środa, 10 października 2018

Rozdział 26

Rozdział 26 








*Kastiel*
     Wiedziałem, że kiedyś dojdzie do takiej sytuacji gdy Katina się odnajdzie i wszystkiego się dowie. Ale to w jakim stanie była i jak pobiegła... 
   -Gdzie ona pobiegła... -odezwała się matka
   -Teraz to się interesujesz? A wcześniej nie było po co?! -miałem wielki żal do matki gdy zabierała Kati od nas. Jest coś co jej obiecałem i dotrzymam słowa.
    -Ja za nią pobiegne tak bedzie najlepiej. I nawet się mogę domyśleć gdzie mogę ją znaleźć. -Nie miałem ochoty więcej nic mówić więc pobiegłem do dobrze znanego mi miejsca. 
  
*Martin i Berta*
   -O jakim wypadku ona mówiła? -spytał
   -Eh...
   -Coś Ty jej nagadała?
   -Powiedziałam,że jej tata z bratem zginęli w wypadku samochodowym. -Zamarłem..Teraz też rozumiem zachowanie Katiny jak była u Nas w domu. Nawet tego nie skomentowałem. Może też tak bym powiedział sam nie wiem.
    -Miejmy nadzieję, że Kas ją znajdzie z nim bedzie bezpieczna. A teraz nie pozostaje nic tylko pojechać do domu i czekać na jaką kolwiek informacje.

*Kastiel*
      Wbiegłem do parku i nie myliłem się zauważyłem ją skuloną pod drzewem. Siedziała tam taka bezbronna. Teraz wiedząc, że siostra się odnalazła i to była dziewczyna co irytowała mnie, to w stosunku do niej będę się o wiele lepiej odnosił. Tak wiem zdziwieni moim nagłym innym charakterem. No ale co wy byście zrobi na moim miejscu czy nawet jako chłopak z dziewczyną.
   Podszedłem do niej i usiadłem obok niej.
  -Katina? -nie zareagowała
  -Kati? -Dalej nic ale...
  -Większość życia żyłam świadomością, że mój tata i brat nie żyją. Nawet ich nie pamiętałam a bardzo bym chciała. -westchnęła i usłyszałem znowu szloch.
   -Spójrz na mnie. -Powiedziałem. Wtedy ona podniosła głowę. Wyglądała straszenie. Opuchnięte oczy, łzy spływające.
   -Też się czuje winny... Obiecałem tobie, że Cię znajde. A jak już się pojawiłaś nawet Cie nie poznałem. -zakłopotany podrapałem się po karku. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.
    -Kas.. Odnalazłeś. -Po tych słowach mnie przytuliła. Po chwili odwzajemniłem uścisk. Była taka drobna. Wtedy wpadłem na pewien pomysł. Podniosłem ją. Ta lekki wydała z siebie pisk.
   -Coś Ci pokaże. -Obszedłem całe drzewo a było ono dość duże. Postawiłem ją na nogi i..
   -To tu. -Wskazał palcem na pień. Znajdowały się tam wyryte nasze inicjały
   -Ojejku... One są... -Dotknęła je i się uśmiechnęła. Czyżby komuś lekko się poprawiło
   -Są i mają się dobrze. A teraz mała choć zaprowadze Cię do domu. -ta się wzdrygnęła.
   -Nie chce tam dziś iść. Rozumiesz? Nie chce ... -Wyjąłem telefon i wykonałem szybko telefon.
   -Załatwione mała.
   -Chcesz dostać w łeb za tą małą? -usmiechnąłem się chytrze.
    -Czyżby humorek wracał? - Ta wysunęła mi język.
    -Lepiej schowaj ten język. Z Kastielem się nie zadziera. -ta nagle wybuchła śmiechem.
    -Ciebie się nie boje. To co idziemy? -Spytała 
     -Pewnie chodź.
     -Hmmm... W zasadzie gdzie mnie prowadzisz? 
     -Mój przyjaciel nas przenocuje.

   
   

3 komentarze: