wtorek, 9 października 2018

Rozdział 25

Kto lubi wielkie powroty? Dawno mnie tu nie było, ale powracam. Nie obiecuje, że rozdziały będą dodawane regularnie, ale napewno każdy czekał choć na ten wyczekiwany dzisiejszy rozdział. 😀

Rozdział 25

    -Jak długo masz zamiar uciekać i co przede wszystkim okłamywać ciągle córkę - Spojrzałam pytającym wzrokiem na obojga.
    -Co?! -wypaliłam z ust. Ta tylko westchnęła, wysiadła z samochodu, i stanęła w miejscu gdzie ją znalazłam kilka minut temu
    -Masz rację, to może chociaż usiądźmy na tamtej ławce? -zaproponowała. A ja dalej nie mam pojęcia co się tu dzieję. A Kas milczy jak grób, odcięli mu język czy jak. Gdy byliśmy bliżej ławki nie wytrzymałam
    -Czy ktoś może mi w końcu wytłumaczyć o co chodzi?!?!
         Matka westchnęła i usiadła na ławce a razem z nią Martin. Kastiel wszystko obserwował z boku ale jak chwilowo na niego spojrzałam hmmm... strach? żal? ból? Trudno stwierdzić co w nim siedziało. Gdy usłyszałam jak zaczyna mówić Berta wróciłam wzrokiem na nią.
   -To wszystko działo się dzień przed Twoimi piątymi urodzinami. Był piękny, słoneczny dzień. Wybraliśmy się wszyscy na spacer. - I tu wskazała chłopaków. -Byliście dla siebie jak oczko w głowie. Biegaliście po parku, my z tatą szliśmy tuż za wami. Wtedy zaczęłaś gre berka -tu się lekko zaśmiała.

*12 lat wcześniej*
-Berek! – krzyknęła dziewczynka
-Znów ja…
-Nie mas szans bracisku
-Założymy się
Dziewczynka z piskiem zaczęła uciekać i biegać wokół swoich rodziców. W pewnym momencie usłyszała od taty
-Katina chcesz aby pomógł Ci Demon w pościgu?
-Taaakkk!
-To nie fer! Czemu jej zawsze pomagasz a nie mi?
Lecz nagle zapaliła mu się światełko w głowie, że przecież Demon jest jego i na pewno będzie po jego słowie.
-Demon nie pozwól mu mnie złapać, dobze? 
Piesek tylko słodko zaszczekał spojrzał się na biegnącego chłopca i z dzikim pędem wybiegł w jego stronę. Zdezorientowany chłopiec zaczął krzyczeć, i kazał jedynie się zatrzymać pieskowi lecz nic nie zadziałało. Zanim się odwrócił, żeby zobaczyć gdzie jest jego kochana siostrzyczka znalazł się plackiem na trawie a na nim siostra i Demon liżący go po całej twarzy. Wszyscy bez wyjątków zaczęli tarzać się ze śmiechu.

5 minut później…
-Chodźcie dzieciaki pod tamten dąb, tam zrobimy sobie piknik –powiedziała mama
-Świetny pomysł kochanie –podszedł do niej i pocałował w usta
-Fuuujjjjj!! –krzyknęło w tym samym momencie rodzeństwo i zaczęli wbiegać pod górkę aby dotrzeć do wielkiego drzewa.
Zanim doszli rodzice Kastiel wziął siostrzyce na barana, podszedł bliżej pnia, wyjął swój nożyk i wygenerował na pniu swoje inicjały i Katiny. Później powiedział, że to będzie nasze drzewo.
-Kocham Cię bracisku, najmocniej na świecie –przytuliła go mocno, a on odwzajemnił go
-Wiem o tym. Ja ciebie bardziej. I pamiętaj, że będę zawsze przy tobie i nie dam nikomu Cię skrzywdzić.

*Katina*
    Gdy to opowiadała to nie wierzyłam w to co mówi. To było jak mój sen ale tym razem w szczegółach. Powoli zaczęłam go rozumieć.
-To był piękny dzień, który nie koniecznie wesoło się zakończył. -mówiła
-Ciekawe dla kogo. -prychnął Kas
-Po powrocie do domu poszłaś z Kastielem to pokoju. W tamtym momencie zaczęło się robić głośniej w domu bo nie dałam rady znosić już kłamstw. Powiedział Twojemu tacie, że odchodzę i chce Was zabrać. Robiąc kariele modelki nie da się trzymać dobregi związku i miałam romans z moim fotografem. Wyszła straszna kłótnia.

***
   -Co Ty do mnie w ogóle mówisz?! -krzyknął Martin -Czy Ty myślałaś choć o dzieciach?!
   -Proszę uspokój się... Co do dzieci zabieram je - mówiąc to zauważyła Kasa stojącego na schodach
   -Nigdzie mnie nie zabierzesz! -krzyknął chłopczyk. Wbiegł spowrotem do pokoju.
   -Kas? Co się dzieję? Boje się... -powiedziała przerażona dziewczynka. On się na nią spojrzał i ją mocno przytulił
  -Nie bój się mała. 
  -Pff... Nie mów do mnie mala -oburzyła się i się zaczeli śmiać. W tym samym momencie weszła do nich mama.
  -Katina choć z mamą.
  - A Kasi? 
  -Kastiel zostaje z Tatą. - ta przy drzwiach się wyrwała i biegiem wpadła w brata.
  -Odnajde Cię Kati -szepnął jej do ucha. Podszedł do niej tata i dał jej całusa w czółko. 
   -Bądź dzielna tak? -pokiwała główką. Ten jeszcze zapiął jej bransoletkę z małą połówką gitary.
    
*Katina*
      Poczułam łzy... I odróchowo dotknęłam nadgarstka gdzie znajdowała się owa bransoletka. Nie miałam ochoty dłużej tego słuchać.
   -Dość. -powiedziałam -Nie chce już tego słuchać. Nie chce na Ciebie patrzeć. Cały czas mnie okłamywałaś. Wypadek tak? -Ta wstała i się chciała zbliżyć.
   -Nie, nie podchodź. -chciałam zostać sama. Zaczęłam biec przed siebie. Cały czas ciagle ktoś mnie ranił. Najpierw przyjaciele, teraz ona... Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod dębem...



I jak kochani? Spodziewaliście się czegoś takiego? Pewnie większość bedzie zła, że znowu w takim momencie przerwany rozdział haha Ale czego się nie zrobi dla akcji 
Pozdrawiam
     

1 komentarz: