Od ostatniego zdarzenia minął dość
długi czas. Nie dawno były ferie zimowe a już mamy weekend majowy. Pewnie
weźmiecie mnie za jakąś nie normalną lub jakoś nie taką, ale nie minął tydzień od
kłótni z Natem a rozmawialiśmy ze sobą jakby nic się stało. Kastiel dość jakby
to ująć wściekł się? Nie wiem jak go ogarnąć, ale wiem jedno co go to
interesuje co ja robię, wiem, że nie zbyt przepada za nim ale to nie znaczy, że
ja też muszę. Kastiela w ogóle nie mogę rozgryźć. Raz jest dobry, czuły, a raz
wredny do szpiku kości. Co do moich przyjaciół których nie sądziłam, że spotkam
ostatnio widziałam się wczoraj. Od Rozy dowiedziałam się, że na majówkę jedzie
razem z Leo na domki, było widać, że bardzo się cieszy. Kentin za to ma spędzić
majówkę na miejscu, więc nie będę sama. Od Rozy dowiedziałam się też, że nie
długo poznam w końcu Lysandra brata Leo. Ja nie wiem co jej tak zależy, żebym
go poznała. Nie muszę poznawać nowych znajomości, zresztą wątpię, żebym jakieś
dobre wrażenie.
Powiem wam, że jak na początek maja
jest super pogoda i ma się ona utrzymać przez następne kilka tygodni. Aktualnie
siedzę nad brzegiem basenu mocząc sobie tylko nogi. Siedzę sobie tak i siedzę, przy
okazji rozglądając się i oglądam dom. Ale przez te moje rozmyślanie nawet nie
zauważyłam, że znikł gdzieś mój towarzysz do którego zgodziłam się tu przyjść.
Gdzie tu nagle wyłania się z pod wody centralnie przede mną.
-Nad czym ty tak rozmyślasz? –Boże zawał..
-Bosze…. Chcesz, żebym zawału dostała? –złapałam
się za miejsce gdzie powinno być serce
-Hahahah… Szkoda, że nie widziałaś swojej
miny –i z czego on tak rży
-Ha Ha Ha, bardzo śmieszne doprawdy. –jeszcze
czuję tą adrenalinę która towarzyszy w takim momencie.
-Oj przeraszam… -oparł się po bokach
basenu, wspiął się i … pocałował? Co on sobie wyobraża..
-Co to miało być!?! –zerwałam się na
równe nogi.
-Całus? –nie no on sobie kpi ze mnie.
Poszłam ubrać moje buty, nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej.
-Katina! Co ty robisz? –wyszedł z basenu
i stanął koło mnie
-Ubieram buty nie widać? Co ty sobie w
ogóle myślałeś? Że co.. Pocałujesz mnie, i co?!
-To było nagłe, nie przemyślałem tego…
-plątał się w tym co mówił
-Nie interesuje mnie to! Pa Nataniel…
-przeszłam przez ogródek i skierowałam się do domu.
***
Siedząc w domu sięgnęłam po telefon i wybrałam numer którego dawno nie
używałam.
-Katina?
-Halo? James?
-Boże to naprawdę ty! –jestem pewna, że w
tej chwili by się na mnie rzucił
-Przepraszam, ale ty też się długo nie
odzywałeś.
-Tak wiem, przepraszam. No ale co Cie
sprowadza. –westchnęłam i mu opowiedziałam wydarzenie które miało miejsce
jakieś dwadzieścia minut temu.
-Co za padalec! Nie dotarło za pierwszym
razem, że nic tego! –chyba nie potrzebnie mówiłam mu
-James.. Spokojnie.
-Jak ja mam być spokojny! Jakbym miał
taką możliwość dałbym chłopakowi w pysk.
-hahhah…
-Nie śmieszne, ale prawdziwe – i sam
wybuchł śmiechem
-Tak Tak –nagle z dołu usłyszałam, że
mama mnie woła na dół
-Eh.. Muszę kończyć mama mnie woła
-No trudno. Do usłyszenia, mam nadzieję,
że częściej – jestem pewna, że tak jak ja teraz on się uśmiecha
-Też mam taką nadzieję. Pa –odłożyłam telefon
i zbiegłam na dół. A tam co… Widok zapłakanej mamy. Aż mnie zamurowało bo nigdy
przy mnie nie płakała. Podeszłam bliżej i weszłam do kuchni, żeby nalać sobie
soku przy okazji.
-Co
się stało? –spytałam
-Za pewne nie pamiętasz wujka Josha. –nikt
taki nie przychodził mi do głowy więc jakaś dalsza rodzina czy coś
-Nie zbyt. A co z nim? –wzięłam łyk sok,
i czekałam aż coś powie w końcu.
-Bo widzisz, miał wypadek w pracy, był
operowany, operacja się udała lecz w nocy on..
-On?
-Prawdopodobnie pod koniec tego tygodnia maja będzie
jego pogrzeb… - zatkało mnie, niby nie znałam go ale jednak..
-Ale jak to? Miał operację która się
udała tak?
-Później okazało się, że były
komplikacje podczas operacji i następne godziny były tymi kiedy było trzeba
czekać, rozumiesz? –kiwnęłam głową na tak.
No to się porobiło hyhy