -Co wie? –odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
    -No, że ją całe życie okłamywaliście, że to wszystko tylko po to, aby zdobyć karierę?
    -Nie, nie wie. –odpowiedziałem
    -Co??! Jeszcze jej tego nie powiedzieliście!? Czy wy w ogóle macie mózg. Przez tyle lat!
    -Stary, powiem jej, ale nie dziś, okej? –musiałem go uspokoić jeszcze by się ktoś dowiedział.
    -A kiedy? Jacy wy porąbani jesteście. Wiesz, że ona Was znienawidzi a Ciebie najbardziej? –spytał. Czemu on zawsze ma tą zasraną rację. Nic mu nie powiedziałem tylko odszedłem do gości.

#Katina
            Dochodziła pierwsza w nocy, a tu dalej jest od groma ludzi. Poszłam na piętro, na balkon się przewietrzyć. Była dość mroźna noc, ale także piękna. Nawet nie zauważyłam, że koło mnie stoi James bodajże ale było po nim widać, że ma w sobie dość dużo promili.
    -Chora będziesz? –powiedział. Ja tylko wzruszyłam rękami a potem poczułam jak on kładzie mi na ramiona swoją bluzę. Nie powiem ale o wiele cieplej mi się zrobiło.
    -Jak wam się układa?
    -Sama nie wiem czy w ogóle było coś między nami. –gdy spojrzałam na niego zaczęło mi się śmiać.
    -Żartuję! Świetnie jest. Nigdy nie miałam tak super przyjaciół. –odpowiedziałam mu na pytanie.
    -Jeżeli można ich w ogóle nazwać przyjaciółmi. –co on w ogóle mówi.
    -Słucham? O czym ty mówisz? –nie powiem ździwko.
    -Mówię, że super mieć fałszywych przyjaciół, którzy są tylko po to aby zdobyć karierę. –Że co proszę? Nie, nie, on nawet nie wie co mówi jest schlany.
     -Bredzisz. Pijany jesteś. –zaprzeczałam mu.
     -Może i jestem, ale wiem co mówię. –po tym co mi opowiedział czułam łzy na policzkach. Jak oni mogli mi to zrobić, tyle lat razem. Teraz już wiem skąd brak rzemyka u Babi.
     -Katina, nie płacz. Nie warto. –starał mnie uspokoić ale na marne. Wybiegłam z balkonu szukając tych zasranych fałszerzy, ciekawe kiedy chcieli mi o tym powiedzieć i czy w ogóle chcieli.
     -Masz mi coś do powiedzenia? –gdy dopadłam Iana od razu spytałam.
     -Katina, czemu płaczesz? –Boże w co on gra?
     -Ty się mnie pytasz czemu płaczę?! Może dlatego, że moi najlepsi przyjaciele kłamali mi przez tyle lat prosto w oczy! Może dlatego, że byłam tylko pionkiem w grze którą wymyśleliście! –zaczęłam krzyczeć, i wszyscy na nas się patrzyli, ale niech się patrzą niech wiedzą z kim się zadają.
     -Katina? –obok mnie znalazła się Babi z Pollem.
     -Nie Katina! Zostawcie mnie w spokoju! Kiedy chcieliście mi o tym powiedzieć!?
     -Z kąt ona o tym wie? –spytał Pollo
     -Nie wiem? –powiedział Ian, ale gdy zobaczył na Jamesa który schodził ze schodów od razu do niego pobiegł.
     -Ty! Jak mogłeś mi to zrobić! –zaczął go nawalać pieśniami.
     -Przestancie! –krzyknęłam
     -Odpowiecie mi? –spojrzałam się na nich ale było w nich widać to czego się obawiałam.
     -Kat… -zaczęła Babi.
     -Nic nie mów! Nawet nie macie odwagi mi odpowiedzieć. Ani przyznać. Gdyby nie James nigdy bym się nie dowiedziała! –zerwałam rzemyk i rzuciłam nim prosto w Iana.
     -Katina! –krzyknął za mną, ale nie chciałam ich już więcej widzieć na oczy. Wybiegłam na dwór i szukałam pierwszej lepszej taksówki. Ale znów usłyszałam moje imię.
     -Katina! –odwróciłam się a tam stał James. Nic nie mówiąc wtuliłam się w niego i płakałam, do tego stopnia, że zamoczyłam mu całą koszulę.
     -Dziękuję. –powiedziałam przez jeszcze lecące łzy.
     -Dziękuję, że chociaż ty jesteś porządny. –oddałam mu bluzę i chciałam odejść ale mnie zatrzymał.
     -Czekaj. Gdyby nie to, że jestem pijany bym Cię odwiózł, ale zadzwoniłem po brata wie co i jak. Odwiezie Cię. –ale on kochany. Przytuliłam się jeszcze raz i razem czekaliśmy na jego brata.

            Także już wiecie o co mi chodziło. Od tamtego dnia nie miałam z żadnym z nich kontaktu. Ale też postanowiłam się zmienić. Ale was też okłamywałam, bo udawałam kogoś kim nie jestem. Myśleliście, że jestem super fajną i odważną dziewczyną, która się niczego nie boi, ale źle myśleliście. Od dziś będę sobą, która ma garstkę znajomych którzy jeszcze nie wiedzą jaka jestem naprawdę. Ale od dziś to się zmienia i pewnie w szkole będzie zdziwko ale cóż. Jestem Katina Salas, przeciętna nastolatka, która jest lekko zamkniętą w sobie i nieśmiałą dziewczyną.